Gość 17.01.2012 20:05
Szczęść Boże,
jestem osobą aseksualną. Wraz z moim Przyjacielem planujemy ślub i w związku z tym nasuwa mi się pytanie, czy możemy wziąć ślub kościelny (bardzo się kochamy, ale nie planujemy ze sobą współżyć, gdyż zarówno mnie, jak i jego napawa to wstrętem) ?
Jeśli kościelna formalizacja naszego związku nie jest możliwa, to czy właściwe byłoby zamieszkanie razem bez jakichkolwiek formalności? Wiem, że być może osoby (a niewiele jest takich, które wtajemniczyliśmy w naszą "przypadłość") postronne mogą poczuć się zgorszone (choć zyjemy w czasach, w których nikogo nic już chyba nie gorszy, a już na pewno nie mieszkanie razem), ale czy to nie nasza spawa, skoro sumienia mamy czyste, seks napawa nas wstrętem, a odwoływanie się do tego co ludzie pomyślą, jakie sądy na podstawie pozorów i powierzchownych schematów myślowych sobie wyrobią nie powinno nas chyba interesować...
Ale jeśli ani ślub, ani mieszkanie razem nie wchodzi w grę, to jak możemy realizować tę miłość (zaznaczę jeszcze, że nie zamierzamy się leczyć, gdyż swej przypadłości nie uznajemy za chorobę).
Drugie pytanie jest właściwie nawiązaniem do odpowiedzi, której udzielił Pan pewnej osobie, pytającej o to, czy grzechem jest zabijanie zdrowych zwierząt. Pan wówczas orzekł, że, gdy zwierząt jest w nadmiarze można je zabijać... Przyznam, że trochę mnie to zdumiało, zwłaszcza, iż wkrajach Trzeciego Świata ludzi również jest "w nadmiarze", a raczej tak lekką ręką nikt ich humanitarnie nie usypia. Oczywiście argument tego typu, iż człowiek ma duszę, a zwierzę podobno nie ma, pomijam właśnie ze względu na to zastrzeżenie, że "podobno" zwierzęta nie mają duszy (pewności zatem co do tego nie ma, jak i do innych kwestii również). Poza tym podczas jednego z wykładów z etyki usłyszałam, iż pewien dydaktyk KUL -u na pytanie jednego z profesorów o kwestię aborcji w pewnych uzasadnionych przypadkach (chodziło w tym przypadku o zdeformowanie płodu, a po ewentualnym urodzeniu drastyczną deformację dziecka) stwierdził, iż życie pełnowartościowego i zdrowego zwierzęcia, jest więcej warte, aniżeli człowieka, który nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że żyje...
Ale nawet jeśli rzeczywiście zwierzęta nie mają duszy, to przecież są Bożym stowrzeniem, przyszły na świat nie w wyniku kalkulacji, premedytacji i regulacji narodzin, jaka w zwulgaryzowanej formie ma miejsce wśrod ludzi, lecz naturalnego zdrowego instynktu. Ponadto, jakby nie było, nie ma czegoś takiego jak humanitarna śmierć jeśli chodzi o zwierzęta (najpierw dochodzi bowiem do niedotelnienia mózgu, zatrzymania akcji serca i niezauważalnej już może, z powodu braku sił, walki o życie takiego zwierzęcia, taka śmierć wcale wiec nie ejst humanitarna). Pozatym, idąc dalej tym tokiem rozumowania, w taki sam sposób, jak ze zwierzętami, których czasem jest za wiele można by postąpić z ateistami etc.,, którzy i tak nie będą zbawieni ( a oczekiwania, że kiedykolwiek autentycznie się nawrócą są z reguły płonne).
W tym kontekście zastanawiam się również dlaczego nie akceptuje Kościół eutanazji, skoro człowiek z taką łatwością i dowolnością decyduje o życiu innych stworzeń, dlaczego nie może decydować o sobie, zwłaszcza gdy eutanzaja jest humanitarna i chyba wpisuje się w spektrum wolnej woli człowieka?
1. Problem należałoby omówić z księdzem w kancelarii parafialnej. Po to, by mógł dokładniej sytuacje rozeznać. Na pewnie jednak nie wchodzi w grę możliwość wspólnego zamieszkania bez ślubu. To nie jest tak, ze dziś to nikogo nie gorszy. Być może nikogo nie oburza, ale to nie to samo co zgorszenie. Takie coś na pewno gorszy, a dowodem jest właśnie to, ze tylu ludzi na taki krok się zdecydowało. Decyzja jednych ciągnie za sobą złą decyzję kolejnych. Czyli czyni tych ludzi gorszymi.
2. Zdaje się, że kiedy odpowiadający ostatni raz wypowiadał się na ten temat, wspomniał o insektach. Czy uważasz, że much, komarów i innych tego typu stworzeń nie należy zabijać, gdy panosza się po domu, bo mogą mieć duszę nieśmiertelną? Czy życie zdrowej biedronki (tej azjatyckiej, z podwójnymi kropkami, których plage mamy ostatnio w Polsce) jest bardziej wartościowe niż drowie upośledzonego dziecka?
J.