Gość1 05.05.2016 14:33
Szczęść Boże! Mam kilka nurtujących mnie pytań.
1) Pytanie odnośnie uczynku miłosierdzia "umarłych grzebać". Proszę o ukrycie treści pytania. (...)
2) Pytanie dotyczące grzechów cudzych (nieupominanie grzeszących, niezapobieganie cudzym grzechom, brak pouczenia tych, którzy nie są świadomi, że coś jest grzechem). Czy może to być grzechem ciężkim? Chodzi mi głównie o sytuacje, gdy np. słyszę rozmowę koleżanek i milczę, choć wiem, że powinnam się odezwać. Podam przykłady (proszę o ukrycie ich treści).
(...)
Inny przykład: (...)
gdy koleżanki rozmawiają np. o chłopakach i zmierza to do nieczystych skojarzeń, a ja wewnętrznie się od tego odcinam, ale nie upominam, to czy może to być mój grzech ciężki? Lub jak wiem, że niektóre mieszkają z chłopakami, czasem mówią coś o wspólnym spaniu, współżyciu seksualnym, a ja nic nie zrobię, nie upomnę, nie odezwę się ani wtedy ani potem jakoś na osobności, to popełniam grzech ciężki? Pytam, bo to jest dla mnie wielkim problemem, od jakiegoś czasu zauważyłam, że izoluję się od ludzi, unikam spotkań, gdyż boję się, że ktoś coś powie takiego, a ja nie będę potrafiła się odezwać i zgrzeszę ciężko. Wiem, ze to nie jest dobre, że tak nie da się żyć, ale za każdym razem kiedy taka sytuacja ma miejsce mam poważne wątpliwości czy mogę przyjąć Pana Jezusa w Komunii Świętej bez spowiedzi, a nawet jak przyjmę, to po jakimś czasie wracają myśli, że może to była świętokradzka Komunia. Jak mam postępować w takich sytuacjach. Nie chcę upominać z lęku, że sama popełnię grzech, lecz z miłości, ale widocznie za mało jest we mnie miłości i ciągle patrzę tylko na to, czy sama nie popełnię grzechu. Strasznie mnie to męczy, dlatego proszę o odpowiedz. Dodam że raz jak pytałam jakiegoś spowiednika, to powiedział mi, że jak ktoś grzeszy ciężko, to żebym upominała, oczywiście na osobności. Tyle że ja nie zawsze wiem, czy to grzech ciężki, a nawet jeśli wiem że to grzech ciężki, to bardzo często nie potrafię się odezwać..
1. Mnie też się wydaje, że rozdawanie studentom medycyny ludzkich kości, to przesada... Ale czy to grzech? W sumie nie wiem.
2. Nie wydaje mi się, by upominać trzeba było zawsze słowami. Często sama postawa, milcząca dezaprobata całkiem sporo mówią. A już o grzechu ciężkim w pierwszym opisanym przez Ciebie wypadku raczej mowy nie ma...
3. Co do upominania w sprawach grzechów przeciwko 6 przykazaniu... Spowiednik kazał Ci upominać na osobności. Trzymaj się tego. Ale zastanów się, czy jest szansa, że Twoje upomnienie będzie skuteczne. Osoby, które ledwie znasz posłuchają? Czy tylko wyśmieją? Ale jeśli chodzi o kogoś, kto mógłby posłuchać, to upomnij... Pamiętaj też o czym pisałem wcześniej: samą postawą, wyłączeniem się nieprzyzwoitych rozmów, wyrażeniem swojej niepochlebne opinii wobec mieszkania z chłopakiem przed ślubem już upominasz. Nie musisz mówić, ze upominasz. Samo to, że myślisz inaczej i że to widać, to już pewne upomnienie. A już upominanie na okrągło, zawsze kiedy pojawia się temat, i prowadzenie za każdym razem sporu zupełnie nie ma sensu. bądź inna i pokazuj to, czasem powiedz. I tyle...
No i jeszcze jedno: nie wydaje mi się, by w okolicznościach o których piszesz brak upomnienia można było uznać za grzech ciężki. Nie bardzo masz wpływ na koleżanki i na to co mówią i co robią. I pewnie ciągle je pouczając tylko sprawisz, ze będą Cię unikały. No i jeszcze jedno: nie upominasz ze strachu. Trudno tu chyba mówić o pełnej dobrowolności czynu...
J.