Paweł Dąbrowski 23.07.2017 18:21

Witam. Tym razem mam pytanie dotyczące grzechów cudzych. Jednym z nich jest: "mogąc, nie zapobiegać grzechom" - w tej formie go znałem. Niektóre źródła zamiast tego podają: "Nie karać za grzech". W KKK jest to ujęte tak: "Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy:

– uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
– nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
– nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
– chroniąc tych, którzy popełniają zło"

Mam w związku z tym dwa pytania. Po pierwsze skąd ta rozbieżność, bo pomiędzy karaniem za grzechm, a zapobieganiem jest istotna różnica (karanie może mieć charakter prewencyjny, ale jednak następuje z definicji, po zaistnieniu grzechu, zaś zapobieganie przed).

Po drugie jak to jest z tym zapobieganiem grzechom, tzn. kiedy jestem do tego zobowiązany? Nie wyobrażam sobie by chodziło o zapobieganiem wszelkim grzechom jakim tylko technicznie można zapobiec. Coś takiego byłoby bardzo absorbujące i praktycznie niemożliwe. Zdaje mi się, że właśnie dlatego w KKK jest zaznaczone, że należy to czynić gdy jesteśmy do tego zobowiązani. W moim rozumieniu takie zobowiązanie mają np. rodzice w stosunku do dzieci, przełożeni w stosunku do podwładnych, sprawujący władzę w stosunku do obywateli itp., a nie każdy w stosunku do każdego i w każdej kwestii. Sądzę nawet, że nie mam prawa wtrącać się w sprawy w innych gdy nie jestem jakoś do tego upoważniony, jak wymienionych sytuacjach. KKK podobnie traktuje również wyjawianie grzechów, bo przecież mówienie o grzechach innych ludzi bez potrzeby to zwykła obmowa. Dla przykładu gdybym wiedział na przykład, że sąsiad jedzie samochodem do kochanki, to nie mogę mu przecież przebić opony, żeby nie pojechał. Zwłaszcza, że to tak naprawdę nie zapobiegłoby grzechowi, który zaistniał w momencie podjęcia przez niego takiej a nie innej decyzji. Mógłbym z nim o tym porozmawiać, ale to z kolei mogłoby się odbyć tylko w jakichś szczególnych okolicznościach, w innym wypadku byłoby potraktowane jako wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Dlatego chciałem zapytać jak Odpowiadający interpretuje nakaz zapobiegania grzechom innych?

Odpowiedź:

Tak kiedyś na to pytanie odpowiedziałem:

Ksiądz Stanisław Olejnik, w swoim podręczniku teologii moralnej pisze, że obowiązek upominania istnieje, gdy jednocześnie spełnione są dwa warunki:

a) istnieje rzeczywista potrzeba bliźniego apelująca o pomoc
b) istnieje moralna możliwość takiego upomnienia

Nie mogą upominać ci, którzy w tym samym przedmiocie cieżko upadają, gdyż upowimanie w takim wypadku byłoby aktem obłudy i zapewne byłoby nieskuteczne

Samo upomnienie powinno być podejmowane roztropnie i z taktem, a nawet z pokorą. Inaczej nie tylko będzie nieskuteczne, ale nawet szkodliwe. Nieraz trzeba milczeć i cierpliwie czekać. Zerwać kontakty z grzeszącymi należy, gdyby miało to być potraktowane jako aprobata dla złych czynów. 

Jezus uczył, ze upominać powinno się najpierw w cztery oczy, potem przy świadkach, a dopiero potem należy donieść Kościołowi. Od tej zasady odstąpić trzeba wtedy, gdy grzech jest szkodliwy mocno szkodliwy społecznie, daje zgorszenie itp...

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg