Gość 17.11.2013 13:34

Szczęść Boże!
Kto zsłyła nam kłopoty życia doczesnego?
Pytanie wydaje się banalne, ale ja mam z nim problem. Proszę mi odpowiedzieć, czy ja źle myślę.
Mam od 1,5 roku chorą teściową ( wylew, demencja, wózek inwal.), opiekuję się nią z mężem, robimy przy niej wszystko. Mi się wydaje, że to Pan Bóg zesłał na nas takie ogromne, dodatkowe zajęcie (wcześniej pomagaliśmy sobie i tak, jeśli chodzi o relację ja - teściowa). Może to próba dla nas, abyśmy umieli postępować po chrześcijańsku i opiekować się nią do śmierci. Jest we mnie jednak taki bunt, mam mniej czasu na inne sprawy, już mi nie chodzi o moje sprawy, ale angażuję się bardzo na rzecz dzieci, jestem nauczycielką, dużo pracuję społecznie. A w obliczu choroby teściowej, niestety czas nie jest z gumy, zresztą moje siły też już są na wyczerpaniu. I wtedy ona musi być przecież na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o sprostanie obowiązkom.
A co jeśli to sprawka szatana?
Chciałabym wiedzieć: może to on na nas to zesłał, aby nam "dokopać".
Z jednej strony mam w głowie, że Pan Bóg jest miłosierny i chce dobra dla wszystkich swoich dzieci, ale z drugiej strony jak sobie przypomnę Księgę Hioba...
Czy ja dobrze rozumuję?
Skoro Pan Bóg dał nam wolną wolę i umysł, to sytuacje, gdy możemy wybrać : zrobię tak albo inaczej, powinien zsyłać szatan licząc na to, że wybierzemy to złe rozwiązanie. To chyba kuszenie, mamy wybór dać się skusić lub nie.
A gdy Pan Bóg coś na nas zsyła, to już nie ma tutaj mowy o naszej wolnej woli czy umyśle. Z Panem Bogiem się nie dyskutuje, trzeba przyjmować Jego wolę, być pokornym i z nadzieją, że to, co nam zsyła jest dla nas ( choć tego nie rozumiemy często) najlepsze, bo nas kocha i jest miłosierny!
Ja jestem osobą nawróconą właśnie 1,5 roku temu po decyzji, że z mężem po 14 latach życia bez Boga, tylko po ślubie cywilnym, wzięliśmy ślub kościelny. W ciągu tamtych 14 lat byłam mocno zainteresowana ezoteryką itp.
Krótki czas po naszym ślubie kościelnym nagle zaczęłam słyszeć bardziej i rozumieć ( co jest ważniejsze) Słowo Boże! Oczy mi się otworzyły na wiele rzeczy! Książek ezoterycznych się pozbyłam, wszystkiego, co związane było z "tamtym" życiem. W głowie miałam tylko "Jest jeden Bóg". Zrobiłam sobie prawdziwy rachunek sumienia, który zajął mi ( jego rozważanie) 3 lub 4 godziny! Wyspowiadałam się z całego życia.
I właśnie wtedy zaczęły się problemy: ta choroba teściowej, kłopoty finansowe, moje zdrowotne i inne. Wszystko nagle nam się zawaliło na głowę. A było przecież już tak pięknie! Brakowało nam tylko Boga i w momencie ślubu kościelnego poczułam Jego bliskość. Nasz jedyny syn był jako ministrant przy ołtarzu, byli tylko świadkowie i my. Było pięknie, płynęły nam łzy szczęścia.
I co? Wszystko potem się zawaliło! Ja sobie pomyślałam, że może to sprawka szatana, któremu wymykamy się z rąk z mężem?! No wszystko na to wskazuje, jak by chciał nam powiedzieć: i co wam po tym ślubie kościelnym? Mało macie teraz problemów? Gdzie wasz Bóg? Jak byliście przy mnie ( czytaj: w grzechu), nie było wam tak źle!
Proszę mi wyjaśnić, czy ja to dobrze interpretuję?
Odmawiam różaniec, czytam biblię, rozważam ją, jestem lektorem w naszej parafii, czytam co niedzielę na mszy św. Słowo Boże.
Bóg zapłać za odpowiedź!

Odpowiedź:

Szczerze? Jedyne co mogę uczciwie powiedzieć to to, że nie wiem. Nie wiem jaka jest przyczyna tego, że zaczęły się w waszym życiu takie trudne chwile...

Mam matkę, która właściwie nie bardzo już wie, na jakim świecie żyje. Też trzeba się nią opiekować. Pobyć z nią. Jest nas do tego więcej (mam rodzeństwo), ale i tak łatwe to nie jest. Zabiera sporo czasu i sił. Nie mówię, że dezorganizuje życie, bo trwa to na tyle długo, że życie na powrót się zorganizowało, tylko inaczej. Gdy dodać do tego inne kłopoty zdrowotne członków rodziny, wesoło nie jest. Nie jestem pewien dlaczego nas (rodzinę) to spotkało. Traktuję to jako krzyż. Czyli Bóg się na to zło zgodził, pozwolił bym je dźwigał i tyle. Tyle pisałem o miłości, teraz mam pokazać, jak sam kocham. Nie widzę tego a kategoriach zemsty Pana Boga za coś, jakiejś jego złośliwości czy czegoś podobnego. Nie. Po prostu idąc przez życie trafiłem w końcu na takie miejsce, więc trzeba iść dalej i nie zdradzić ideałów, którymi żyłem. Dawniej było łatwiej, teraz trudniej. I tyle....

Nie wiem dlaczego wy z mężem przeżywacie owo doświadczenie. Czytając to co piszesz z początku myślałem, że jest podobnie jak ze mną. Ale jak potem doczytałem, że niedawno uporządkowaliście swoje życie... To pomyślałem, że cała tę sytuację można rzeczywiście potraktować jako pewną próbę albo i nawet  jako jakąś pokusę przeciw wierze. Ale nie wiem. Naprawdę nie wiem.

Co robić? Ano dalej to co robicie. Trwajcie w miłości. Kochajcie, choć jest to trudne i być może zdemoluje wasze dotychczasowe życie. Wierne trwanie w miłości to skarb, który zachowacie na całą wieczność...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg