Mateusz 10.04.2021 21:36
Szczęść Boże!
Mam pytanie, które zastanawia mnie już od wielu lat i jak do tej pory nie udało mi się znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. Przechodząc do rzeczy:
Jaka jest katolicka odpowiedź na tzw. dylemat determinizmu? (https://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat_determinizmu).
Powiem szczerze, że gdy pierwszy zostałem z tym zaznajomiony, wywołało to we mnie największy w dorosłości kryzys wiary. Przedstawił mi zresztą ten problem człowiek, u którego właśnie ten dylemat spowodował odrzucenie wiary. Gdy się w to wgłębiłem, rzeczywiście wyszło mi, że wolna wola, tak jak ją rozumiałem, nie tylko nie istnieje, ale i logicznie istnieć nie może. Nie powiem - dosłownie rozwaliło to moje życie duchowe, ale postanowiłem, że nie chcę odchodzić od wiary, choć w pewnym momencie miałem wrażenie, że już nie wierzę. Na szczęście Bóg zdziałał cud, dzięki któremu nadal mam podstawy, by wierzyć, choć wskazany dylemat nadal jest dla mnie w zasadzie nierozwiązany. Jestem też zaskoczony, że problem ten nie jest jakoś eksponowany w apologetyce, bo chyba nie będzie przesady w stwierdzeniu, że ten dylemat to najpoważniejszy argument, jaki mają ateiści. W zasadzie nie udało mi się znaleźć w internecie katolickiego wyjaśnienia tego dylematu. Dowiedziałem się tylko, że ponoć tomizm zakłada kompatybilizm - ale nie wiem, ile w tym prawdy. Zastanawiam się też, czy rzeczywiście kompatybilizm może być zgodny z wiarą, bo to jednak by znaczyło, że w jakiś sposób jesteśmy zdeterminowani. A jeśli tak, to piekło wydaje się być niesprawiedliwą karą. Bardzo proszę o odpowiedź.
Hm.... Może by tak sprecyzować pytanie, a nie kazać mi czytać notatkę na ponad 27 tysięcy znaków z Wikipedii? Bo nie bardzo wiem w czym właściwie problem.
Chrześcijanie uznają, że prawa przyrody mają charakter, z grubsza rzecz biorąc, deterministyczny. Z grubsza rzecz biorąc, bo np. zasada nieoznaczoności Heisenberga obaliła pogląd, że gdyby istniał we wszechświecie demon, który znałby miejsce położenia i moment pędu wszystkich cząstek, to mógłby przewidywać przyszłość. Zasadniczo jednak świat przyrody działa według pewnych praw. Znając je, można do pewnego stopnia przewidywać, co się stanie. Ot, potrafimy wysadzić budynek tak, żeby się zapadł, a nie przewrócił, potrafimy wylądować na Księżycu i wiele innych.
Uważają jednak chrześcijanie, że człowiek ma wolną wolę. To znaczy w pewnych granicach decyduje o tym, co robi. Nie może oczywiście siłą woli zatrzymać akcji serca, ale może, przynajmniej na jakiś czas wstrzymać oddech. Nie może kazać nerkom pracować prawidłowo, ale może zdecydować, czy chce zjeść budyń czy schabowego; czy podrapać się po głowie albo czy podłubać w nosie. Podobnie może zdecydować, czy chce zrobić coś złego - popełnić grzech - czy chce postąpić dobrze.
Jasne, w życiu człowieka istnieją różne uwarunkowania. Np. uwikłanie się w nałóg alkoholizmu, to działanie pod pewnym przymusem. Ale można się zapić na śmierć albo można się leczyć. Zależy to od ludzkiej decyzji. A na pewno od ludzkiej decyzji zależało to, czy pierwszy raz się napił czy też nie.
A skąd w świecie zło? Chrześcijanie przewcistawiają się dualizmowi, wedle którego dobro i zło to dwie równorzędne siły. Dobro faktycznie uważają za stworzone przez Boga. Zło zaś, zło moralne, uważają, za możliwość powiedzenia przez wolnego człowieka "nie" dobru. Nie jest więc zło bytem, ale ubytkiem. Jest jak dziura w skarpecie - sama w sobie, bez skarpety, dziura w skarpecie istnieć nie może.
Gdy tak patrzy się na sprawy znika dylemat czy nie jest przypadkiem tak, że Bóg swoimi prawami zmusza człowieka do czynienia zła. Nie: Bóg chce dobra. A człowiek, mając wolną wolę, może powiedzieć nie. I przez to "nie" istnieje zło.
J.