N.W. 17.12.2016 11:48
Szczęść Boże! Mam problemy ze skrupułami i bardzo często mam wątpliwości co do ciężkości moich grzechów. Staram się jakoś sobie z tym dawać radę ale w tym przypadku lepiej będzie jeżeli zapytam.
Otóż ostatnio ze znajomymi spędzaliśmy czas wspólnie w weekend. Najpierw trochę kierowałem, później uznaliśmy że samochód nie będzie potrzebny to go odprowadziłem. Myśląc że już nie będę musiał kierować za namową kolegi wypiłem kilka łyków jego piwa. Wg mnie było to mniej niż pół, o ile w ogóle jedna trzecia. Tak na oko jakieś 150-200ml to myślę że max, a może nawet mniej. Okazało się potem że niektórzy chcą pojechać na fast food. No i drugi kolega który wypił kilka piw i wyraźnie był wstawiony jak nie pijany chciał jechać swoim samochodem. No i za namową innych żeby tamten nie wsiadł za kółko wsiadłem ja i pojechałem. Oczywiście jechało mi się normalnie, na sobie nie czułem wpływu tych kilku łyków piwa. Później na tzw. wirtualnych alkomatach w internecie sprawdzałem ile mogłem mieć alkoholu wtedy. Wyszło że 0.24 to chyba był max a na innych coś koło 0.15. Wiem że to tylko poglądowe i różni się od rzeczywistego wyniku ale na podstawie tego i tego jak się po tym czułem stwierdzić chyba mogę że niebezpieczne ilości to nie było i zagrożenia życia raczej nie stworzyłem.
Drugie pytanie to czy jeżeli ja poszczę w piątek i nie jem mięsa a ktoś chce pojechać na jedzenie typu pizza i będzie jadł to mięso to czy ja jeżeli go tam zawiozę mam w tym grzech? Zazwyczaj jeżeli ja pojadę coś zjeść na mieście w piątek ze znajomymi i oni nie poszczą to ja wybieram jedzenie które nie zawiera mięsa. No ale gdybym ich nie wziął ze sobą to by tego nie zjedli i grzechu chyba by nie mięli tak ?
1. W Polsce dozwolone jest zdaje się 0,20. Więc poniżej tej liczby nie widziałbym żadnego problemu natury moralnej. Zwłaszcza że zrobiłeś to po to, żeby ocalić kolegę przed wielką głupotą.
2. To, że sam nie jesz w piątek mięsa jest wystarczającym świadectwem twojej religijności. Nie odpowiadasz za wybory innych ludzi. I dobrze robisz, ze nie narzucasz swojej postawy innym. Odmowa zawiezienia na pizzę byłaby taką formą narzucania innym postu i myślę, że przynosiłoby to więcej szkody niż pożytku.
Dla jasności: nie chodzi o to, że nie istnieje coś takiego jak grzechy cudze. Ale trzeba zachować w tym wszystkim umiar. Gdyby chodziło o odwiezienie kolegów, by mogli kogoś zabić czy obrabować bank, to oczywiście robić tego nie powinieneś. Bo pomagałbyś w wyrządzeniu komuś krzywdy. Ale zjedzenie w piętek mięsa to zbyt małe zło, by można było kogoś, kto wozi kolegów uznać za winnego...
To trochę tak, jakby żądać od sprzedawców, by w piątek nie sprzedawali mięsa. Albo by pytali, kiedy klient zamierza je zjeść i sprzedawali tylko wtedy, gdy zadeklaruje, ze to na później. To zbyt drobna sprawa by mówić o współudziale...
J.