Gość 04.02.2017 22:47
Szczęść Boże!
Pracuję na umowach zlecenia. Ostatnie zmiany prawne wprowadziły obowiązek ewidencjonowania również na tych umowach godzin pracy, aby podczas kontroli pracodawca mógł udowodnić, że zapłacił pracownikowi rzeczywiście przynajmniej tę minimalną stawkę godzinową. Samo prowadzenie ewidencji uważam za absurd, bo pracuję głównie zdalnie, ad hoc, w tabeli ewidencji trudno też w pełni uwzględnić zwyczajowe interwały w pracy (gdy robię kilka rzeczy w kilku porach dnia, a nie np. od 9 do 11). O ile faktyczną stawkę godzinową mam de facto znacznie większą, o tyle pracodawcy dali mi do wyewidencjonowania określoną z góry (i dość zawyżoną) ilość godzin - czyli daną liczbę godzin muszę co miesiąc zawrzeć w tych tabelkach. Jak widać - wszystko to składa się na jeden wielki absurd i fikcję, samą regulacja ustawowa była też krytykowana przez Pracodawców RP. Nie mam na to specjalnie więc wpływu... czy jest jednak czymś złym, że wpisuję w te tabele godziny i okresy pracy niezgodne z prawdą, stanowiące fikcję? Nie chciałbym tak, ale praktycznie do tego zmusza sytuacja...
Dokumentowanie rzeczywistości powinno być faktycznie dokumentowaniem tego co jest, a nie wymyślaniem nie wiadomo czego, żeby ładnie wyglądało. Moim zdaniem jednak istotne jest co było najpierw: umowa, ze za tyle a tyle zrobisz tyle a tyle, a dopiero potem jest ten wymóg dokumentowania. Dlatego uważam, że zmuszanie do dokumentowania fikcji jest niemoralne, a nie dostosowanie się do tego absurdu....
Ot, taki dziennikarz. Kiedy pracuje? Kiedy zbiera materiały do artykułu - wiadomo. Kiedy siedzi przy komputerze i pisze - też. Ale kiedy np. je obiad i rozmyśla, jak coś napisać? Nie pracuje? Moim zdaniem absurdem jest twierdzić, ze pracuje tylko wtedy, gdy ma tyłek położony na krześle i klepie w klawiaturę. Praca twórcza ma to do siebie, że nie jest związana z miejscem przebywania czy pozycją ciała. Ważny jest efekt. Który raz przychodzi szybko, innym razem wymaga czasu znacznie dłuższego. Tak to juz jest...
J.