Katarzyna 16.02.2005 13:07
Witam, przeczytałam Waszą odpowiedź na pytanie Anny chorej na SM, która skorzystała z wizyt u bioenergoterapeuty, po których czuje się znacznie lepiej. Z odpowiedzi wynika, że Anna zrobiła źle. Nasuwa mi się w związku z tym parę wątpliwości. Dlaczego "nieznane" uważa się z góry za złe? Przecież Pan Jezus powiedział "po owocach ich poznacie..". Anna czuje się lepiej i nie czuje się opętana (chyba, że wmówi jej to nadgorliwa rodzina). Wydaje mi się, że jest pewna różnica miedzy korzystaniem z usług wróżki, odwoływaniem sie do czarów i spirytyzmu a korzystaniem u usług bioenergoterapeuty. Sprawa Anny zainteresowała mnie również dlatego, że mam koleżankę z czasów studiów również chorą na SM. Wiele lat leczyła sie u różnych specjalistów. Efektów niestety nie było, lub bardzo nie trwałe. Prawie nie mogła się poruszać o własnych siłach. Lekarze zdecydowanie odradzali jej ciążę. Ktoś poradził jej pewnego bioenergoterapeutę. Nie bez oporów i wątpliwości zdecydowała się na terapię.Nie od razu,ale po pewnym czasie stanęła na nogach o własnych siłach. Jest ciągle chora, ale może normalnie żyć. Lekarze nie potrafią tego wytłumaczyć. Mogła zrezygnowć z leków, zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Są szczęśliwi. Proszę nie zrózumieć mnie źle, nie podważam tego co jest napisane w KK, ale czy "praktyki magii i czarów" należy rozciągać również bezkrytycznie na całą bioenergoterapię? Ten pan, który "leczył" moją koleżankę nie odwoływał się do złych mocy. Sam twierdził, że nie wie jak to się dzieje, że potrafi komuś pomóc. Czy w związku z tym powinien tego nie robić? A może te jego zdolności pochodzą od Boga?
Nie wiem. Ale czy w zwiazku z tym należy zakładać, że pochodzą od szatana?
Pozdrawiam -