KasiaOrganistka17 13.10.2009 20:52

Szczęść Boże po raz kolejny :)

Pragnę odnieść się do problemu ściągania plików (zwłaszcza muzycznych) z sieci.

Z odpowiedzi na jedno z pytań ( http://zapytaj.wiara.pl/index.php?grupa=8&art=1253891384 ) wywnioskowałam, że ściąganie muzyki ma jakby 3 stopnie "zła moralnego"- najlżejsze jest ściąganie z ciekawości, żeby zobaczyć "co to jest", potem już moralnie nieobojętne ściąganie do częstego słuchania (ale nadal jest to własny użytek), zaś najcięższe i bezsprzecznie złe jest ściąganie po to, aby na tym nielegalnie zarobić. Nie mylę się?

Moje pytanie jest takie: co z tego wszystkiego jest grzechem, z którego trzeba się spowiadać, a co nie? W jednej z dawniejszych odpowiedzi na tym portalu przeczytałam, że ściąganie muzyki do własnego słuchania to nie grzech, zaś rozpowszechnianie lub czerpanie z tego korzyści to już zło. Teraz już odpowiedź jest inna. To jak w końcu?

Pragnę również dodać zdanie "drugiej strony" (z którą się identyfikuję): człowiek powinien mieć wolny dostęp do dóbr kultury (m.in. muzyki) bez względu na zamożność. Prawda jest taka, że większości ludzi (w tym mnie) nie stać na kupno płyt, a dla niektórych muzyka znaczy bardzo wiele. Dochodzi też inny problem: płyt wielu wartościowych wykonawców próżno szukać w sklepach. Albo też inna sprawa: czasem ktoś lubi jedną jedyną piosenkę danego wykonawcy i kupowanie specjalnie całej płyty byłoby stratą pieniędzy.

W dodatku powiem szczerze: nie czuję, jakoby ludzie ściąganiem plików do słuchania robili wielką krzywdę wykonawcom. I tak artyści opływają w luksusy, mimo tego, że ludzie ściągają z sieci ich pliki. Czasem wyobrażam sobie siebie w roli takiego "okradanego" wykonawcy (nie jest to trudne, bo sama komponuję) i rzeczywiście uważałabym za krzywdę dopiero nielegalne czerpanie pieniędzy z rozpowszechniania moich utworów.

Pozdrawiam serdecznie!

Odpowiedź:

Posiadanie jakiejś nielegalnej kopii utworu muzycznego na własny użytek nie jest chyba w Polsce zakazane. Tak przynajmniej jeszcze niedawno było. Więc skoro prawo na to zezwala, nie trzeba uważać tego za grzech, zwłaszcza poważny. Prawdą jest, że prawo nie zawsze idzie w parze z tym, co moralnie dobre i złe. Np. prawo dopuszcza zło rozwodów czy nie przewiduje kar za cudzołóstwo. Ale akurat gdy idzie o sprawy kradzieży jest to dość istotne. Twórca i odbiorca działają w jakiejś przestrzeni prawnej. twórca wie, że jego utwory mogą być przez tego, który upił płytę przekazywane do odsłuchania rodzinie czy znajomym. Tworząc i udostępniając pośrednio wyraża wiec na to zgodę. A wedle starej zasady, chcącemu nie dzieje się krzywda.

Odpowiadający w swoich odpowiedziach na temat piractwa komputerowego czy fonograficznego chyba unikał jednoznacznych ocen. Starał się raczej argumentować dlaczego tak, a nie inaczej. I zaznaczał, że tym tematem Kościół oficjalnie się nie zajął. Proszę więc nie trzymać odpowiadającego za słowo, że coś już jest grzechem a nie było itd. Granica między tym, co wcale nie jest złe, a co jest trochę złe bywa ledwie zauważalna. Przykład?

Ot, "szkodziłem sobie na zdrowiu". Jest taki grzech. Skądinąd wiadomo, że tłuste jedzenie może szkodzić. Czy w takim razie popełnia grzech ktoś, kto zje golonko? Albo czy trzeba z wędliny wykrajać wszystkie fragmenty tłuszczu?

Tak naprawdę tłuszcz jest człowiekowi potrzebny. A szkodzi - jak wszystko - w nadmiarze. Gdy człowiek zdrowy je trochę zbyt tłuste potrawy, to już grzeszy czy nie? czy narażanie się na to, że może poboleć wątroba to już grzech czy nie?

We wszystkim trzeba zachować umiar W mówieniu co jest grzechem i co nie jest żadnym złem też.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg