Gość 16.09.2013 23:09
Dzień dobry! Mam pytanie, które co prawda było już poruszane, ale i tak odpowiedź nie rozwiała moich wątpliwości: Czy przeklinanie (używanie wulgarnych słów) jest grzechem? Jeśli tak, to dlaczego? Bo ktoś sobie wymyślił, że są niestosowne? Czy słowa, które zostały wypisane ze słownika przekleństw, jak np. "zaje*iście" przestają być grzechem? Czy przeklinać można np. podczas opowiadania kawału, który, żeby był śmieszny, musi zawierać niecenzuralne słowa?
Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam!
A kolejna odpowiedź rozwieje Twoje wątpliwości? Może powinieneś spytać kogoś innego?
Żeby odpowiedzieć na pytanie dlaczego pewne słowa są uważane za niecenzuralne a pewne nie trzeba uświadomić sobie, że znaczenie wszystkich bez wyjątku słów wynika z pewnej umowy. Stół nazywamy stołem, bo w takiej tradycji wyrośliśmy i tego nie kwestionujemy. Pociąg jest dla nas pociągiem (a nie wlakiem, choć lokomotywa wlecze za sobą wagony) bo tak to przyjęliśmy. Uznaliśmy pewne słowa za obraźliwe, inne za niecenzuralne, ordynarne a jeszcze inne za przekleństwa. Poza małymi wyjątkami nie ma się na co oburzać. Tak się umówiliśmy i koniec. A jeśli Ci to nie pasuje, to pomyśl sobie jak byś się poczuł, gdyby ktoś z uśmiechem na twarzy Ci powiedział, ze jest z ciebie kawał pier... skur... . Nie obraziłbyś się bo ten człowiek powiedziałby że jego zdaniem te słowa nie są obraźliwe? Wolne żarty.
Używanie wulgarnych słów jest większym grzechem kiedy słowa te są używane pod adresem innych osób by je obrazić, zranić dotknąć. Także wtedy, gdy nazywany tak człowiek tego nie słyszy. Mniejszym gdy ktoś używa takich słów w charakterze, w jakim inni stosują często sporykane "eeeeeee": "pojechałem eeeee na wakacje eeeeee i nie byo mnie eeeee w pracy eeeee". Ale używanie wulgarnych słów jest złem, bo zohydza naszą rzeczywistość sprowadzając ją do poziomu rynsztoka (kanalizacji, bynajmniej nie burzowej).
Warto zwrócić uwagę, że to, czy konkretne słowo jest ordynarne czy nie. Swego czasu pewien szanowany dziennikarz w Gazecie Wyborczej napisał, że ktoś nas robi w ... i tu padło owo nieszczęsne słowo. W niektórych regionach Polski nie jest ono uważane za niecenzuralne. Ale np. na Śląsku - bardzo. W takim wypadku dziennikarz ów nie popełnił oczywiście grzechu. Nie wiedział, że to słowo w pewnych rejonach Polski jest uważane za bardzo obraźliwe. Nie miał intencji obrażenia. Można się sprawę nie przejmować....
Napisałem wcześniej, że poza małymi wyjątkami nie ma się co oburzać, ze pewne słowa uznajemy za cenzuralne, inne nie. Owym wyjątkiem są słowa neutralne, które z mało zrozumiałych względów nagle dla niektórych stają się niecenzuralne. Odpuściłem sobie przed laty walkę o słowo, oznaczające opowiadanie bzdur, bajek, rzeczy mało kompletnie nieważnych czyli - po śląsku - pierdół. Jak słowo brzmi - można się domyślić. Można je zamienić równie pięknym śląskim "fanzolić". Ma nieco inny odcień znaczeniowy, ale niech będzie. Trudno mi jednak pogodzić się z faktem, ze dla niektórych słowo określające czynność sypania pieprzem, czyli "pieprzenie", stało się słowem niecenzuralnym. Bo boję się, że niebawem ktoś oburzy się, jak powiem, że chcę zupę "posolić", za to pewnie nie miałby nic przeciwko tem, gdybym stworzył neologizm "popapryczyć", choć brzmi to słowo jakoś podejrzenie ;) Zasadniczo jednak chcąc nie chcąc powinniśmy zgodzić się z przyjętą językową konwencją. Te słowa są komplementami, tamte są obraźliwe. A jeszcze inne - niecenzuralne.
J.