rafał
08.05.2003 19:46
A gdzie jest miejsce na sprawiedliwość? W nawiązaniu do pytania i odpowiedzi o traktowanie małżeństw niesakramentalnych zapytuję:
Czy to pojęcie jest obce nauce katolickiej?
W odpowiedzi mowa jest o miłosierdziu dla innych i że nienależy im zazdrościć , zgadzam się z całej rozciągłości, ale gdzie tu jest miejsce na sprawiedliwość ?
Podkreślę jeszcze raz że codzi o porównanie traktowania morderców, złodziei, gwałcicieli i temu podobnych których kościół traktuje lepiej niż częstokroć bardzo dobrych ludzi naprawdę uczciwych i prawie pod każdym względem prawdziwie zasługujących na nzjwyższy szacunek.
Jeżeli dodam że część z nich była wcześniej maltretowana i to było powodem rozwodu!!! nie kaprys!!! to stawianie kryminalistów jednak wyżej jakby tego nie interpretować ( bo dopuszczenie do sakramentów i rozgrzeszenia bandytów jednak zdecydowanie wskazuje na ciężar zbrodni o niższej wadze niż w przypadku związków niesakramentalnych)
jest trochę wypaczeniem nauki Chrystusa .
Przynajmniej większość normalnie czujących ludzi w swoim sumieniu oceni na pewno że to nie jest sprawiedliwe. Nie idzie o to by zbrodniarzom odciąć dostęp do Boga ale o to by tych drugich do Niego dopuścić.!
Dlaczego ci ludzie muszą żyć do końca życia na marginesie społeczności katolickiej? Zostali skrzywdzeni wiele razy w życiu nie ze swej winy i są nadal poniżani nawet w ostatnim miejscu gdzie mogliby uzyskać przebaczenie. To nie jest ani sprawiedliwe ani miłosierne ani nawet ludzkie. A swoją drogą są wypowiedzi Pana Jezusa które niekoniecznie są interpretowane przez teologów katolickich zgodnie ztym co mówia ale raczej w zgodzie z tym co jest dla duchowieństwa wygodniejsze. Ale w tym przypadku akurat sztywno trzymamy się takiej interpretacji.
Przepraszam że piszę to zbyt emocjonalnie ale mimo że nie jestem w takiej sytuacji to nawet jako człowiek jestem poruszony tym odżucaniem wielu niewinnych ludzi za coś co jest wprawdzie niewłasćiwe ale przecież nie powinno być niewybaczalne!
Odpowiedź:
Jak to napisaliśmy już w ostatniej odpowiedzi jest różnica między zgrzeszeniem a trwaniem w grzechu. W tym drugim przypadku nie możliwości rozgrzeszenia, skoro spowiadający się nie chce zmienić swojego życia. Bo nie żałuję. Dodajmy, morderca, który chce nadal mordować także rozgrzeszenia nie otrzyma. Jeśli nawet ksiądz go udzieli, bo penitent udawał że żałuje, to spowiedź będzie nieważna... Nie chodzi więc o ciężar grzechu, ale chęć poprawy.
Dodajmy: decydujący się na małżeństwo niesakramentalne dokonali wyboru. Wiedzieli co robią. Nikt ich nie krzywdzi. Wiedzieli, że przysięgali miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz trwanie w związku aż do śmierci innemu partnerowi. Z tej przysięgi nie zwalnia złe traktowanie przez współmałżonka... W takiej sytuacji wystarczyłoby, by po odejściu męża czy żony nie wchodzili w nowy związek...
Jeśli ci ludzie chcą mieć możliwość przystępowania do sakramentów mogą po spełnieniu pewnych warunków do sakramentów przystępować (chodzi o roztropne złożenie obietnicy, że nie będą współżyli i uniknięcie ewentualnego zgorszenia dla parafian; sprawę należy uzgodnić ze spowiednikiem; kiedyś sporo na ten temat pisaliśmy).
Na temat przekręcania nauki Jezusa.... Cytat z Pisma Świętego: (Mk 10, 1-12)
Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.
Mamy pytanie: jeśli pytający tak szanuje naukę Jezusa, to co tu jest do niezrozumiałego, co wymagałoby dodatkowej interpretacji? Jezus dwa razy powtórzył to samo. Trzeba więcej? Coś nam się wydaje, że nie o ewangeliczną sprawiedliwość pytającemu chodzi, ale o ludzką, która nie szanuje mądrości Boga. A przecież wierzący doskonale wie, że Bóg wszystko wie najlepiej...
Jeszcze jedno: proszę nie stawiać Kościołowi katolickiemu absurdalnych zarzutów. Co niby ma z tego katolickie duchowieństwo, że głosi nierozerwalność małżeństwa? Większe pieniądze? Przecież gdyby dopuścić rozwody, byłoby więcej ślubów... Resztę pomińmy milczeniem...
J.