Damian 22.01.2023 23:00

Jestem homoseksualnym katolikiem, który znajduje się w bardzo kiepskiej sytuacji, bo z racji swej seksualności nie mogę ani założyć rodziny, ani wstąpić do zakonu lub seminarium. Mam dopiero 20 lat, choruję na różnorodne zaburzenia natury psychologicznej, również na depresję. Czuję się tak, jakby moje życie miało nie mieć celu. Patrząc z perspektywy Bożej, mogę maksymalnie wykorzystać swoje życie na budowanie relacji z Bogiem, co w teorii powinno mi wystarczyć. Niestety (możliwe że również przez zakaz miłości romantycznej, której tak pragnę) jestem w słabej kondycji psychicznej oraz uzależniony od grzechu masturbacji. Ciężko jest poświęcić się w całości Bogu, skoro nie mogę wstąpić do żadnego zakonu, muszę studiować, w przyszłości pracować i zapewnić sobie jakiś byt, by nie wykorzystywać rodziców. Poza tym od zawsze pragnąłem mieć dzieci, one są tak naprawdę jedyną rzeczą, która prawdziwie sprawia mi radość. A niestety nie mogę ich mieć.

Moje pytanie jest takie: skoro Kościół współpracuje z osiągnięciami nauki, dzięki nim poznaje bliżej świat stworzony przez Boga, głosi brak sprzeczności między wiarą a nauką, to dlaczego nie zgadza się w tym jednym aspekcie, jakim jest seksualność? Znam popularne argumenty, np. ten, w którym Bóg nakazuje ludziom się rozmnażać i że stworzył w tym celu dwie płcie, ale to wcale nie absolutyzuje rzeczywistości. Proszę o odpowiedź.

Odpowiedź:

No tak... Nie wiem co napisać, żeby nie wyszło, że jestem gruboskórny. Nie napisze, że rozumiem, bo jako heteroseksualny nie mogę rozumieć. W każdym razie, z całym szacunkiem...

Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że zgoda na związki homoseksualne ma podbudowę naukową. Oczywiście homoseksualizm występuje w naturze. To fakt. Dlaczego tak jest, to już jednak raczej kwestia psychologii niż biologii. A psychologia, wiadomo, do nauk ścisłych nie należy; jest nauką jak historia czy filozofia. Natomiast z perspektywy biologii homoseksualizm jest ślepym zaułkiem. Dlaczego? Bo nie prowadzi do przedłużenia gatunku. Akurat więc z perspektywy naukowej nie jest gatunkową normą, a samobójstwem.

Warto przede wszystkim jednak zwrócić uwagę, że nie ma znaku równości między tym, że coś pojawia się w przyrodzie czy wśród ludzi a uznaniem pewnych działań za moralnie dopuszczalne. Ot, zabójstwa. Pojawiają się, prawda? Ludzie zabijają. A jednak uważamy, że to z perspektywy moralnej coś złego. Podobnie kradzież, oszczerstwo, podobnie też zdrada małżeńska: ludzie zdradzają, ale to jest złe. Jeśli ktoś uważa się za naukowca powinien jasno widzieć ograniczenia swojej dziedziny wiedzy. Ktoś może być świetnym fizykiem od akustyki, ale marnym znawcą muzyki, prawda? Niestety, naukowcy bezceremonialnie wypowiadają sądy w kwestii etyki. Mają prawo, oczywiście, jak każdy, ale to nie są opinie naukowe. Bo nauka nie bada co dobre a co złe. Nauka (nauki ścisłe) opisuje tylko rzeczywistość....

Jeśli Kościół uczy, że praktyki homoseksualne są niemoralne to właśnie kierując się długa tradycja biblijną i tradycją własnego nauczania. Warto zwrócić uwagę, że w dziedzinie seksualności wymagania, jakie stawia ludziom są jak na dzisiejsze czasy dość wygórowane: współżycie tylko w małżeństwie i na dodatek tylko bez wykluczenia możliwości poczęcia (chodzi o antykoncepcję). Nie jest więc tak, że homoseksualiści są traktowani jakoś wyjątkowo: Kościół za złe uważa też zdrady małżeńskie czy współżycie przed ślubem (zwłaszcza gdy o ślubie nie ma mowy). A małżeństwach różnie bywa. Nie zawsze seks jest w nich możliwy...

Skąd takie podejście do seksu, że tylko w małżeństwie, jako wyraz miłości, tylko bez wykluczania możliwości poczęcia? Miłość to odpowiedzialność. Za siebie nawzajem, za zrodzone potomstwo. Niedobrze, gdy seks traktuje się jako zabawę i to jeszcze jako zabawę, jaka się każdemu należy jak psu miska zupy. Bo bywa tak, że współmałżonek nie może albo w konkretnej sytuacji nie chce współżycia. Gdy seksualność stawia się ponad wszystko, wtedy stawia się możliwość współżycia także ponad miłością. A więc zdrady, rozwody i temu podobne... Stosunek do praktyk homoseksualnych jest pochodną tego podejścia do seksu w ogólności.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg