pytająca 28.09.2014 16:55

Szęść Boże. Na początku chciałam prosić, aby Odpowiadający potraktował moje pytanie poważnie, bo niedługo chyba zwariuję. Otóż jestem osobą wierzącą,praktykującą ale bardzo ale to bardzo boję się momentu śmierci i tego co jest potem. Pewnie wynika to z mojej słabej wiary, co nie znaczy,że nie wierzę,ale ciągle niepotrzebnie zadaje pytania. I tu pojawia się problem. Wdałam się ostatnio w rozmowę z osobą, która od zawsze była niepraktykująca a od niedawna wydaje mi się być ateistą. Ale do rzeczy, wg tej osoby świat nie mógł być stworzony przez Boga, chodzi o to, że już stworenie świata jest nielogiczne. Jak bez słońca mogły powstac rosliny? Może szczegół, ale na ateistów nie działaja argumenty, że Bóg jest wszechmocny itd a i u mnie zasiała ta osoba ziarnko niepewności. Poza tym, wg tej osoby jest bardzo prawdopodobne, że zycie na Ziemi pochodzi z Kosmosu, i albo powstało przez przypadek- przecież część ogranizmów czy jakiś tam cząstek do dzisiaj powstaje w Kosmosie samodzielne, albo po prostu stworzyli nas Kosmici, i nie chodzi o zielone ludki, ale o jakąs bardziej zaawansowana cywilizację. Przecież tego nie możemy wykluczyć, Kosmos jest tak wielki, musi gdzieś tam istnieć życie. A skoro i my poczyniliśmy tak duzy postęp na przestrzeni chociażby 100 lat, to można założyć, że inne cywilizacje mogły jeszcze bardziej się rozwinąć.

Zmierzam do tego, że dla mnie osobiście dowodem na istnienie Boga były chociażby cuda uzdrowienia (ale przeciez inna cywilizacja może nam pomagać w wyleczeniu chorób) albo chociażby przypadki opętania - czyli fakt istnienia szatana a tym samym Boga dla równowagi- ale przecież i tu moga ingerować "kosmici". Pytam więc się tej osoby, po co to wszystko? Ponad 2000 lat udawania,itd? Wg niej, ludzie sami stworzsyli sobie Boga, bo maja potrzebę przynalezności (do Kościoła) a poza tym jakie miałoby być zycie bez celu? I powiem szczerze, ze jak przez pare dni miałam mętik w głowie to sobie uzmysłowiłam, że moje życie bez Boga nie ma sensu, więc coś w tym jest. Bo po co żyć skoro nic nie ma po smierci? Pewnie, że wazne są chwile tu i teraz spedzone z najblizszymi ale co z tego skoro jutro może nas nie byc"? Przepraszam za tak chaotyczny wpis, ale nie raz już Odpowiadający mi pomógł. Szukałam odp w Internecie, choć i tak przecież na 100% nikt mi nie udzieli, ale ja naprawdę jestem już kłębkiem nerwów. Albo fakt, że przeciez jest napiane w Piśmie Św, proście a będzie Wam dane, ale czy historia zna przypadki, że jak ktos miał amputowana nogę to ona odrosła? Bo argumenty dotyczące chorych na raka takich ossób nie przekonuja, bo przecież mogli sami się wyleczyć ale przecież gdyby komuś odrosła noga to co innego. A takie osoby też na pewno prosza o to a nigdy nikomu się to nie stało. Sama już nie wiem, po prostu się boję, że nie ma Boga a tym samym nie ma nic co smierci, moje zycie wtedy straci sens:-( Jest jakiś sposób, żeby uwierzyć i nie pytać?

Odpowiedź:

Kłębek nerwów... Współczuję...

Trzeba sobie najpierw uzmysłowić że niepodważalnych dowodów na istnienie Boga nie znajdzie się w świecie przyrody. Dlaczego?

Wierzymy, że Bóg stworzył świat. A to znaczy, że stworzył też wszystkie prawa przyrody. Naprawdę wszystkie. Całą ewolucja kosmosu, potem ewolucja ziemi na której zaistniało życie, jego rozwinięcie się w różne formy i w końcu zaistnienie człowieka, wszystko to, choć dziejąc się zgodnie z obowiązującymi w świecie prawami, jest dziełem Boga Bo - powtórzę raz jeszcze - to Bóg jest stwórcą wszystkich, bez wyjątku wszystkich prawa natury. Nie znajdziemy w świecie niczego takiego, co by tym prawom przeczyło. Jak by to zresztą świadczyło o Bogu? Że stworzył świat niedoskonały i musi co jakiś czas weń interweniować? Że jak ma padać, to musi wziąć do ręki konewkę? Że słońce musi zapalać jakąś zapałką? Boga w świecie przyrody nie można złapać za rękę i powiedzieć: o mam Cię, tu jest cud, mam dowód, że istniejesz. Tak nie można. Bo Bó stworzył doskonały mechanizm, w który nie musi ingerować.

Owszem, mamy jeden wyjątek,. Ale nieweryfikowalny z punktu widzenia nauk przyrodniczych. Wierzymy, ze człowiek ma nieśmiertelną duszę. Jej nie wytworzyła przyroda, proces ewolucji, ale tę bezpośrednio dał człowiekowi Bóg. Ale udowodnić tego się nie da, bo duszy dostępnymi nam środkami zbadać nie można. Należy do świata ducha, nie przyrody...

I tu małą dygresja, w odpowiedzi na pewien element Twojego pytania: bez słońca nie powstają rośliny. Prawda. Tylko kto mówi, że powstały bez słońca? Nawet pomijając fakt, że nie ma w Piśmie opisu stworzenia świata, a hymn ku czci Boga-Stwórcy (Rdz 1) albo opowiadanie mądrościowe na ten temat (Rdz 2), nawet tam najpierw powstaje światło, potem rośliny. Nie tak? Proszę zajrzeć do Księgi Rodzaju. Pierwszej księgi Pisma Świętego...

Podobnie z tymi kosmitami. Jeśli istnieją (dowodów nie ma) to i tak zostali stworzeni przez Boga. Bo Bóg - jak napisałem wcześniej - jest stwórcą naprawdę wszystkiego...

Wracając do odpowiedzi... Skoro świat jest pełen śladów Boga, Jego mądrości i dobroci, ale nie ma dowodów na Jego istnienie to co? Nie ma go? Owszem, jest jeden paradoks, którego bez Boga wytłumaczyć się nie da. Jest n im samo istnienie tego wielkiego, zmieniającego się świata. Dlaczego świat istnieje, skoro różnie dobrze mógłby nie istnieć? Skąd się wziął? Ot, tak sobie odwiecznie istnieje? Bez powodu? Można tak założyć. Ale...

Zauważ jaki absurd: ateiści każą nam wierzyć, że świat, ot tak sobie istnieje i basta, że istnieje odwiecznie, a stukają się w czoło,  kiedy my mówimy, ze stworzył go Bóg. Co jest bardziej prawdopodobne: że świat, materia, wzięły się z niczego, że z niczego i bez powodu nagle powstały materia i rządzące nią prawidła czy że ten świat z wszystkimi jego prawami jest dziełem Boga? Dlaczego jeden pomysł jest niby mądry i naukowy, a drugi głupi? Proszę mi podać choć jeden przypadek, kiedy w świecie materialnym coś dzieje się bez przyczyny! Nie ma czegoś takiego. Wszystko ma jakąś przyczynę. Wszystko istnieje tak a nie inaczej wskutek splotu wielu różnych, często nieznanych nam przyczyn. Ale nic nie istnieje bez jakiejkolwiek przyczyny.

My wierzymy, ze tą pierwszą przyczyną jest Bóg. I On istnieje w sposób konieczny od zawsze. To chyba lepszy pomysł niż upieranie się, ze materialny świat ot tak sobie istniej i koniec....

Pisałem zresztą o tym w artykule Czy Bóg istnieje...

Pytanie czy tego Boga-Stwórcę można jakoś poznać to już inna para kaloszy. My wierzymy, że to ten sam Bóg, który objawił się w historii Izraela, a potem w osobie Jezusa Chrystusa. Absurd? Dla nieuprzedzonego obserwatora wiele na to wskazuje....

Cud... W teologii cud niekoniecznie  jest zjawiskiem niewytłumaczalnym z naukowego punktu widzenia. Jest raczej czymś niezwykłym, co zdarza się rzadko, nadzwyczajnie, a wydarzyło się akurat wtedy, gdy ktoś tego potrzebował. I dlatego temu komuś nasunęło myśl, że sprawił to Bóg. Ot... porwała człowieka woda powodzi. A jednak udało mu się złapać jakiegoś drzewa i po godzinie wylądować na brzegu. Cud? Takie coś może się zdarzyć. Ale jeśli jest odpowiedzią na modlitwę, jest przez zainteresowanego traktowane jak cud...

Ale i inne cuda się zdarzały oczywiście. Ot, zmartwychwstanie Jezusa. Zabici nie powstają z martwych. A On zmartwychwstał. Tak mocno byli o tym przekonani Jego uczniowie, ze dali się za to zabić. Zostali okłamani? Jezus nie umarł na krzyżu? No nie, przecież jeden z żołnierzy dla pewności przebił mu serce. Nie tak? I wypłynęły z nich krew i woda. Tak się dzieje gdy w chwilę po śmierci otwiera się serce człowiekowi uduszonemu ( a na krzyżu przez uduszenie ludzie umierają). A jednak zmartwychwstał.

To bajki? E... Jakie ma kwalifikacje dzisiejszy ateista, by powiedzieć, ze nie zmartwychwstał? Że się nie mieści w głowie, bo nikt nie zmartwychwstaje? No przecież na tym polegała niezwykłość tego wydarzenia. A poświadczyli to ci, którzy widzieli. Są kłamcami, bo się nie mieści w głowie i mi się nie wydaje? Słaby to metodologicznie argument....

Mam nadzieję, że pomogłem...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg