PD 11.06.2018 11:41
Mam takie pytanie. Czy łamanie regulaminów/przepisów to zawsze grzech? Bo zdażają mi się sytuację gdzie dochodzi formalnie do złmania prawa lub jakiegoś regulaminu, a nie widzę w tym nic złego. Dla przykładu, kupiłem kiedyś zestaw DVD pewnego kabaretu, nie byłow nim jednak jednego z programów, który jak się okazało nie został oficjalnie wydany wcale. Ściągnąłem go sobie z internetu, ale napisałem email do lidera tego, nieistniejącego już kabaretu, czy nie ma nic na przeciw. Odpisał mi, że absolutnie nie i choć formalnie prawa autorskie należą do TVP to nie widzę w moim postępowaniu nic złego, bo oficjalnej dystrybucji nie ma - nikt nie ponosi straty.
Inny przykład to ściąganie niektórych filmów z youtube - jest to legalne, ale wbrew regulaminowi strony. Ja rozumiem, że oni zarabiają na reklamach i szanuję to. Oglądam filmy głównie online, ale mam naturę chomika i niektóre postanowiłem sobie przy pomocy odpowiednich programów zapisać na dysku, na wypadek gdyby zniknęły z sieci lub gdybym chciał je obejrzeć nie mając dostępu do sieci. Być może youtube faktycznie traci na tym z mojej strony kilka, czy kilkanaście wyśfietleń rocznie, ale nie mam wrażenia, że wyrządzam im krzywdę z tego powodu, choć bezpośrednio łamię ich regulamin.
Ostatni przykład to przepisy drogowe. Rozumiem, że ktoś ustalił takie, a nie inne dla bezpieczeństwa i należy się ich trzymać, ale jednak są sytuacje gdy jest to przesadna ostrożność - na drodze poza terenem zabudowanym stoi ograniczenie do 30km/h, bo były tam dziury. Dziury załatano, a znak został. Nikt ograniczenia nie przestrzega, bo to byłoby tylko utrudnianie ruchu innym. Czy zdaniem Odpowiadającego postępuję słusznie?
1-2. Nie uważam, by takie łamanie regulaminów, jakie opisujesz było jakimkolwiek grzechem. Faktycznie, strat nikt nie ponosi, a jeśli, to groszowe...
3. Nie jest grzechem samo w sobie łamanie przepisów ruchu drogowego, ale niebezpieczne zachowanie na drodze. Ot, wjechanie pod prąd w ulicę jednokierunkową zawsze rodzi mniej lub bardziej niebezpieczne sytuacje. Ale już np. złamanie zakazu parkowania - niekoniecznie. Sytuacja którą opisujesz nie jest dla mnie najmniejszym grzechem. Bo jadąc normalnym tempem po naprawionej drodze żadnego większego niż podczas normalnej jazdy niebezpieczeństwa ani na siebie ani na innych nie sprowadzasz.Wręcz przeciwnie: jadąc wolniej sprawiłbyś, ze niejeden kierowca za Tobą mógłby strasznie kląć. Podobnie bywa, gdy na skrzyżowaniu zepsują się światła i ciągle pali się czerwone. Trudno żeby tkwić tam aż ktoś przyjedzie i naprawi. Oczywiście przejeżdżać należy ostrożnie, by nie spowodować jakiegoś wypadku. Ale gdy poprzeczną drogą nic nie jedzie, trudno stać nie wiadomo jak długo...
J.