ona_31 10.05.2006 13:31

Kościół naucza, że głową rodziny jest mąż, ojciec. Jednocześnie Kościół naucza równości mężczyzny i kobiety... To nie jest sprzeczność???
No bo jeśli być głową rodziny oznacza podejmować, po konsultacjach, ostateczne, ważne decyzje uwzględniając dobro wszystkich członków rodziny i rola ta przypada zawsze mężczyźnie po prostu dlatego, że jest mężczyzną no to... jak obronić tu twierdzenie o równości skoro twierdzi się tym samym, że kobieta nie jest zdolna podjąć trafnej decyzji dla dobra całej rodziny po prostu dlatego, że jest kobietą? Dalej, jeśli dokonać dobrego wyboru w ważnych sprawach rodzinnych znaczy być otwartym na natchnienia dane od Boga, rozeznać je i przyjąć, to to oznacza, że kobieta nie jest zdolna do tego bo jest kobietą? A jeśli nie jest zdolna z natury do rozeznania woli Boga to można mówić o równości z mężczyzną, który z natury taką zdolność ma?
Zatem z założenia, że mężczyzna jest głową rodziny otrzymujemy wniosek o bardzo głęboko sięgającej nierówności- nie jakiejś społecznej ale o nierówności wobec Boga....i to po prostu z natury.
Jak tłumaczyć tą sprzeczność?

Odpowiedź:

Czy mężczyzna jest głową rodziny? Tak zazwyczaj jest. Ale w wielu środkowiskach kobieta kieruje rodziną. Tyle że nie jest to ścisle zwiazane z nauczaniem Kościoła. Proszę zajrzec do Katechizmu Kościoła katolickiego. Odpowiadajacy nie znalazł tam nigdzie stwierdzenia, że mąż jest głową rodziny.

Wyczytał za to między innymi (1606-1607):

"Każdy człowiek doświadcza zła wokół siebie i w sobie. Doświadczenie to dotyczy również relacji między mężczyzną i kobietą. Od najdawniejszych czasów ich związek był zagrożony niezgodą, duchem panowania, niewiernością, zazdrością i konfliktami, które mogą prowadzić aż do nienawiści i zerwania go. Ten nieporządek może ujawniać się z mniejszą lub większą ostrością, może też być bardziej lub mniej przezwyciężany, zależnie od kultury, epoki i konkretnych osób; wydaje się jednak, że ma on charakter powszechny.

W świetle wiary należy powiedzieć, że ten nieporządek, którego boleśnie doświadczamy, nie wynika z natury mężczyzny i kobiety ani z natury ich relacji, ale z grzechu. Pierwszym skutkiem zerwania z Bogiem, czyli pierwszego grzechu, było zerwanie pierwotnej komunii mężczyzny i kobiety. Ich wzajemna relacja została wypaczona przez ich wzajemne oskarżenia; ich pociąg ku sobie, będący darem Stwórcy, zamienił się w relację panowania i pożądliwości; wzniosłe powołanie mężczyzny i kobiety, by byli płodni, rozmnażali się i czynili sobie ziemię poddaną, zostało obciążone bólem rodzenia dzieci i trudem zdobywania pożywienia".

Może warto już przestać myśleć o małżeństwie jako instytucji, w której ktoś musi nad kimś panować. Przecież w prawdziwej miłości nie ma na to miejsca. A to kto jaką w związku zajmuje "pozycję" zostawmy już samym małżonkom. Wiadomo, że nie wszyscy lubią przewodzić, rządzić itd...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg