pytajnik 05.06.2008 20:41

Szczęść Boże!

Mam pytanie dotyczące NPR. Otóż na portalu zapytaj.wiara.pl Odpowiadający napisał: "(...) Stosowanie NPR nie jest żadnym grzechem Kościół uczy, ze małżonkowie mają prawo sami decydować o ilości potomstwa." (odpowiedź na pytanie użytkownika "felek" z 17-08-2007). Tymczasem na portalu teologia.pl, czytamy: "Jeśli rodzice bez uzasadnionych powodów nie chcą przekazywać życia, grzeszą, nawet jeśli w ograniczeniu poczęć posługują się metodami naturalnymi, dozwolonymi przez Kościół." (cały tekst pod adresem: http://teologia.pl/m_k/zag06-7d.htm#6 ), podobną opinię przeczytałem także na innym portalu, zajmującym się NPRem (nie potrafię podać adresu) - mowa była o współzyciu tylko w jednej fazie, co jest rzekomo tożsame z filozofią antykoncepcyjną. Także mój rachunek sumienia przewiduje taki grzech, aczkolwiek nie kwalifikuje go do materii ciężkiej.

Widzimy więc jasną sprzeczność, oczywiście zarówno opinia Odpowiadającego, jak i redaktora teologia.pl jest zgodna jesli chodzi o totalny brak dzieci, ale jest sprzeczna gdy np. małżeństwo ma trójke dzieci, a może sobie spokojnie pozwolić na piątkę. Wtedy, zdaniem odpowiadającego, grzechu nie ma, zdaniem ks. dr Kaszkowskiego jest - nawet jesli stosuje się NPR.

Moje pytania brzmią więc następująco:
1. Która z tych opinii jest zgodna z nauczaniem Kościoła? Która wiąże sumienia katolików?
2. Czy jeśli rację ma teologia.pl takie postępowanie jest grzechem lekkim czy ciężkim?

Bóg zapłać za odpowiedź!

Odpowiedź:

Kościół nie precyzuje ile dzieci powinna mieć chrześcijańska rodzina. Pozostawia to decyzji małżonków. Trudno mówić o grzechu, jeśli mimo iż stać ich na 5 zdecydują się na 3. Mają prawo tak zdecydować. Nawet gdyby zdecydowali się tylko na 1 dziecko. Jedynym kryterium, wedle którego mogliby uznać w tej kwestii swój grzech, jest ich własne sumienie. A nie ludzkie gadanie...

W Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym czytamy:

Małżeństwo i miłość małżeńska z natury swej skierowane są ku płodzeniu i wychowywaniu potomstwa. Dzieci też są najcenniejszym darem małżeństwa i rodzicom przynoszą najwięcej dobra. Bóg sam to powiedział: "Nie jest dobrze człowiekowi być samemu" (Rdz 2,18), i "uczynił człowieka od początku jako mężczyznę i niewiastę" (Mt 19,14), chcąc dać mu pewne specjalne uczestnictwo w swoim własnym dziele stwórczym, pobłogosławił mężczyźnie i kobiecie mówiąc: "bądźcie płodni i rozmnażajcie się" (Rdz 1,28). Dlatego prawdziwy szacunek dla miłości małżeńskiej i cały sens życia rodzinnego zmierzają do tego, żeby małżonkowie nie zapoznając pozostałych celów małżeństwa, skłonni byli mężnie współdziałać z miłością Stwórcy i Zbawiciela, który przez nich wciąż powiększa i wzbogaca swoją rodzinę. Małżonkowie wiedzą, że w spełnianiu obowiązku, jakim jest przekazywanie życia i wychowywanie, obowiązku, który trzeba uważać za główną ich misję, są współpracownikami miłości Boga - Stwórcy i jakby jej wyrazicielami. Przeto mają wypełniać zadanie swoje w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności oraz z szacunkiem pełnym uległości wobec Boga; zgodną radą i wspólnym wysiłkiem wyrobią sobie słuszny pogląd w tej sprawie, uwzględniając zarówno swoje własne dobro, jak i dobro dzieci czy to już urodzonych, czy przewidywanych i rozeznając też warunki czasu oraz sytuacji życiowej tak materialnej, jak i duchowej; a w końcu, licząc się z dobrem wspólnoty rodzinnej, społeczeństwa i samego Kościoła. Pogląd ten winni małżonkowie ustalać ostatecznie wobec Boga. Niech chrześcijańscy małżonkowie będą świadomi, że w swoim sposobie działania nie mogą postępować wedle własnego kaprysu, lecz że zawsze kierować się mają sumieniem, dostosowanym do prawa Bożego, posłuszni Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który wykłada to prawo autentycznie, w świetle Ewangelii. Boskie prawo ukazuje pełne znaczenie miłości małżeńskiej, chroni ją i pobudza do prawdziwie ludzkiego jej udoskonalenia. Tak więc małżonkowie chrześcijańscy, ufając Bożej Opatrzności i wyrabiając w sobie ducha ofiary, przynoszą chwałę Stwórcy i zdążają do doskonałości w Chrystusie, kiedy w poczuciu szlachetnej, ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności pełnią zadanie rodzenia potomstwa. Spośród małżonków, co w ten sposób czynią zadość powierzonemu im przez Boga zadaniu, szczególnie trzeba wspomnieć o tych, którzy wedle roztropnego wspólnego zamysłu podejmują się wielkodusznie wychować należycie także liczniejsze potomstwo. (Całość TUTAJ

Nie tak dawno pisałem o granicy między grzechem (lekkim) a zupełnym brakiem grzechu. Powtórzę: ta granica bywa nieostra. Przykład?

Tym razem modlitwa. Czy opuszczenie modlitwy jest grzechem? Ot problem. Jeśli ktoś raz opuścił modlitwę poranną czy wieczorną, to wedle teologów moralnych nie ma problemu. Na pewno znajdą sie jednak ludzie, którzy stwierdzą, że takie jednorazowe opuszczenie modlitwy może przynieść jakieś złe skutki dla wiary i życia człowieka. Bo może stać się początkiem jakiegoś lekceważenia modlitwy. Daleko temu jeszcze do poważnej winy w tym względzie, ale przecież trzeba przeciwstawiać sie każdemu złu. Prawda? Idąc takim tokiem myślenia bardzo szybko można dojść do wniosku, ze jednorazowe opuszczenie modlitwy to poważny grzech.

Inny przykład. Siedzisz sobie spokojnie przy komputerze i czytasz tę odpowiedź. Co w tym złego? Nic. Ale pomyśl sobie, iloma pożyteczniejszymi sprawami mógłbyś sie w tej chwili zająć. Np. rozmową z mamą, (nie zaniedbujesz się w czwartym przykazaniu?) pomocą sąsiadowi... A może powinieneś popracować jako wolontariusz w hospicjum? A może chora babcia czekała dziś na Twoja wizytę? W ogóle jak możesz tak spokojnie siedzieć, gdy w tej chwili kilka osób na świecie umiera z głodu, Czy nie powinieneś się ruszyć i coś zrobić? A Ty siedzisz przed komputerem i zużywając niepotrzebnie prąd przyczyniasz sie do wzrostu efektu cieplarnianego, przez który kolejne rzesze ludzi będą głodować...

Po co te przykłady? By pokazać, że zawsze znajdzie się w swoim życiu coś, co można zrobić lepiej. Nigdy nie będziemy idealnie czyści. Na pociechę możemy mieć tylko to, że bezgrzeszny Jezus też nie nakarmił wszystkich głodnych na świecie i nie uzdrowił wszystkich chorych... Widać Bóg nie wymaga od nas niemożliwego.

Czy tak samo można patrzyć na kwestię liczby potomstwa? Teoretycznie tu sprawa jest poważniejsza. Ale czy zastanawiałeś się, jak wielką krzywdę można wyrządzić jakiejś rodzinie pisaniem, że są za mało wielkoduszni i ze powinni mieć 5 dzieci? Nie, nie chodzi o to, że zdecydują sie na więcej dzieci. Ale że zaczną widzieć w tym grzech ciężki i przestaną chodzić do komunii... Niestety, jest peewna grupa pobożnych katolików, która wbrew nauczaniu Kościoła zabrania metod naturalnych. Jest to ewidentnie niepotrzebne obciążanie ludzkich sumień...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg