marko123 05.07.2012 21:28
Wydaje mi się, że takie tłumienie myśli o tematyce seksualnej może być szkodliwe. Uważam, że jeśli do głowy przychodzą myśli np. na temat bliskości seksualnej(jak to jest, bez podniecania się tym), jak wygląda ten ważny w życiu małżonka akt(znowu jak wcześniej bez myślenia w kategoriach podniecania się).
Uważam również, że nie da się patrzeć na podobające się chłopakowi dziewczyny tak jak na innych chłopaków. Przecież chyba nic złego w tym, że ktoś taki popatrzy na ładne nogi, włosy, czy twarz dziewczyny. Nie po to by mieć przy tym doznania seksualne jako takie, ale po prostu to bardzo naturalne, że mężczyznom podobają się dziewczyny i nie ma co tego tłumić, bo nigdy ktoś taki się nie ożeni.
Potrzeba seksualna jest faktem i jest ona zaspokajana w kontaktach z płcią przeciwną. Nie można sobie wmawiać, że ta potrzeba pojawia się dopiero z chwilą wejścia w związek małżeński. Ja rozumiem naukę Kościoła na temat cielesności itd. itp. Szanuję tą naukę i naprawdę z nią się utożsamiam, lecz nie akceptuje takiego lęku przed myśleniem o seksie, seksualności człowieka wśród niektórych katolików.
Z doświadczenia wiem, że im bardziej panicznie odrzucałem myśli o seksualności człowieka, nawet w sytuacjach kiedy widziałem ładną dziewczynę, tym gorsze reakcje były mojego organizmu. Ja robiłem to natrętnie, gdy tylko nachodziła jakakolwiek myśl o tym, że w ogóle kobieta może się podobać mężczyźnie jako osoba seksualna.
Szczerze napisałem ten list, ponieważ na tym portalu zbyt dużo się mówi o tym kiedy jest grzech a kiedy nie(można zgłupieć jak ktoś czyta o tym zbyt dużo) a nie mówi się dużo o tym jak żyć z tą sprawą która faktycznie dotyczy każdego młodego człowieka.
Dobrze myślę, Pan też się ze mną z tym zgadza?
Seksualności nie trzeba się bać, bo jest czymś naturalnym. To nie jest tak, że każde spojrzenie na kobietę, każde poruszenie w tym względzie, nawet to powstające wbrew woli człowieka, zaraz jest grzechem. Problem w tym, że jest też druga strona medalu: folgowanie swoim namiętnościom pod pretekstem tego, że trzeba zdobyć odpowiednią wiedzę, że to jest normalne itd itp. Odpowiadający w serwisie internetowym nie siedzi w niczyjej głowie. Nie wie, z jakimi problemami ten człowiek się boryka i czy przesadza w jedną czy drugą stronę. Teologia moralna jest jaka jest. I zgodnie z nią trzeba odpowiadać.
Jeśli ktoś pyta o problem masturbacji, to nie można mu napisać, że nie jest to grzechem, bo byłoby to sprzeczne z teologia moralna. Gdy pyta o fantazjowanie o seksie - podobnie. Ale gdy mówi o natrętnych myślach w tym względzie, wtedy pada przecież odpowiedź, że niechciane myśli nie są grzechem. Czyż nie?
Pozostaje poradzić jedno: jeśli czytanie odpowiedzi na tym portalu wprowadza w twoją dusze zamieszanie, to nie czytaj. Znajdź stałego spowiednika i z nim konsultuj swoje wątpliwości. Na pewno z tego względu, że Ty - jak Ci się wydaje - przesadzasz w lęku przed seksualnością - nie można pisać tak., jakby grzechy przeciwko 6 przykazaniu w ogóle nie istniały...
J.