Stasiek-j
20.04.2004 22:11
Niedawno dowiedziałem się, że dwie z moich koleżanek z klasy, których bym o to nie podejrzewał, nie chodzą do kościoła, bo nie czują takiej potrzeby. Mówią nawet, że chciałyby ją mieć, ale ona nie przychodzi. Czy mogę im jakoś pomóc oprócz modlitwy w ich intencji?
A przy okazji, to jak można przekazać wiarę niewierzącemu koledze? Czy tu również zostaje jedynie modlitwa? Aha, dodam, że wszystkie wymienione tu osoby (łącznie ze mną) uczęszczają do klasy 3 gimnazjum.
Odpowiedź:
Wiara jest łaską. Można kogoś do niej podprowadzać, ale ostatecznie nie można jej człowiekowi dać. To może zrobić tylko Bóg. Tyle że chyba piszesz o osobach ochrzczonych. A ten sakrament daje taką łaskę. Na ile porzucenie wiary jest czyjąś winą zostawmy Bogu. Nie sposób jednak nie zauważyć, że wielu ludzi po prostu o nią nie dba. Nic dziwnego, że "troski doczesne i ułuda bogactwa" (zob. Mt 13,22) powodują, że ziarno Słowa Bożego pozostaje w nich bezowocne...
Niewierzącemu koledze najlepiej przekażesz swoją wiarę, jeśli sam będziesz żył po chrześcijańsku. Pamiętaj przy ty, że - jak mawiał jeden ze świętych - chrześcijaninowi wolno wszystko oprócz grzechu. Wierzący wcale nie musi być nieudacznikiem...
Co do owych koleżanek... To wyjątkowo paskudne tłumaczenie. Wynika z niego bowiem, że do Boga trzeba się tylko zwracać, jeśli się ma taką potrzebę. Kiedy nie, można Go ignorować. Dziś wielu przyjmuje podobną postawę. Bogiem dla takiego człowieka jest on sam, a Bóg prawdziwy jest po to, by zaspokajać potrzeby. Robi się z Niego kogoś na wzór ducha z lampy Alladyna. A przecież jesteśmy tylko pyłkiem na wietrze historii. Prędzej czy później przychodzi dzień, w którym to odkrywamy... Lepiej już gdziś, gdy zdrowie i szczęście dopisują, pamietać o pierwszym przykazaniu: "Nie będziesz miał bogóc cudzych przede Mną" i przychodzić do Tego, który co niedzielę zaprasza nas na swoją Ucztę...
J.