HELENA
17.02.2004 12:23
mam 11 alt i mam kuzyna któremu w styczniu 2003 roku zmarła mama !!! była barsdzo dobrym człowiekiem!!1 pzostawiła po sobie trosie dzieci mojego kuzyna i dwie kuzynki nikt nie móg sie z tym pogodzic ! była ona chora na nieuleczalna chorobę płuc i serca! uratować ją mugł tylko przeszczep tychy narzadow (serca i płuc) ale był jeden problem1 ona była tak szczupłai bardzo mało wazyła a wiec musiała miec te narzady od małego dziecka! ale męczyła sie pól roku1 pozostawiła po sobie smutek w naszych sercach!!! moje pytanie brzmi dlaczego? czemu dla innych jest ratunek a dla niej nie !!! a co w tym jest najgorszego moja babcia (jeje mama) jeszcze zyje i ona musiała przerzywac smierc swojej córki!! dlaczego?
Odpowiedź:
Piszący te słowa nie odpowie na Twoje pytanie. Bo na pytanie o sens cierpienia konkretnego człowieka odpowiedź zna Bóg, sam zmarły i może najbliżsi. Często zresztą ci ostatni odkrywają go dopiero po latach...
Trzeba jednak przypomnieć pewną fundamentalną prawdę: śmierć nie jest końcem w sensie absolutnym. Jako chrześcijanie wierzymy w zmartwychwstanie i życie wieczne. Przypominają nam to słowa prefacji pogrzebowej: „(...) choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w przyszłej nieśmiertelności. Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie (...)”.
Nasz Bóg też przeżył umieranie. W wielkim bólu, na krzyżu. Cierpieli także Jego najbliżsi. Ale zmartwychwstał. Wierzymy, że my też zmartwychwstaniemy i wszyscy się kiedyś spotkamy...
J.