Gość 16.01.2012 16:48
Szczęść Boże
Bardzo proszę o odpowiedź na pytanie: jakie sztuki, sporty, bądź teź systemy walki może trenować katolik? O ile to możliwe prosiłbym o podanie dokładnych stylów (tych najbardziej znanych), które nie kolidują z wiarą. Wiem, że odpowiedzi na podobne pytania były już udzielane, jednak w mojej ocenie są one sprzeczne, dlatego piszę z prośbą o pomoc w jednoznacznym uporządkowaniu tej sprawy. Z jednej strony bowiem mamy gazetę: "Miłujcie się", świadectwa, wspólnoty charyzmatyczne jak Odnowa w Duchu Świętym - wedle, których sztuki walki są źródłem zła. Z drugiej strony mamy: odpowiedzi duchownych, którzy uważają, że sztuki walki (nawet aikido) można spokojnie trenować, jest też kapelan środowiska karate tsunami (w swoich założeniach opierający się głównie na zen), podobno są duchowni, którzy ćwiczą karate i nawet do tego zachęcają. W odpowiedziach udzialanych w serwisach internetowych, wierni dowiadują się, że mogą trenować sztuki walki i .... człowiek się gubi.
Powstaje zatem pytanie: jak to możliwe, że jedni (konkretnie kapłan-kapelan, bądź duchowni odpowiadający w serwisach internetowych) pozwalają na praktykę sztuk walki, a nawet w pewien sposób promują (jak kapłan będący kapelanem). Inni natomiast przewodzą modlitwom o uwolnienie, czy też przestrzegają przed zgubnym skutkiem praktyki sztuk walki, jeszcze inni dają świadectwa działania szatana w tych praktykach... Jeszcze inni uważają, że niektóre ruchy katolickie (właśnie Odnowa w Duchu Świętym, jakieś ruchy charyzmatyczne) - są to po prostu rodzaje sekt w Kościele.
Nakreślony tu obraz sytuacji - to jakby istnienie 2 obozów wewnątrz samego katolicyzmu. Skoro katolicy mają problem z jednomyślnym rozstrzyganiem tych kwestii, to trudno myśleć o jedności wewnątrz samego chrześcijaństwa...
Jak postawiona przeze mnie problematyka ma się do działania Ducha Świętego? Czy jest jakiś nurt w Kościele, gdzie "Boga doświadcza się bardziej, doskonalej" ? Czy jedni są bardziej oświeceni od innych? Czy nawet wewnątrz Kościoła - człowiek znajduje i słucha takiego pasterza - na jakim jest etapie rozwoju duchowego?
Bardzo proszę Odpowiadającego o wyrozumiałość i o niepublikowanie treści pytania. Są to rzeczy skomplikowane i w pewien sposób wstydliwe. Od dłuższego czasu obserwuję w Kościele różnicę zdań w tej materii i w żaden sposób nie jestem w stanie rozstrzygnąć tego w sposób racjonalny.
Kłaniam się i chylę czoła za odpowiedzi na pytania zadawane w tym serwisie.
Przepraszam, ale jak sensownie odpowiadać na pytanie nie publikując go? Przecież nie ma tu nic wstydliwego.
Istota problemu tkwi zapomnieniu przez niektórych o dwóch (z czterech) cnotach kardynalnych: roztropności i i umiarkowaniu. Odpowiadający ma wrażenie, że w ostatnich latach tych cnót niektórym zaczyna mocno brakować. I dlatego są skłonni wyolbrzymiać każde, nawet najmniejsze zagrożenie.
Pójdźmy za logiką tych. którzy wszędzie wietrzą zagrożenie. I powiedzmy o innych, bardzo realnych zagrożeniach.
1. Chodzenie do szkoły jest bardzo poważnym zagrożeniem duchowym. Nie tylko nauczyciele bywają różni. Także uczniowie. Bardzo łatwo w szkole nauczyć się czegoś złego: kpienia z religii, cwaniactwa (ściąganie), przedmałżeńskiego seksu, pijaństwa i narkomanii (koledzy i koleżanki). Czy z tego powodu należy przestać chodzić do szkoły?
2. Bardzo poważnym zagrożeniem duchowym jest chodzenie do pracy. Towarzystwo bywa mocno demoralizujące. Więcej. Jak szef jest zadufanym w sobie (...) człowiek może nauczyć się kląć. A w skrajnym wypadku może zacząć żywić wobec szefa mordercze instynkty. Czy to znaczy, że człowiek powinien porzucić pracę?
3. Wyjście na ulicę też jest bardzo niebezpieczne. Pół biedy, że na ulicy - jak wiadomo - pracują czasem pewne panie, które oferują panom swoje wdzięki. Najgorsze, że można przypadkiem otrzeć się o kogoś, kto praktykuje magię. Czy to znaczy, że nie należy wychodzić na ulicę?
4. Najniebezpieczniejszy zajęciem zaś jest chodzenie po targowisku czy sklepie. Wiadomo, sporo towarów jest z Chin. Kto da gwarancję, że przed wysłaniem ich do Polski jakiś chiński czarownik nie odprawiał nad nimi guseł?
Ucząc się wschodnich sztuk walki można oczywiście trafić na nauczyciela, który prócz techniki będzie przekazywał także niechrześcijańską wizję spraw duchowych. Ale to przed taką pułapką należy ostrzegać adeptów tych sztuk, a nie przed fizycznymi ćwiczeniami (oczywiście przed używaniem tych technik walki na szkodę bliźniego też). Ci, którzy straszą opętaniem z powodu treningu karate, popadają w skrajność. A ta, co oczywiste, przeciwna jest chrześcijańskiej cnocie umiarkowania. I roztropności przy okazji też...
J.