Gość 13.04.2011 21:53

Szczęść Boże,
Moi rodzice coraz rzadziej przebywają w domu. A kiedy już są to albo kłócą się ze sobą albo ze mną. Ostatnio mama płakała, że ona już nie może, że się rozwiodą. Po chwili pogodzili się i zaczęli na mnie krzyczeć, że bałagan w pokoju, jak ja się do nich odzywam? itp. Z koleżankami też nie mam dobrego kontaktu. W dawnej klasie miałam grupę kumpelek ale już nie mamy ze sobą dobrego kontaktu. Mam wrażenie, że one mnie odrzucają i nie dziwię sie! Zaniedbywałam je gdy byłyśmy przyjaciółkami, zbywałam kiedy mnie gdzieś zapraszały. Natomiast nowe dziewczyny tworzą własną subkulturę reage( chociarz nie mają pojęcia o jego korzeniach, tylko podobają im się dredy, sznurkowe bransoletki i kolorowe ciuchy). W dodatku przeklinają i rozmawiają o chłopakach pocałunkach o o seksie( wiem, że brzmi to banalnie ale tak właśnie jest). Moja koleżanka z dawnej klasy cały czas próbuje się im przypodobać i ostatnio zaczęła mnie obrażać i rywalizować ze mną w szkole. Nie mam już o czym gadać z nią na przerwach, więc idę do biblioteki, wkładam słuchawki na uszy i czytam.
W nauce też się pogorszyłam(kolejny powód do narzekań rodziców). Wcześniej miałam średnią 5,4 a teraz spadłam do 4,9. Nie wiem jak będzie w tym półroczu. Panicznie boję się mojej nauczycielki chemi, zwłaszcza, że nie radzę sobie z tym przedmiotem. A ona jest taka złośliwa. Przed każdą lekcją z nią robi mi się niedobrze, a podczas lekcji siedzę ze spuszczoną głową i staram się "być niewidzialna". Chodzę na kółko teatralne i gram jedną z głównych ról i jak narazie jest to jedyna rzecz, która mnie cieszy jeżeli chodzi o szkołę.
Co do wiary to kiepściutko u mnie. Przestałam się modlić, w książeczce do bierzmowania pusto jak w moim życiu.
Proszę mi poradzić co ja mam zrobić z tym moim życiem, bo mam wrażenie, że za chwilę wyleci mi z rąk i rozbije się na milion kawałków!
Przepraszam, że mój list taki długi i nieskładny.

Odpowiedź:

Średnia ocen spadła do 4,9? Gratuluję. To świetny wynik. Naprawdę. Warto jednak zauważyć, że oceny w szkole to rzecz drugorzędna. Najważniejsze, na kogo rośniesz, jakim się stajesz człowiekiem....

Piszesz, że przygotowujesz się do bierzmowania (może teraz jest już po), więc jesteś bardzo młoda....  I piszesz, że wyleci Ci życie z rąk i rozbije się na milion kawałków....

Wiesz, że w Twoim wieku to w pewnym sensie nieuniknione? Przestajesz być dzieckiem, doroślejesz. To wymaga przebudowania życia; przewartościowania celów, rewizji spojrzenia na świat. Pewnie będziesz musiała sobie odpowiedzieć na pytanie co warto, a czego nie warto... Gdzie jest sens życia... A tych wszystkich wyborów będziesz musiała dokonywać pod presją. Szkoły (pani z chemii), koleżanek i rodzinnych sporów. Ale i wewnętrzną presją, by być dla innych "akceptowalną". Trudne to zadanie. I łatwo się w tym wszystkim pogubić. Jak dobrze to zrobić?

Niespecjalnie doważyłbym się dawać Ci jakieś szczegółowe wskazówki. Jest jednak coś istotnego. Chodzi o kontakt z Bogiem. Wiesz, że Bóg jest dobry? Na pewno się Tobą nie zniechęca i nie ma pretensji. Nawet kiedy grzeszysz, czeka aż zmądrzejesz, ale  nie będzie na Ciebie krzyczał. Nawet się nie obrazi. Zawsze możesz do Niego ze wszystkim przyjść. Nawet jeśli czujesz się bardzo niegodna.

W takich razach powiedz mu o swoim brudzie. Szczerze. Ale mimo wszystko polecaj mu swoje inne sprawy. A przede wszystkim buduj swoje życie wedle Jego pomysłu.

Weź w rękę Ewangelie. Zobacz jak bardzo Jezus był inny od tych, którzy go otaczali i jak bardzo Go nie rozumieli. Inny, bo skrajnie dobry. Więc się uśmiechnij. Staraj się być taka jak On.  Naśladuj Go. Nawet jeśli z początku będzie Ci się wydawało, że jesteś do niczego...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg