egoista 18.06.2014 14:25
Chciałbym poprosić o komentarz czy dobrze zrozumiałem te fragmenty i czy moje przemyślenia są właściwe (z góry przepraszam za tak długi list, ale chcę jak najdokładniej przedstawić ten problem):
Rzymian 7:14,18-20,22,25
I: 14 Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu.
(za życia jesteśmy w niewoli grzechu i jak to mówił Pan Jezus, że jesteśmy w niewoli grzechu ale, gdy będziemy trwać w Jego nauce poznamy Prawdę a Prawda nas wyzwoli – może to być po śmierci albo na przykład gdyby Pan Jezus przyszedł powtórnie lub jakieś może wyzwolenie za życia – czy dobrze rozumiem?)
II: 18 Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. 19 Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. 20 Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka.
(rozumiem tak, że św. Paweł z trudem czynił dobro, ale czy w ogóle je czynił? Ale później jest napisane że nie czynił dobra, którego chciał, lecz czynił zło – więc jednak czy nie czynił dobra? Idąc dalej czy zatem jeśli św. Paweł czynił zło, choć tego nie chciał, to czy można powiedzieć że on grzeszył? Grzeszył ciężko lub lekko, ale grzeszył? Myślami? Mową? Uczynkami? Bo rozumiem że zaniedbania to by się tyczyło tego czynienia dobra z trudem, jeśli w ogóle je czynił? A może ratowało go w tym wszystkim to że głosił ewangelię, sam mówił że biada mu gdyby tego nie robił?)
III: 22 Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. 25 Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu.
(czy zatem św. Paweł grzeszył? Tak że musiał wyznawać swoje grzechy, spowiadać się, żałować za nie? Sam mówił że czynił zło a nie czynił dobra, lub że z trudem je czynił, tylko że nienawidził tego zła które czynił, a pragnął umysłem dobra, tego co zgodne z Prawem – czy zatem grzeszył? Jeśli czynię zło = grzeszę lekko, jeśli czynię to nieświadomie i niedobrowolnie? Czy zatem św. Paweł grzeszył, ale lekko, powszednimi grzechami?)
IV: 4 Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. – 1 Koryntian 4:4
(tu z kolei wynika, że jednak św. Paweł nie miał na sumieniu żadnego grzechu, mimo tego wszystkiego co powyżej – czyli że czynił zło, że nie czynił dobra – bo umysłem jego wewnętrzny człowiek służył Prawu Bożemu, a ciałem zaś jakby już nie on grzeszył, bo tego nie chciał i nienawidził tego)
Na koniec mam jakby takie piąte zapytanie:
V: Otóż bardzo cierpię z powodu wyrzutów sumienia, poczucia potępienia, że mało czynię dobra, z trudem wielkim, i że narzuca mi się zło, głównie grzeszę myślami i zaniedbaniami. Dotyka mnie pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha żywota – na tle homoseksualnym. Czasem ulegam pożądliwości oczu i sięgam po pornografię, czasem ulegam pożądliwości ciała i czynię nierząd z samym sobą. Pycha żywota jest gdy myślę o sobie w pysze. Tymi czynami grzeszę rzadko, zwykle mnie męczy pożądliwość ale odwracam uwagę, walczę i zaniechuję grzesznego czynu. Jeśli chodzi o myśli i zaniedbania a też czasem i słowa – to są to natrętne wulgarne myśli na Boga i świętych, złość, zdenerwowanie, zazdrość, brak żalu za grzechy, wulgaryzmy wypowiadane by się odstresować - kompulsje. Nie chcę tego czynić ale cały czas to we mnie jest. Zaniedbania - brak owoców dobra - są gdy nie podzielę się jedzeniem, nie pomogę komuś, bo trudno jest czynić to dobro, bo ciało leniwe i tchórzostwo jest, ale pragnie się czynić to dobro.
W związku z tym chciałbym zapytać, w czym powinienem być gorliwy, nawracać się – bo to zło które mi się narzuca w myślach, to walczę z nim już z 5 lat i nic. Ciągły mam smutek, nie ma ewangelii, nie ma radości, nie ma odkupienia, przebaczenia grzechów. Szukam jakiejś ucieczki w ewangelii pawłowej, znalezienia jakiejś odpowiedzi na to co się ze mną dzieje. Chciałbym czynić dobro, ale ciężko jest je czynić. Czy zatem zagryzać zęby i czynić to dobro z trudem ale czynić gorliwie, odważnie? A z tego natrętnego zła, które mam w myślach (sercu???), nie spowiadać się bo to taki oścień, takie zło, na które się nie zgadzam i którego nienawidzę a wewnętrzny mój człowiek umysłem ma upodobanie w dobrym i zgodne z Prawem?
Chciałbym wiedzieć to i mieć radości więcej, więcej pokoju, miłości, uwolnić się od poczucia potępienia z powodu tego wszystkiego co czynię myślami, mową, uczynkami i zaniedbaniami – jeśli to nie grzeszę ja tylko jakby ciało.
Zatem w czym powinienem być gorliwy i nawracać się? Czy nawracać się z tych:
- wulgarnych myśli,
- uczucia zazdrości,
- złości,
- braku żalu za grzechy, nie czucia grzechu, mimo że czyni się to, co ogólnie uznane za złe, grzech, ale jakby niepewność czy Bóg uznaje to za złe – (jakaś taka dziwna rzecz, nie wiem czy to dobrze scharakteryzowałem),
- braku empatii, współczucia (czego nienawidzę),
- nienawiści (której nienawidzę)?
Czy może zostawić to tak jak jest i z tego się nie nawracać, bo to oścień, z którego wyzwoli mnie tylko śmierć, a za to przyłożyć starań, gorliwości i nawracania się z:
- wszystkich zaniedbań czynów dobra z powodu słabości egoizmu,
- zaniedbań gorliwej pomocy innym, zaniedbań gorliwych modlitw i postów i jałmużny oraz
- nawracać się z tych czynów ulegania pożądliwości oczu i ciała czyli pornografii i masturbacji sporadycznej? Że z tego tylko się nawracać, a resztę co powyżej zostawić, bo to oścień?
Dziękuję za odpowiedź. Przepraszam za tak długi list, chciałem jak najdokładniej przedstawić ten problem. Chodzi o tę radość, pokój, by więcej tego było, bo jest tylko depresja, potępienie, srogość Boga nade mną, brak pojednania z Bogiem, itd. co opisałem. Więc czy być gorliwym i nawracać się i starania codziennie dokładać w tych rzeczach co napisałem, a oścień zostawić jak jest?
PS. A może potrzeba mi prosić o serce z ciała i o to bym miłował, bo tego mi brak, a wtedy oścień wulgarnych myśli, zazdrości, braku empatii odejdzie?
Najpierw listo Rzymian...
Pawłowi w całym tym wywodzie chodzi o pewne rozbicie człowieka. Nie konkretnie jego, Pawła, ale każdego człowieka. Człowiek chce dobrze, a robi źle. Nie że wychodzi źle. Robi źle. W tym sensie Paweł pisze, że jest grzeszny. Skazona grzechem jest ludzka natura. Dlatego człowieka ciągnie do zła.... A wyzwolony z tego utrapienia ostatecznie zostanie w wieczności, ale i już tu, na ziemi, może cieszyć się takim wyzwoleniem....
Teraz list do Koryntian....
Tu z kolei Paweł broni się przed zarzutami. Jakimi? Wystarczy przeczytać fragment wcześniej. I pisze, że nie ma świadomości, jakoby coś robił źle. Ale przyjmuje, że może być tak, że ma sumienie źle ukształtowane, że nie widzi zła. Stąd owo odwołanie się do Bożego sądu....
W ostatniej sprawie.... Z grzechów zawsze się spowiadaj. Uznanie, że nic się nie stało to ślepa droga. Ale poza tym...
Widzisz... Zabierasz się do nawrócenia jak do pielenia grządki. Zresztą wielu ludzi tak robi. Coś tam uda się wyrwać, natychmiast wyrasta nowy chwast. Męczysz się i męczysz, ale nie widzisz efektów. Tymczasem lepiej by chyba było, gdybyś najpierw odkrył dla siebie Jezusa. Odkrył, że on chce Twojego zbawienia, nie udręczenia. Że jeśli tylko w Nim pokładasz swoja nadzieję, On już Twoje grzechy, te wszystkie niedoskonałości o których piszesz, zaniósł na krzyż. Zdarza Ci się popełniać zło, ale jesteś już odkupiony. Jesteś człowiekiem z innego świata...
Kiedy najpierw napełnisz serce radością z powodu odkupienia, z powodu wyzwolenia, wtedy zyskasz trochę wewnętrznego spokoju. A to pozwoli Ci do swoich grzechów podchodzić z mniejsza nerwowością. Bo Bóg nie chce przecież ludzkiego udręczenia. Chce człowieka zbawić... No i wtedy zauważysz sprawy poważniejsze, mniej powazne. A pewnie z wieloma drobiazgami poradzisz sobie "od strzału"....
A teraz jeszcze te konkretne pytania...
Wulgarne myśli... Myśli niechciane nie są grzechem. Są udręczeniem albo pokusą. Odsuwaj je od siebie. Ale spokojnie. Nie wpadaj w panikę. Im bardziej panikujesz z tym większa intensywnością będą wracać.
Uczucie zazdrości... Nie jest grzechem, jak długo nie zaczynasz się nim kierować i nie robisz czegoś złego....
Złość... Opanowuj ją i tyle. Bo uczucie złości nie jest grzechem. Ważne byś wtedy nie robił nic złego.
Brak żalu.... Znów, niekoniecznie jest potrzebne uczucie. Żal to uznanie grzechu. To chęć porzucenia zła... A że masz wątpliwości? Zawsze można mieć. Nie przejmuj się tym zbytnio...
Brak empatii... Jak zrozumiesz, ze jesteś przez Boga kochany jakim jesteś, to wtedy łatwiej CI będzie też współczuć innym....
Nienawiść... A w czym się przejawia? Jeśli tylko jako uczucie, to nie jest grzechem.
Zaniedbania dobra.... Rób ile możesz. Ale pamiętaj, że nawet Jezus nie pomógł wszystkim, którzy za jego czasów żyli w Palestynie....
Z myśli i czynów nieczystych oczywiście się nawracaj. Ale bez paniki.
Bo faktycznie chyba jest jak piszesz: jeśli większa uwagę zwrócisz na miłość bliźniego część twoich grzechów sama zniknie...
J.