sandra 29.01.2010 14:29

Szczęść Boże, nie uzyskałam do tej pory odpowiedzi, więc ponawiam pytanie.. Chodzi o współżycie i mieszkanie razem przed zawarciem małżeństwa. Są ludzie, którzy współżycie traktują jak 'sport' a związki jak zabawę. Ale są też ludzie, którzy chcą być razem, którzy naprawdę darzą się uczuciem. I nie rozumiem jak można te dwie kwestie rozważać w ten sam sposób-Ci pierwsi robią coś złego, bo nie szanują drugiej osoby i sfery seksualnej, natomiast ci drudzy.. Co robią złego?
Czytałam wypowiedź na tej stronie na tem 'Dlaczego bezpieczny seks przedmałżeński ze stałym partnerem jest grzechem?' i szczerze mówiąc wstrząsnął mną.
(...)

A po ślubie? Ile jest par, które deklarowały swą miłość, a po ślubie nagle ona zniknęła? Po ślubie można tak samo dojśc do wniosku, że do siebie się nie pasuje, jak i przed ślubem.
.
Ślub nie jest gwarancją 'i żyli długo i szczęśliwie'..
Jestem osobą wierzącą i absolutnie nie chcę wyjść na przeciwniczkę ślubów, nie potrafię tylko zrozumieć, dlaczego kościół neguje współżycie dwojga kochających się ludzi, którzy chcą spędzić ze sobą całe życie, dlaczego stawia się ich w tak negatywnym świetle..

Czy pomiędzy narzeczeństwem nie może istnieć taka sama więź jak między małżonkami? W czym są gorsi? Ślub wiąże się z kosztami i nie mówię tutaj o weselu, nawet w kościele trzeba zapłacić, a naprawdę nie każdego na to stać. Więc dlaczego narzeczeni, którzy planują ślub, którzy po prostu zbierają na ten cel pieniądze, popełniają grzech tak samo, jak osoby, które traktują współżycie jak sport?

Spotkałam w swoim życiu zarówno księży jak i katechetów, którzy mówili, że współżycie przedmałżeńskie trzeba rozpatrywać właśnie w takich kategoriach-ludzi, którzy traktują to 'lekko' i tych, którzy naprawdę planują ślub i wspólne życie. Więc komu wierzyć? Skoro niektórzy księża twierdzą, że jest to grzech, a inni, że jest to zależne od tego, jaka więź łączy dwoje ludzi.
Bardzo proszę o odpowiedź, chciałabym w końcu to zrozumieć.

Odpowiedź:

Jest różnica między grzechem nieczystym popełnianym przez narzeczonych, a tym samym popełnianym przez osoby które nie planują ślubu. Tak jak jest różnica, czy się ukradło komuś tysiąc złotych czy 200 tys złotych i jeszcze się tego kogoś pobiło. Ale oba czyny kwalifikują się do konfesjonału. W obu mamy do czynienia z ciężką materią (co przy pełnej świadomości i dobrowolności czynu znaczy, że chodzi o grzech ciężki).

Ślub nie jest gwarancją, ze ludzie się nie rozejdą. Ale jest aktem, w którym wobec Boga i Kościoła uroczyście przysięgają, ze taka jest ich wola. Obietnice złożone ukochanej czy ukochanemu na ucho są warte mniej więcej tyle, co kwiaty w wazonie. Dopóki nie zwiędną, są OK...

W czym narzeczeni są gorsi, że Kościół uważa, że nie powinni współżyć? Nie są gorsi. Ale nie są małżeństwem. Współżyjąc popełniają cudzołóstwo. Dopiero ślub czyni ich jednym ciałem. Ślub, jasne wyrażenie zgody na małżeństwo wobec świadków, a nie deklaracje składane na ucho...

Proszę pamiętać, że ślub to nie tylko prawo do współżycia, ale też masa obowiązków: przyjęcie dzieci, opieka nad nimi, troska o ich wychowanie i wiele wiele innych. Czy narzeczony obiecuje narzeczonej, że będą wspólnie, jako narzeczeni, wychowywali dzieci? No, nie, może oczywiście wychowywać. Tylko bardzo łatwo mu wtedy powiedzieć, że nie ma czasu, ze musi skończyć studia, że koledzy itd itp. A czy taki narzeczony zatroszczy się o narzeczoną, jeśli ta ulegnie wypadkowi? Najpewniej wytłumaczy, że ma prawo do szczęścia, miłości i takich tam...

Zawarcie małżeństwa jest jasną deklaracją: będę z Tobą. Jeśli mąż czy zona odchodzą, wyraźnie łamią przyjęte zasady. A kto się ujmie za porzuconą narzeczoną? Przecież nie będąc żoną nie ma żadnych praw...

Ostatnia sprawa, opłat za ślub... Na odpowiadającego kwestia ta zaczyna powoli działać jak czerwona płachta na byka... Proszę więc wybaczyć zgryźliwość... Ale co w ślubie jest takiego drogiego?

Garnitur, elegancka koszula, krawat, buty dla pana młodego. Dla pani młodej jednorazowa suknia, i jednorazowe buty, za która płaci krocie. Owszem, to kosztuje. Kosztuje impreza. Wiadomo, goście i zjedzą i wypiją. I salę trzeba wynająć. Jaką część tych kosztów stanowią opłaty w parafii czy urzędzie stanu cywilnego? I na pewno, jeśli poprosi się księdza o cichy ślub, tylko młodzi, świadkowie i rodzice czy rodzeństwo, nie weźmie wygórowanej opłaty. Albo, wiedząc ze alternatywą jest konkubinat, nie weźmie jej wcale...

Problem w tym, że sporej części ludzi, zwłaszcza chyba kobietom, w głowie się nie mieści, że ślub może być taki skromny. O ślubie śnią, ślub planują, wymyślają strój dla siebie i dla druhen, wyobrażają sobie pierwszy taniec, zazdrosne oczy niezamężnych koleżanek czy zachwyty ciotek nad najpiękniejsza na świecie suknią ślubną. I nie potrafią z tego zrezygnować. Nawet jak już od kilku lat mieszkają z jakimś facetem i taki ślub jest cyrkiem na kółkach.

Ale czyja to wina, że komuś coś nie mieści się w głowie?

J.

więcej »