domi 21.09.2007 13:20

nie moglam podzilelic sie moimi refleksjami na innych stronach internetowych gdyz wymagaly logowania.Trafilam tu...Mam 21 lat.Urodzilam sie w rodzinie katolickiej, obecnie o ile mozna tak powiedziec juz"nie praktykujacej"(nie chodzimy do kosciola z racji mieszkania za granica).sama od bardzo wielu lat mam mnostwo pytan pozostawionych bez odpowiedzi.Dotyczy ona zycia po smierci. Logicznie myslac po smierci nie ma juz nic, nie istniejemy. Mozg odpowiada za wszystkie nasze funkcje zyciowe ,mozg to milosc, nienawisc,zmysly...a moze nie? A moze to wlasnie jest dusza? Ciezko mi zyc... Mam synka, zdrowa rodzine...i i cos sie ze mna dzieje nie tak. Mysle o smierci kilka razy w ciagu dnia, przed zasnieciem i za kazdym razem gdy rano otworze oczy.. To strach, obsesja ktora nie pozwala mi normalnie zyc. Chyba prosciej by bylo pogodzic sie z faktem, ze umre i zwyczajnie znikne. Bo czy ktos potrafi odpowiedziec gdzie bylismy przed narodzinami? Nie bylo nas, tak samo jak i nie bedzie nas po smierci. Ale jakos nie potrafie, wczoraj gdy zasypialam czulam wewnetrzny krzyk, bol...smierc mnie przeraza. Zaczelam czytac w Internecie o smierci klinicznej, troche mnie to"podbudowalo", ze moze jednak dalej bedziemy istniec ale bez naszego ciala. podbudowalo tylko troche, gdyz uwazam ze nie ma nic piekniejszego niz swiat w calej swej niedoskonalosci. Czyz Niebo nie musi byc nudne, skoro bedziemy sie wiecznie cieszyc? Nie mozna docenic szczescia nie czujac smutku, nie mozna beztrosko sie smiac nie pamietajac czym jest placz. Moze to zle, ale ubostwiam zycie na Ziemi. Ciesze sie kazda, zwykla codzienna czystoscia... Nie chce byc dusza ktora bedzie bladzila gdzies bez sensu. Tu-na Ziemi mamy cel. Mamy cudowne dzieci, rodziny, wciaz dazymy do doskonalosci...
Pewnie napisalam wszystko tak chaotycznie ze az trudno to zrozumiec, ale wszystko przez to,ze tyle mysli placze sie po mojej glowie...Gdyby ktos chcial mi pomoc uwierzyc, zycie stalo by sie o wiele prostsze...

Odpowiedź:

Chrześcijanie wierzą w to, ze w chwili śmierci nie cali umierają: żyje ich nieśmiertelna dusza. Wierzą też, że w dniu Sądu Ostatecznego ich ciała zmartwychwstaną, jak zmartwychwstało ciało Chrystusa. Może w to Pani wierzyć lub nie. Ale inne nadziej dać Pani nie mogę. Bo jej nie ma.

Czy tu na ziemi rzeczywiście mamy cel? Może Panią to zaboli, ale naszym ostatecznym celem na ziemi jest (starość i) śmierć. Dziś wydaje się, że tym celem jest wychowanie dzieci, rozmowy z przyjaciółmi, może kupno domu itd itp, ale pewnego dnia i tak trzeba będzie stąd odejść. Śmierci nikt z nas nie ujdzie. A kłopotów związanych ze starością nie będą mieć tylko ci z nas, którzy umrą stosunkowo młodo.

Czy niebo będzie nudne? Pewnie nie. Dobry Bóg nie powoli, by coś, co ma być szczęściem wiecznym, w pewnym sensie nagrodą za dobre życie, miało być mniej ciekawe niż nasze egzystowanie na wygnaniu, z dala od Ojczyzny. To byłaby niekonsekwencja. Problem w tym, że nieba nikt nie widział i stąd diabeł podsuwa pokusy, że nie warto się o nie starać. Święty Paweł także o niebie napisał (1 Kor 2,9): "(...) lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują".

Może żyć Pani z beznadzieją przemjania zmierzajacego do nicości, albo z nadzieją życia wiecznego; może Pani iść ku wiecznemu potępieniu, albo ku niebu. Wybór należy do Pani...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg