Gość 27.04.2012 12:59
Mój mąż praktycznie w ogóle nie chodzi do kościoła wyj. Święta i nie przyjmuje sakramentów.Mówi,że nie czuje takiej potrzeby.Bardzo źle i smutno mi z tym jak sama idę z córką.Mąż mógł wynieść to z domu,gdyż jego ojciec rownież jest niepraktykujący.Nie pomagały prośby, krzyki, lamenty itp...Mam już dość takiego traktowania,przecież brał ślub kościelny i to do czegoś zobowiązuje. Bardzo źle mi z tym.Na co dzień mąż również ma trudny charakter.Zastanawiałam się ostatnio nad postawieniem mu ultimatum:Albo zaczyna z nami chodzić do kościoła,albo po prostu przestaniemy być rodziną i będziemy mieszkać osobno.To byłby na pewno drastyczny krok z mojej strony a może by coś zmienił? Jestem już u schyłku wytrzymania nerwowego.Bardzo dużo modlę się za niego, ale sama się zagnębiam i jestem nieszczęśliwa, odpłacam to zdrowiem...Proszę o radę.
Odpowiadający radziłby, by na początek nie traktować niechęci męża do chodzenia do Kościoła jako osobistej zniewagi. Jeśli między wami są jakieś tarcia, to Pani na złość do Kościoła chodzić nie będzie. A przecież nie o to chodzi...
Co zrobić? Proszę cierpliwie dalej chodzić do Kościoła. I nie naciskać na męża, by też chodził. Pani modlitwa na pewno nie pozostanie daremna. Kiedyś pewnie pojedna się z Bogiem...
J.