józek 08.05.2009 14:29

Szczęść Boże!

Dnia 2009-04-02 12:50:27 zadałem pyatnie dotyczące wolnej woli... Jako odpowiedź otrzymałem odnośnik do najczęściej zadawanych pytań... Dokładnie go przeczytałem i przeanalizowałem... Stwierdzam, że to co jest w nim napisane to nic innego jak pozbawiony sensu nielogiczny bełkot... Już mówię dlaczego, otóż: porównanie Boga do nauczyciela jest super, z tą różnicą, że jeśli naprawdę chcemy stworzyć tu rzeczowe i prawdziwe porównanie to należy przedewszystkim zauważyć, że w przypadku Boga i człowieka - to sam Bóg stwarza takiego złego ucznia... Sam go wyrzuca z zajęć, już na starcie nie dając mu możliwości zdobycia pełnej wiedzy w szkole... Powoduje, że człowiek rodzi się w rodzinie w której np. rodzice są niewierzący, lub w kraju w którym dominuje inna religia... Sam przecież odpowiada także za to, że mózg danego człowieka pracuje w taki a nie inny sposób (bo sam go przecież stworzył), że świadomość tegoż człowieka ciągle podsuwa mu wątpliwości w stosunku do wiary... Taka osoba, taki uczeń wyrzucany z zajęć ma znacznie, znacznie gorzej od innych, którym uwierzyć jest o wiele łatwiej, którzy np. wychowywani byli w bardziej przyjaznym środowisku (*), lub których życie zbytnio nie doświadczało... I co z tego, że Bóg, czyli nauczyciel mówi swemu uczniowi - zobaczysz oblejesz egzamin, skoro przecież już na starcie wykopał pod nim dołek... Cóż z tego, że człowiek ma niby wolną wolę i może sam uwierzyć w Boga, zostać prawdziwym chrześcijaninem (czyli samemu uczyć się z książek w domu)... jeśli i tak wiadomo, że sobie z tym nie poradzi... że nie pokona tej specjalnie przygotowanej dłuższej i bardziej wyboistej drogi....Bóg skazuje więc takiego ucznia na ą przegraną, dając mu szansę wygrania wyścigu F1 prowadząc fiata 126p.... Oczywiście taka wygrana jest możliwa - ale jednak mało prawdopodobna... raczej z góry wiadomo, że w większości przypadków "kaszlak" formuły F1 nie doścignie...
W tym ujęciu więc Bóg jest niesprawiedliwym nauczycielem, który POZORNIE daje wolną wolę traktując jednych uczniów lepiej, innych gorzej - a jak wiadomo z samej defininicji słowa nauczyciel - ktoś niesprawiedliwy nie może być nauczycielem prawdziwym... Wniosek z tego, że ten odnośnik, który otrzymałem jest (delikatnie mówiąc) bełkotliwy...
Pytam więc ponownie o tym razem logiczne wyjaśnienie mi zagadnienia wolnej woli połączonego z równoczesną wszechwiedzą Boga. Ja ze swojej strony mówię wprost, że to jest niemożliwe - ale spoko - daję księdzu szansę na jakieś wyjaśnienie, które może akurat mnie przekona. Proszę się więc postarać - bo moja "dusza" i planowane odejście z kościoła są teraz w rękach księdza.

Bóg zapłać.


(*)no bo skąd biorą się ludzie niewierzący? -no właśnie najczęściej z rodzin, w których rodzice nie chodzili do kościoła

Odpowiedź:

Gwoli ścisłości... Warto przypomnieć, że zdanie "Jeśli dziś jest poniedziałek (jest naprawdę sobota) to krowy fruwają" jest z punktu widzenia logiki zdaniem prawdziwym. Ot, taki paradoks wynikający z zastosowania implikacji...

Bóg jest sprawiedliwy. Nie żąda rzeczy niemożliwych. Na przykład tego, by ktoś wierzył w Chrystusa, o którym nigdy nie słyszał, bo urodził się zanim Jezus przyszedł na świat. On doskonale wie ile łask komu dał. I każdego rozliczy z tego, co dał. Czytamy o tym w jednym z fragmentów Ewangelii (Łk 12, 47-48):

Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.

Człowiek nie powinien wchodzić w kompetencje Boga. Ale odpowiadającemu wydaje się, że usprawiedliwianie swojej niewiary życiowymi trudnościami to zwykła wymówka. Dlaczego?

Istotą wiary jest powiedzenie Bogu "tak". Wydaje się, ze to "tak" jest tym łatwiejsze, im więcej trudności człowiek w życiu spotyka. Bo taki człowiek widzi, że Chrystus, obiecane przez niego życie wieczne, jest jedyną nadzieją. Bogatemu, zadowolonemu z życia może się wydawać, że Boga nie potrzebuje. Owszem, na pewno człowiekowi doświadczonemu przez życie trudniej jest chwalić Boga, radośnie mu śpiewać, zachowywać przykazania (bo np. musi być się z pijanym ojcem, spłacać długi matki-hazardzistki itd), ale to nie to samo co zupełny brak wiary.

Innymi słowy do wiary nie jest potrzebne wypełnianie przykazań. Jest odwrotnie: to wiara w Chrystusa, opromienienie jego łaskawością, przyjaźnią, dają siły do wypełniania Bożego prawa nawet, gdy jest to, o ludzku, bardzo trudne.

Być może właśnie tu tkwi Twoja trudność z przyjęciu Jezusa: wydaje Ci się, że skoro masz tak trudno (albo inni mają tak trudno), to i tak nie dasz rady wypełnić przykazań. Tym się nie martw. Zobaczysz, że gdy zaczniesz budować swoje życie z Bogiem, kiedy będziesz o swoich problemach rozmawiał z Nim w modlitwie, wiele spraw wyda się łatwiejszymi...

To prawda, ze często do kościoła nie chodzą ci, których rodzice nie chodzili. Ale bywa też odwrotnie. Przecież dzieci nie małpują we wszystkim rodziców. Więcej, w pewnym okresie życia bunt wobec tego, co prezentują jest wręcz osią budowania tożsamości młodego człowieka...

I jeszcze jedno: Twój wybór jest zawsze w Twoich rękach. Ani rodzice, ani tym bardziej odpowiadający w serwisie internetowym, nie podejmą żadnej decyzji za Ciebie. Więc nie powinieneś zrzucać odpowiedzialności za własne decyzje na innych.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg