Gość 25.06.2015 13:13
Tutaj na portalu przeczytałam, że np. powtarzanie modlitw ileś razy jest zabobonem. Kiedyś znalazłam w internecie informację o modlitwie polegającej na trzykrotnym odmawianiu Zdrowaś Mario, rozważając jednocześnie Trójcę Świętą - modlitwa miała "chronić przed popełnieniem ciężkiego grzechu." Odmawiałam ją ale teraz mam wątpliwości, czy to nie jest właśnie taki zabobon? Ponadto, mam natręctwa i od jakiegoś czasu powtarzałam wiele modlitw po wiele razy, miałam takie natręctwa że jak np. nie pomodlę się za bliskich pięć razy to coś im się stanie, i zawsze uważałam to raczej za natręctwo (cierpię na różne natręctwa, czy też kompulsje, polegające na powtarzaniu różnych czynności kilka razy, niestety przeniosło się to też na modlitwy), czy w takim razie grzeszyłam?
Mam też pytanie dotyczące nieobecności na Mszy św. w niedziele i nakazane święta. Wiadomo, że choroba zwalnia od obowiązku przyjścia na Mszę, ale czy każda, czy tylko taka poważniejsza? jestem alergiczką i źle znoszę nawet zwykłe przeziębienie, no ale obiektywnie patrząc, przeziębienie nie jest jakąś poważną chorobą, więc będąc przeziębiona powinnam iść na Mszę św.? Ostatnio właśnie rozchorowałam się, najpierw przeziębiłam, a potem przeziębienie przerodziło mi się w zapalenie tchawicy, czyli duszący kaszel, duszenie przy mówieniu. I przez tę chorobę nie byłam prawie cały czerwiec na Mszy św. Nie było dużej poprawy mojego zdrowia, obawiałam się że zbyt wcześnie wychodząc jakby nie było do dużych skupisk ludzkich, jakim jest m.in kościół, jeśli nie jestem całkiem wyleczona, tylko sobie zaszkodzę i pogorszę zdrowie, a co więcej, mogę zarazić inne osoby, więc nie chodziłam na Mszę św. Czy popełniłam ciężki grzech? Podczas choroby nie oglądałam Mszy w tv, ale czytałam czytania na dany dzień i rozważania do Pisma św.
Wyjaśnijmy: powtarzanie wiele razy tej samej modlitwy zasadniczo zabobonem nie jest. Tak robimy np. odmawiając różaniec. Ale faktycznie może się zdarzyć, że ktoś do modlitwy podchodzi zabobonnie. To znaczy traktuje ją jako automat do radzenia sobie z problemami: odmówię ileś tam razy Ojcze nasz, ileś razy Zdrowaś i już wszystko będzie w porządku. Otóż nie. Zazwyczaj trzeba jeszcze osobistego wysiłku. Nie ma tu automatyzmu, jakiegoś cennika, ze wysłuchanie takiej prośby kosztuje tyle, a innej tyle...
Lęk przed tym, ze jeśli nie pomodlisz się za bliskich coś im się stanie faktycznie przypisałbym Twoim natręctwom. To choroba, nie grzech. Co zrobić? Powiedz Panu Bogu, że bardzo CI zależy na bliskich, ale nie odmówisz za nich tej czy innej modlitwy, bo chcesz się pozbyć tego lęku, że jak nie odmówisz tej modlitwy, to coś się stanie. A na pewno masz prawo starać się tego lęku pozbyć, bo życie z nim jest zapewne bardzo uciążliwe....
W ogóle to z natręctwami jest tak, że chyba jedynym sposobem na nie jest zadziałanie na przekór swoim natrętnym lękom. Boisz się, że nie wyłączyłaś żelazka, choć dwa razy sprawdziłaś? Nie sprawdzaj, Najwyżej będzie pożar. Boisz się, ze nie zamknęłaś drzwi? Jak raz sprawdziłaś, wystarczy. Najwyżej okradną Ci mieszkanie..
2. Jaka choroba zwalnia z obowiązku uczestniczenia niedzielnej Mszy... Niekoniecznie ciężka. Np. cukrzyca jest poważną chorobą, ale jak się cukrzyk dobrze czuje, to nie może się tłumaczyć, ze nie poszedł do Kościoła z powodu choroby. Nikogo też swoją chorobą nie zarazi. A zwykłe przeziębienie może poważna chorobą a nie jest, ale za to daje złe samopoczucie. No i można nią zarazić innych....
W praktyce najlepiej kierować się zdrowym rozsądkiem. Jeśli jestem tak chory, że nigdzie, z wyjątkiem lekarza, apteki albo kupienia najpotrzebniejszych rzeczy nie wychodzę, to jestem też zwolniony z obowiązku niedzielnej Mszy. Czyli kiedy nie wychodzę do pracy, szkoły (nie wiem ile masz lat), w odwiedziny do znajomych to jak nie pójdę do kościoła grzechu nie ma. Ale jeśli choruję tylko na kościół, no to coś jest nie w porządku...
J.