Dona 23.09.2009 20:19

Witam,

Mam pytanie dotyczące poczucia własnej wartości (samooceny) w kontekście poniższych słów Ewangelii:
1) Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. (Łk 6,29-30)
2) On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” (Mk 9,35)
3) Każdy, bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18,14)

Jak należy rozumieć powyższe słowa? Dla osoby - katolika, który ma niskie poczucie własnej wartości powyższe słowa, mogą jeszcze bardziej je podkopać. Bóg jest Miłością, kocha każdego człowieka, nie jest, zatem możliwe, by chciał, żeby człowiek nie szanował siebie, poniżał się, był tym ostatnim ze wszystkich i na dodatek sługą wszystkich, nadstawiał policzka, nie tylko w dosłownym znaczeniu itp., itd. Moim zdaniem sprzeciwia się to miłości, zarówno do siebie jak i bliźniego. Czy my może boimy się, że kochając siebie będziemy posądzeni o egoizm? Ale nie o egoizm a o miłość tu chodzi. Myślę, że nie należy traktować powyższych słów Ewangelii bezpośrednim brzmieniu, a rozumieć je jako służbę w miłości drugiemu człowiekowi. Miłość pragnie dobra osoby kochanej, ale jak pogodzić miłość z tymi słowami? Trudne to słowa. Czytając powyższe słowa Ewangelii, tak jak one brzmią można dojść do wniosku (a myślę, że wiele jest takich osób, które tak uważają), że ten chrześcijanin to ma być tym ostatnim, na końcu, uniżać się i nie wychylać się za bardzo, być cichym i pokornym, nie bronić się a pozwalać policzkować się itd. Gdzie tu szacunek do własnej osoby (poczucie własnej wartości)? Gdzie tu miłość? Przecież poczucie własnej wartości ma bardzo istotne znaczenie w naszym życiu.

Proszę o jakiś komentarz, ewentualnie odesłanie do jakiejś lektury.
Dziękuję za odpowiedź i serdecznie pozdrawiam.

Odpowiedź:

Hmmm... Źródło Twojego (i innych) niezrozumienia nauczania Jezusa w tym względzie leży chyba nieuświadomieniu sobie, kim jest uczeń Chrystusa. Chodzi o to, że chrześcijanin nie jest byle kim. Jest dzieckiem Bożym, jest tym, za którego umarł Chrystus. A więc jest kimś bardzo ważnym. To właśnie świadomość bycia kochanym przez Boga, świadomość wielkiej zażyłości i przyjaźni ze Stwórcą, Odkupicielem i Uświęcicielem daje chrześcijaninowi siły do pokornego ustępowania, usuwania się w cień, cierpliwego znoszenia obelg, szykan, złośliwości.

Pamiętasz osiem błogosławieństw? Błogosławieni ubodzy, błogosławieni cisi, czystego serca, miłosierni, wprowadzający pokój, łaknący sprawiedliwości... Błogosławieni (szczęśliwi), bo są bogaci, po posiadają ziemię, bo będą oglądać Boga, bo dostąpią zmiłowania, bo będą nazwani synami Bożymi, bo zostaną nasyceni...

To trochę tak, jak z życiem w podróży. Co z tego, że czasem niewygodnie, że czasem głodno czy chłodno, że czasem ktoś dokuczy, krzywo spojrzy, a nawet okradnie z jakiejś niewielkiej sumy, gdy mam dom, wygodne łóżko, ciepły kąt i pokaźną sumę w szwajcarskim banku?

J.

więcej »