Zatroskana 28.10.2009 14:03
Zalogowałam się na pewnym internetowym forum młodzieżowym. Oczywiście był tam dział "wiara". Większość wypowiadających się osób ma 15 - 19 lat.
Oczywiście na jednego katolika przypada dziesięciu "ateistów", którzy atakują go najprzeróżniejszymi argumentami o braku istnienia Boga. Katolik spytany o dowody na istnienie Pana wymienia cuda, sprawy codzienne, ale przede wszystkim tłumaczy, że Pana Boga nie da się zdefiniować.
Reakcja jest taka, że wypomina się go od głupich, bez argumentów zabrania mu się wypowiedzi. Rzekomi "ateiści" - według mnie ateista nie powinien mieszać się tak gorączkowo w sprawy Kościoła, skoro nie wierzy, stąd ten cudzysłów - mają, jak to sami napisali na forum, świetną zabawę, gdy katolikom brak argumentów.
Smuci mnie to bardzo. Co mam zrobić? Przez Internet nikogo nie nawrócę, łatwo jest siedzieć anonimowo przed monitorem i zgrywać ważniaka, kim to ja nie jestem i czego nie wiem i w wieku piętnastu lat wygłaszać tezy o absurdzie istnienia Boga (jak czyni jeden z forumowiczów), nie przekonam go. Jestem zła, że nie mam argumentów, żeby go powalić na kolana, ale wtedy przypominają przypominają mi się słowa naszego księdza - że jesteśmy jak owce, bezbronne, bez szponów, pazurów i kłów - Pan Bóg mógł nam je dać, ale wtedy musielibyśmy kogoś zranić, a tego nie chcemy, więc pokornie milczymy i przyjmujemy ciosy.
Tylko potem ma wątpliwości, czy taka bierność to nie ucieczka od bronienia Pana Boga? Nie chce być tchórzliwym rycerzem.