Gość 28.04.2011 16:04

Witam. Proszę o pomoc w rozważeniu takiego problemu. Wiadomo, że nie wszystkich da się lubić ani nie można być lubianym przez wszystkich. W moim otoczeniu są osoby z rodziny do których czuję uzasadniony żal. Czuję spokój tylko wtedy gdy o nich nie słyszę i nie muszę się z nimi kontaktować. Zwłaszcza że oni także nie szukają zgody ale tylko okazji do sprzeczki i przykrości. Toteż nie kontaktuję się z nimi wcale- nawet przy okazji świąt. Co więcej- moim życzeniem skierowanym do nich było też aby i oni dali mi spokój- oraz moim dzieciom i rodzinie, bo ja nie pozwolę więcej na wspólne spotkania. Za dużo mnie to kosztuje nerwów, bo wszystkie takie okazje były wykorzystywane do burzenia spokoju w mojej rodzinie. Ale wyrzuca mi się że nie dbam o dzieci bo odbieram im kontakt z dziadkami i ciotką. Mierzi mnie perfidne wykorzystywanie dzieci jako narzędzi do pokazywania fałszywego dobra przez tych ludzi. Kiedy niszczą moje poczucie wartości- a do dzieci wyciągają szeroko dłonie jakby nigdy nic.....Jak pogodzić tą niechęć do "rodziny" z wiarą- z miłością do bliźniego? Jak skutecznie odseparować się od toksycznych ludzi nie łamiąc zasad Boga? To złożony problem ale co Bóg na to?

Odpowiedź:

Katolik powinien zawsze szukać tego, co dobre. Najpierw wiec powinien zapytać, czy wina nie leży po jego stronie i czy nie powinien sam się jakoś zmienić. PO drugie, warto żeby szukał dróg porozumienia. Zwłaszcza gdy chodzi o bliską rodzinę. Izolowanie się od niej wchodzi uczciwie w grę dopiero wtedy, gdy człowiek w sumieniu rozstrzyga, ze tak naprawdę będzie lepiej. Trzeba też rozważyć, czy jest potrzeba izolowania dzieci od dziadków i ciotki. Być może można w konflikt dzieci nie wciągać...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg