Gość 25.07.2018 20:33
Kościół czasami zmienia swoje zdanie. Kiedyś nauczano, że piekło znajduje się wewnątrz ziemi, teraz że jest to stan, a nie konkretne miejsce. Kiedyś uczono, że dzieci zmarłe przed chrztem znajdują się w stanie / miejscu zwanym „limbus", a teraz uważa się, że przez swoją niewinność raczej trafiają do nieba. Kiedyś uczono, że samobójcy z całą pewnością idą do piekła, a teraz, że mają szanse na zbawienie. Kiedyś potępiano wolność religijną, a teraz jest dopuszczalna. Kiedyś uczono, że posłuszeństwo biskupowi rzymskiemu jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia zbawienia (w bulli Unam Sanctam papieża Bonifacego VIII jest to ogłoszone niemal jako dogmat, potem zostało jeszcze potwierdzone przez papieża Leona X bullą Pastor aeternus gregem), a teraz dopuszcza się możliwość, że zbawieni zostaną też niektórzy protestanci i prawosławni, a nawet wyznawcy innych religii czy niewierzący. I tak dalej...
W tym kontekście interesuje mnie podejście Kościoła to seksu. Czy możliwe jest, żeby Kościół, podobnie jak w wymienionych wyżej przypadkach, zmienił kiedyś zdanie i w tej kwestii uznając, że seks pozamałżeński jednak nie jest grzechem? Tym bardziej, że w tej materii również dochodziło już do zmiany nauczania. Na przykład kiedyś seks oralny był uważany za dewiację (było to wyraźnie powiedziane w podręcznikach teologii moralnej, np. „A. M. Arregui SI, Summarium theologiae moralis" albo „H. Noldin SI, Summma theologiae moralis, De sexto praecepto et de usu matrimonii." - dawniej takie podręczniki były tylko po łacinie) podczas gdy obecnie uważa się inaczej, co argumentował sam Odpowiadający, powołując się na takie pozycje, jak: ks. dr A. Kokoszka: „Moralność życia małżeńskiego" czy ks. prof. A. Marcol: „Etyka życia seksualnego".
Z tym nauczaniem, że piekło jest wewnątrz ziemi, to proszę uważać. To, że coś obrazowo tak czy inaczej się przedstawia nie znaczy, że trzeba to brać dosłownie. Podobnie jest z niebem.... I w sumie podobne zrzuty można postawić każdemu z twierdzeń, które bierze Pan za podstawę uznania, że nauka Kościoła się zmienia. Sprawy "limbusa" jak i dzisiejszej opinii, że dzieci bez chrztu mogą być zbawione nigdy nie zdogmatyzowano. Zresztą nie chodzi tu o niewinność dzieci, ale niemożność przyjęcia chrztu. Nauka odnośnie do samobójców zmieniła się o tyle, o ile dzięki psychologii wiemy, że człowiek raczej nie popełnia takiego czynu będąc w pełni poczytalny. A brak świadomości i dobrowolności czynu zawsze (od wieków) był powodem zmniejszenia lub nawet całkowitego braku winy za czyn. Nasze spojrzenie na Kościół zmieniło się, gdy nie mamy do czynienia z ludźmi, którzy Kościół rozbijają, ale z tymi, którzy mierzą się skutkami dawnych podziałów. Nie możemy nie dostrzegać, że, owszem jedność z papieżem jest ważna, ale z innymi Kościołami i wspólnotami Kościelnymi wiele ważniejszych spraw nas łączy. Choćby jeden chrzest czy jedno oddawanie życia za Jezusa, jeśli chodzi o męczenników. W tej kwestii Kościół, po czasach polemizowania, które nic dobrego nie przyniosły, przeszedł do bardziej obiektywnej oceny faktów. Kwestię wolności religijnej pominę, bo to kompletne nieporozumienie...
Czy Kościół może zmienić nauczanie odnośnie do seksu pozamałżeńskiego... Nie sądzę. To jedna z tych spraw, które ewidentnie, od czasów samego Chrystusa, są oceniane podobnie.
J.