Maciej 09.11.2022 19:53

Pan odpowiadający napisał gdzieś, że "grzechem jest celowe wywoływanie podniecenia albo zgoda na powstałe mimo woli". Nie rozumiem do końca tej "zgody mino woli". Gdzie indziej pisze Pan o "akceptacji podniecenia".
Nie rozumiem co by tu miało być złe, bo to takie trochę zaklinanie rzeczywistości.
U zdrowego mężczyzny podniecenie występuje okresowo i jest to naturalny objaw zdrowia. Czemu mamy tego nieakceptować? Tak to działa i już.

Dla przykładu - często mam katar (co nie jest akurat objawem zdrowia, ale teraz nie o tym). Gdybym wiał wybór, to wolał bym nie mieć kataru, ale niestety - mam alergię. Choć nie jest mi łatwo z nią żyć, to zaakceptowałem to, że kicham spontanicznie kilka, kilkanaście razy dziennie i nic z tym nie zrobię. Godzę się z tym i akceptuję to, nie skupiam się cały dzień na tym, byle tylko nie kichać. Jak kichnę to spoko, nic się nie dzieje, przecież celowo tych kichnięć nie wywołuję.

Przepraszam za ten głupi przykład, ale według mnie analogiczne podejście powinno być w kwestii podniecenia (poza małżeństwem). Bo czy wmawianie sobie, że nieakceptuję i nie godzę się na coś, co jest częścią mojej natury jest aby na pewno właściwe?

Odpowiedź:

Kiedy piszę o celowym wywoływaniu podniecenia seksualnego mam na mysi sytuację, gdy ktoś np. mówi: "a teraz sobie powyobrażam różne podniecające sytuacje, sprawię sobie przyjemność". Kiedy pisze o zgodzenia na powstałe mimo woli mam na myśli sytuację, gdy właśnie tak się pojawiło, a człowiek decyduje: "o jak fajnie, że się pojawiło, to teraz pójdę w to dalej".

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg