T7 22.10.2019 19:37
Szczęść Boże!
Mam pytanie co do tego, kiedy świadomość krzywdy jest istotna do rozważania czy był grzech czy nie. Może brzmieć dziwnie, dlatego dla kontekstu podam 2 sytuacje.
(...)
Ostatnio to sobie przypomniałem i pojawiło się zastanowienie - czy samo to, że nie jestem świadomy krzywdzenia i osoba krzywdzona też nie jest tego świadoma, to oznacza, że grzechu/krzywdy nie ma?
Jak np. komuś podbiorę jedzenie (myśląc, że to moje), a tamta osoba się pomyli i pomyśli, że to ona zjadła wcześniej, to jednak pewien grzech i zło tu miało miejsce, choć niewielkie (nie mogę znaleźć bardziej obrazowego przykładu, żeby dodatkowo był grzech ciężki). Analogicznie do sytuacji z basenu, normalnie gdyby ktoś się dowiedział, że ma czyjeś nasienie na sobie przez niedopatrzenie innej osoby (nawet nieświadome) to zadowolony by nie był i mógłby oskarżyć o molestowanie.
A jeżeli tym kichnięciem (przykład 1) faktycznie "wypluję jakąś część Eucharystii, której nie zauważę, to czy mimo wszystko zło się nie stało? Według mnie się stało, można mówić o złagodzeniu winy, ale nie że nie ma grzechu zupełnie.
Może trochę czepiam się słówek, ale pewny wspólny punkt pomiędzy tymi odpowiedziami znalazłem - pytanie, czy to tylko zbieg okoliczności, czy faktycznie brak pewności skrzywdzenia i brak zauważalnych skutków krzywdy drugiej osoby sprawia, że grzechu nie ma?
Bóg zapłać za odpowiedź :)
Istotą grzechu, że jest to zło chciane, zamierzone przez człowieka. Czyli zły czyn popełniony z intencją zrobienia czego złego (pomińmy tu problem zle ukształtowanego sumienia). Kichanie rest reakcją organizmu na kręcenie w nosie. I trudno je opanować. Może gdyby człowiek specjalnie po przyjęciu Komunii zażywał tabakierę można by mówić o złej intencji, ale poza tym na pewno nie. Może gdyby człowiek miał intencje wejść brudny do wody, byłby to jakiś grzech, ale jeśli normalnie się umył (wszedł pod prysznic, jak jest na wielu basenach), to wystarczy. Nie musi dokładnie wyszorować całego ciała. Podobnie z kanapką: pomyłka nie jest złośliwością. Pomijając nawet kwestię wielkości winy, tu nie byłoby grzechu właśnie przez ów brak intencji zrobienia czegoś złego.
Twój problem jedna leży pewnie gdzie indziej. Bliski jest fobii objawiającej się przesadnym strachem przed brudem, skutkującym ciągłym myciem rąk, myciem wszystkiego itp. W ustach przyjmującego komunię po połknięciu Hostii nie ma Ciała Pańskiego. A nawet gdyby jakieś okruszki zostały, to w pare chwil się u ustach rozpuszczą.
To istotne: tak się robi np. z Hostiami, które by upadły w coś brudnego: wkłada do wody pozwalając im się rozpuścić. Tym bardziej maleńkie okruszki mogą być tak traktowane. Podobnie z plemnikami na ciele mężczyzny. Wszyscy jesteśmy oblepieni różnymi wydzielinami naszego ciała (np potem), i bakteriami. Wystarczy zachować zwyczajna higienę, nie trzeba się bez końca szorować. Jeśli brudu nie widzisz, nie czujesz, nie ma problemu, bo jest go bardo mało...
J.