zwykła dziewczyna 26.05.2013 14:38
Witam
Mam problem z mamą nie wiem jak z nią rozmawiać gdyż wszystko co robię bierze za grzech. Mam 26 lat i chciałabym żyć po swojemu. Z narzeczonym wynajęliśmy mieszkanie jeszcze w nim nie mieszkamy bo do ślubu 3 mies ale trzeba powoli posprzątać urządzić a dla niej to grzech. I strata pieniędzy bo po ślubie powinniśmy mieszkać dalej u rodziców żeby zaoszczędzić a ona pozwoli nam raz w miesiącu na spotkanie nocne i .... Ciężko mi. Rok temu przygarnęłam psa ze schroniska kiedy wrócę z pracy biorę go czasem na ręce i liże mnie po policzku a ja dam mu buziaka w nos to też grzech i już zoofilia. O tym jak śpi mi w nogach w nocy to już nie wspomnę masa awantur i mówienia że jestem nienormalna i obrażam Boga swoim zachowaniem bo pies to powinien na łańcuchu a nie z człowiekiem. Ja nic złego w tym nie widzę ale może się mylę. O miłość walczyłam kilka lat bo chłopak był w seminarium rok ale zrezygnował i po jakimś czasie zaczęliśmy się spotykać, ale to już go przekreśliło. Znaliśmy się ok 12 lat i przyjaźniliśmy wcześniej każde z nas miało inne drogi kiedyś się złączyły i o to były wojny bo to już nie kłótnie. Bo jakby mnie kochał to od początku a teraz z braku laku jest ze mną. Bo mnie nie może pokochać i nigdy kochać nie będzie a ja tylko życie zmarnuję. Mam ochotę wyprowadzić się już natychmiast i zerwać kontakty ale to mama, kocham ją mimo, że mnie rani. Wiem że to przez to ze sama mnie wychowywała, bo nie chce mi powiedzieć kim był mój ojciec. Ale zawsze wszystko było grzechem i jak już nie ma argumentów to Bóg wchodzi a ja go obrażam swym postępowaniem. Co mam robić?
Co robić? Przede wszystkim nie daj sobie wmówić, że to co robisz jest grzechem. Ani zabawa z psem, ani tym bardziej to, ze razem z narzeczonym urządzacie mieszkanie ani nic z tego, o czym wspomniałaś w pytaniu. Masz rację, nie ma w tym niczego złego...
Nie przejmuj się też tym, że zdaniem mamy narzeczony powinien być z Tobą od początku. Dojrzeliście do decyzji teraz i tak jest dobre... A co zrobić z mamą...
Nie zrywaj kontaktów. Ale też nie pozwalaj mamie na to, by decydowała o Twoim życiu. W sprawie miejsca mieszkania i wielu innych. Jesteś dorosła, łączysz się ze swoim mężem, pewnie niebawem będziecie mieli dzieci.... Więc zakładacie rodzinę i to wy teraz za nią odpowiadacie. Nie Twoja czy narzeczonego matka. Można oczywiście słuchać rad, ale ani nie macie obowiązku, ani nawet nie powinniście pozwolić decydować rodzicom w sprawach waszego życia.
Psychologowie mówią czasem o "toksycznych rodzicach". Obawiam się, że relacje Twoje i Twojej matki to właśnie taki przypadek. Twoja matka nie potrafi się pogodzić z myślą, ze odchodzisz, a jej rola się zmienia. Chciałaby ciągle decydować. Ale tak nie można. Jedynym znanym mi wyjściem z sytuacji jest nieustępowanie. Z miłością, szacunkiem, ale nieustępowanie. Nie wiem jak będzie u Ciebie, ale znałem sytuacje, że rodzice szantażowali swoje dzieci, byle ich było na wierzchu. Oczywiście ten szantaż polegał na udawaniu choroby, niezaradności, na powoływaniu się na czwarte przykazanie ( to Cię pewnie czeka, bo matka już teraz tak robi) i jeszcze parę innych. Nie możesz ustępować. Do mamy musi dotrzeć, ze nie możesz być wiecznie jej damą do towarzystwa czy niańką. Czy to kiedyś zrozumie... Nie wiem....
Warto w takich sytuacjach, by matka znalazła sobie jakieś zajęcie. Dobrze jeśli pracuje, ma koleżanki, jakieś zainteresowania...
Nie wiem co napisać więcej.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
J.