A. 23.11.2004 16:50

Podczas Mszy Św. ksiądz nawoływał do otworzenia się na Jezusa. Mówił o ludziach, którzy cały czas mają serce otwarte dla Niego. Przytoczył przykład młodych dziewcząt, które podczas adoracji miały uśmiechnięte i spokojne twarze. Przypomniałam sobie, że ja w Kościele tez kiedyś widziałam młodą uśmiechniętą dziewczynę, która cały czas miała złożone ręce. Pomyślałam, że jej zazdroszczę. I w tym momencie podczas tej Mszy Św. ręce same zaczęły mi się składać, serce zaczęło mi mocno walić, w głowie uczucie nie do opisania, a na twarzy bez udziału mojej świadomości i bez świadomej pracy mięśni mimicznych pojawił się szeroki uśmiech. Trwało to około 5 min. Świadkiem tego był mój mąż. Czy to wpływ charyzmatycznego kazania księdza? Czy to jakaś autosugestia? Czy po prostu mogę uznać, że zostałam dotknięta przez Pana Jezusa?

Odpowiedź:

Trudno ocenić co i dlaczego się stało. Pani opis trochę dziwnie brzmi. Wyglądałoby to na jakiś specjalny dar, ale nie sposób się tu jednozncznie wypowiedzieć.

Prawda o ludzkim uśmiechu może być znacznie prostsza. Człowiek który jest blisko Boga, ma w sercu pokój. Wypływa on ze świadomości, że jesdt się pod Jego opeiką, że nie dzieli nas żaden grzech. Ten pokój promieniuje na całego człowieka, także na jego twarz. Stąd na twarzach ludzi zatopionych w modlitwie czy też starających się żyć na codzień z Bogiem często gości uśmiech. Nic w tym nadzwyczajnego...

O smutnym obliczu ludzi uwikłanych w grzech napisał już autor Księgi Rodzaju w historii o Ablu i Kainie (Rdz 4, 6-7)

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg