Paweł Dąbrowski 30.09.2016 11:22

Szczęść Boże.
Nasunęło mi się kolejne pytanie. Odpowiadający wspominał kilkakrotnie, że nie należy działać w stanie sumienia wątpliwego. Chciałbym się upewnić co do znaczenia tego terminu, bo generalnie często miewam rozmaite wątpliwości, ale taką mam tendencję (natręctwa) i dlatego m.in. mam stałego spowiednika. Poczytałem trochę na ten temat i jeżeli dobrze rozumiem to o sumieniu wątpliwym mówi się nie wtedy, gdy nie wiemy czy dane postępowanie jest dobre czy nie, a mimo to działamy. Mi zdarza się natomiast bardzo często, że mam zdanie na dany temat oparte na przemyśleniu danej sprawy, a mimo to krążą mi w głowie wątpliwości - "a może nie mam racji?", "a może ci którzy uważają inaczej mają słuszność?". Wątpliwości mam nawet jeżeli zapytam o daną sprawę mojego spowiednika i/lub inne osoby co do których mam w sprawach moralności katolickiej zaufanie. Mój spowiednik mówił mi nawet, żeby pomimo ew. wątpliwości przystępować do Komunii, a jeżeli postępuję według jego rady, to nawet jeżeli jest błędna mnie to nie obciąża. Generalnie jednak przy podejmowaniu nawet drobnych, z punktu widzenia moralności, decyzji mam wątpliwości. Wydaje mi się, że sumienie wątpliwe to raczej sytuacja gdy np.: nie jestem pewien, czy dany dzień to święto nakazane czy nie. Gdybym nie poszedł na Mszę nie sprawdzając tego to grzech jest ciężki, jakby ten dzień świętem nakazanym był (bez znaczenia czy faktycznie jest). Wynika to z tego, że nie miałem informacji koniecznej do podjęcia decyzji, a zaangażowanie rozumu nie ma tu znaczenia. Tutaj sprawa jest jasna. Mi jednak często zdarza się, że mam potrzebne informację, podejmuję decyzję, upewniam się co do jej słuszności u osoby zaufanej, a mimo to mam wątpliwości. Mam w tym momencie wrażenie, że tak na prawdę dobre byłoby gdybym tą wątpliwość zignorował, bo nie jest to "sumienie wątpliwe", ale natręctwo. Żeby zobrazować Odpowiadającemu o jakie konkretnie decyzje chodzi podam dla przykładu taką sytuację: (...)

Czy zdaniem Odpowiadającego wolno mi w sytuacjach takich jak powyższe uznać po prostu, że dołożyłem należytych starań do wyjaśnienia danej sprawy, moje sumienie (decyzja) jest w tej kwestii pewne (lub ew. jak to mówią teolodzy: nieprzezwyciężalnie błędne - tj. błąd nie jest już moją winą) i postępować wg tej decyzji, starając się jednocześnie ignorować stale istniejące wątpliwości?

Odpowiedź:

Wątpliwość to stan umysłu. Co do zaistnienia jakiegoś faktu lub co do jego interpretacji, w sensie czy był to czyn zły czy nie, na ile zły, na ile wynikał z niewiedzy itd. Wydaje mi się, że to co opisujesz, to raczej stan uczuć, nie umysłu. Rozum podpowiada Ci jedno, ale pojawia się niepokój, że może jednak nie masz racji. Niepokój, czyli uczucie. Oczywiście rozum może błądzić, ale człowiek powinien się nim właśnie kierować, a nie swoimi lękami czy obawami.

Spokojnie trzymaj się więc tego, co radził spowiednik.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg