Gość 19.01.2012 18:44
Jak się odnieść w kontekście moralności do tzw. rajów podatkowych (tj. państw, w których przepisy podatkowe są wyjątkowo łagodne dla obcokrajowców i kapitału zagranicznego), w których istnieje możliwość założenia firm, które są wykorzystywane np. do transferowania zysków i unikania płacenia wyższych podatków w krajach macierzystych.
Dokładniej jak to opisano w Wikipedii:
Raje podatkowe często wykorzystywane są jako element obniżenia kosztów produkcji przez tworzenie fikcyjnych kosztów działalności. Polega to na utworzeniu spółki z siedzibą w takim państwie i wykorzystanie jej do transferowania zysków. Najpopularniejszą metodą jest sprzedaż licencji na znaki graficzne lub praw autorskich do nazw za ogromne sumy, będące znaczną częścią osiąganych zysków. Uwzględnieniu takiego kosztu w rachunku wyników przedsiębiorstwa zmniejsza podstawę opodatkowania, a tym samym firma płaci mniejszy podatek dochodowy. Innym sposobem minimalizacji płaconego podatku w kraju macierzystym jest transfer produktów (półproduktów, towarów etc.) po cenie wytworzenia (podmiot sprzedaje swoje produkty firmie-córce, zarejestrowanej w raju podatkowym, po cenie wytworzenia – w ten sposób nie osiąga on zysku na sprzedaży), zaś firma zarejestrowana w raju podatkowym sprzedaje te produkty z marżą – w ten sposób powstaje zysk (różnica między ceną sprzedaży, a ceną zakupu), od którego płaci się niski podatek.
Czy takie kombinowanie to sprytne wykorzystanie możliwości prawnych (pewnie politycy zdają sobie z tego sprawę) czy też pewne oszukiwanie swojego państwa, w którym de facto dany przedsiębiorca prowadzi działalność?
Czy takie działania są grzechem ciężkim? Nie wiem, co o tym myśleć.
Sam bym teraz odradzał przedsiębiorcom takich praktyk, ale chyba nie powiedziałbym, że jest to grzech ciężki, bo w końcu podatki są płacone, ale innemu państwu i politycy sobie zdają sprawę z takiego stanu rzeczy.
Odpowiadający nie uznałby tego za grzech. Bo w kwestii podatków istotne jest, jakie w danym państwie obowiązują regulacje. Natomiast trzeba by się zastanowić nad moralną odpowiedzialnością tych, którzy mówiąc o sprawiedliwości nie próbują takich machinacji ukrócić.
Patrząc na to, co dzieje się dziś wokół porozumienia ACTA trudno oprzeć się wrażeniu, że państwa (politycy) bardzo dbają o interesy możnych zupełnie nie przejmując się maluczkimi. Wytłumaczenie że ci bogaci dają wiele miejsc pracy nie jest przekonujące. Powoduje, że z firmami możnych trudno konkurować więc ci biedniejsi nie tworzą nowych miejsc pracy. No i rodzi to poczucie krzywdy...
J.