Gość 04.05.2012 14:37

Szczęść Boże. Zbliżają się wakacje i mam dylemat związany z wypoczynkiem dzieci. Jesteśmy praktykującymi katolikami i do zeszłego roku spędzaliśmy wakacje wyłącznie w gronie rodzinnym. Po części to kwestia wieku dzieci ( obecnie 11 i 13 lat, a w zasadniczej mierze - bardzo ograniczonych finansów. Na tyle jest kiepsko, że bardzo ograniczamy wyjazdy nawet do bliskiej rodziny, ale będącej na drugim końcu Polski, bo to niestety wiąże się ze sporymi wydatkami. Gdziekolwiek jednak jedziemy, mam zawsze rozpoznane okoliczne parafie w zakresie godzin odprawiania Mszy Św.
W zeszłym roku pierwszy raz nasze dzieci skorzystały z obozów sportowych i tu pojawił się problem. O ile u młodszej córki nie było żadnego problemu z organizacją wyjścia grupowego na Mszę św., to u starszej okazało się to być wielkim problemem organizacyjnym, bo "obóz bardzo liczny, w całkowitej głuszy, nawet telefony nie wszystkie i nie zawsze działają i są problemy z transportem". Zaliczka już była wpłacona, obóz z ceną do przełknięcia w porównaniu do innych ofert na rynku, dziecko się cieszyło, że pojedzie na wymarzone konie (a jest to typ domatorki okopanej pomiędzy książkami a komputerem), a ja w rozterce.
Wyposażyłam córkę w wydrukowane czytania przewidziane na te Msze Św., na których nie będzie i posłałam na wakacje.
W tym roku obdzwoniłam ok. 10 innych ośrodków i tylko w jednym nie było zaskoczenia, a w drugim pojawiła się taka opcja na zasadzie "da się radę coś zorganizować dla chętnych".
Niestety w tych miejscach wypoczynek jest zwykle droższy i krótszy niż w miejscu zeszłorocznym. Do tego córka chciałaby koniecznie jechać tam, gdzie już była.
Proszę o poradę jak mam wybrnąć z czystym sumieniem z tego "wakacyjnego problemu".
Magda

Odpowiedź:

Jestem człowiekiem, który dla uczestnictwa w niedzielnej Mszy potrafił potrafił mocno skracać odpoczynkowe plany czy nadkładać kilka godzin drogi, byle tylko w niedziele w kościele być. Wydaje mi się jednak, że nic wielkiego się nie stanie, jeśli córka pojedzie na wakacje tam, gdzie przed rokiem, nawet jeśli nie będzie mogła uczestniczyć we Mszy.

Oczywiście może ją Pani znów zaopatrzyć w wydruki z czytaniami. Pytanie tylko, czy jej chodzenie do Kościoła wynika z potrzeby serca czy robi to dlatego, że Pani na tym bardzo zależy. Jeśli robi to, bo Pani każe, zmuszanie jej do pojechania tam, gdzie będzie mogła chodzić na Mszę tylko wzmoże jej bunt. Jeśli jej samej na Mszy zależy, być może znajdzie sposób, by na nią pójść. Albo odwagę, by o tym otwarcie powiedzieć...

Tak to widzę. I jeszcze jedno: nie wydaje mi się, by spędzanie wakacji tam, gdzie nie ma możliwości uczestniczyć we Mszy, można było uznać za grzech. Inaczej jedynymi, którzy mogliby jeździć w niektóre rejony świata byliby księża, którzy sami sobie mogą Msze odprawić...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg