nikt 31.01.2008 17:05

1.Proszę Pana chciałbym nawiązać do pytania o sprośność http://zapytaj.wiara.pl/index.php ?grupa=8&art=1200671117 proszę przeczytać to do końca. Wiem że znów być może pytam o to samo, ale trochę inaczej i bardzo prosił bym o odpowiedź. Mianowicie, jeśli śmieszą mnie takie kawały to powinienem przestać je czytać bo to jest zło? Jakie w tym zło, to tak jak z grami jeśli ktoś gra i nie odróżnia rzeczywistości od grania i postępuje tak w życiu realnym? Tak samo ma się to do kawałów, lecz pewnie nie tak samo jak w grach. Czy oglądając filmy gdzie bazuje się na takich kawałach, nie powinienem ich oglądać (szczególnie prosił bym o odpowiedź w kwestii takich filmów)? Tak się zastanawiam czy życie nie powinno polegać na uczynienia go wielkim zakonem. Ludzie nie powinni tak żyć jak teraz tylko żyć jak w zakonie. Co raz bardziej cokolwiek boję się zrobić, z kimkolwiek porozmawiać, bo mam kolegów którzy lubią tak pożartować i ja też może teraz w mniejszym stopniu (chodzi mi o np. opowiadanie takich kawałów). Staram się postępować dobrze, ale coraz trudniej mi rezygnować z większej ilości rzeczy. Nawet zastanawiałem się czy nie pójść do zakonu, chyba jedynie tam bym nie popełniał grzechów. Moje życie teraz polega na odseparowaniu się od tego życia. I tak już siedzę sam boję się cokolwiek robić bo przecież to zło. Myślę nad pracą taką w której bym mógł pracować sam i dzięki niej z nikim się nie spotykać i być odseparowany właśnie od takich rzeczy. Wtedy bym nie grzeszył. Więc jak to jest mogę czytać takie kawały? Wielki to grzech? Bardzo obrażam w ten sposób Pana Boga? Naprawdę mam tego już wszystkiego dość czekam tylko kiedy skończy się to życie, choć boję się bo nie jestem idealny. Aha niech Pan nie traktuje tego jak wyżalania się, proszę tylko o odpowiedź na moje pytanie i nie uważam że wielu ludzi stosuje wulgaryzmy to ja też. Na co dzień nie używam wulgaryzmów, tylko dla śmieszności w kawałach (akurat w takim kontekście mnie śmieszą) i jak się nieraz bardzo zdenerwuje. Chodzi mi o ocenę obiektywną, a nie subiektywną że ten rodzaj kawałów Panu się nie podoba czy kogoś tam może bulwersować. Bo ja lubię taki humor.

2.Czy na niebo mają tylko szansę idealni i święci ludzie? Bo jak czytam, to człowiek umierający z lekkimi grzechami może dostąpić niema, lub czyśćca. Czytam że ktoś kto ma grzech ciężki jest od razu potępiony, a z drugiej strony czytam też że „Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło".” i

„Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy — czyn, drugi — słowo, trzeci — modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć miłosierdziu mojemu.

A gdy przyjdzie dzień ostatni, z tego sądzeni będziemy i według tego otrzymamy wyrok wieczny.”.

Czy oznacza to że jeśli ktoś kto umarł mając na sumieniu grzech ciężki i żałuje za niego może dostąpić nieba, lub jak wynika z tego drugiego cytatu? Bo coraz bardziej wydaje mi się że to wszystko bez sensu, po bo chodzić do kościoła i modlić się skoro i tak nie jestem idealnym mam grzechy ciężkie np. (mówię przykładowo) antykoncepcja, albo nie byłem kilka razy w niedziele z lenistwa, to za takie czyny idzie się do piekła, choć człowiek był dobry i ma tylko, a może aż te grzechy. Więc jak to jest czy tylko ludzie idealni i święci tacy jak np. Papież czy ksiądz mogą dostąpić nieba, ludzie święci? Lub Ci którzy mieli „szczęście” że po spowiedzi akurat umarli, mogą tylko dostąpić nieba?

3.Czy rozmyślanie o własnym samobójstwie jak by to wyglądało jak bym się zabił itp. jest grzechem, choć w zasadzie nie chce umierać?

Odpowiedź:

1. Istota Twojego problemu tkwi w czym innym, niż w znalezieniu odpowiedzi czy słuchanie jakiegoś kawału jest grzechem czy nie. Chodzi o całożyciową postawę; o to, czego tak naprawdę w życiu chcesz: dobra, czy tylko uniknięcia grzechu...

Można by to porównać do remontowania domu. Gdy coś dzieje się z murem, np. ciągle jest zawilgocony samo zaklejenie dziur i pomalowanie nie wystarczy. Trzeba ustalić przyczynę, dla której jest mokry (np. cieknąca rynna, niezaizolowane fundamenty), usunąć ją i dopiero potem zabrać sie za malowanie. Inaczej problem będzie się powtarzał.

Z Tobą jest podobnie. Jeśli ciągle będziesz się troszczył tylko o to, czy przypadkiem już nie popełniłeś grzechu, daleko nie zajdziesz. Będzie to tylko rodziło frustracje i poczucie, że nic Ci nie wolno. Musisz postawić w swoim życiu na dobro. Powiedzieć sobie: "chcę czystego życia, życia bez wulgaryzmów, bo takie życie mi się podoba". Wtedy jeden czy drugi mało cenzuralny kawał nie będzie stanowił dla Ciebie większego problemu. Będzie drobnostką, jak pochlapanie ściany wodą, a nie objawem poważniejszego problemu...

2. Niebo jest dla grzeszników. Nie, to nie żart. Bo zbawiamy się nie dzięki własnej doskonałości, ale przez mękę Jezusa Chrystusa. On jest naszym Zbawicielem. Oczywiście wiara w Niego skłaniać musi do dobrego życia, ale nie przekreśla to szansy tych, którzy upadają. Zawsze mogą liczyć, że Bóg w odpowiedniej chwili im pomoże. Mogą liczyć na jego przebaczenie w sakramencie pokuty. Na wymazanie grzechów, na puszczenie ich w niepamięć.

Gdyby i tej sprawie użyć pewnego porównania, to można by napisać tak: życie jest jak wędrówka przez labirynt. Każdy ostatecznie potrzebuje pomocy, by się w nim nie zgubić. Jedni bardziej, drudzy mniej. Chodzi o to, by w chwili, gdy Jezus chce pomagać nie powiedzieć< ze ta pomoc nie jest potrzebna. By nie próbować sie zbawiać samemu..

Prawda, na końcu życia będziemy sądzeni z miłości. Z tego, ile dla bliźnich zrobimy, Ale to nieobciążone grzechami ciężkimi sumienie ma wartość podstawową. Jest tylko mniej prawdopodobne, ze człowiek, który autentycznie dbał o dobro innych, rzeczywiście świadomie i dobrowolnie w ważnej sprawie mógł popełnić wielkie zło. Trochę tak, ze na sadzie człowiek będzie mógł powiedzieć: głupi byłem, ale Ty wiesz, ze się starałem...

3. Jest grzechem w takim stopniu w jakim faktycznie jest złem. Jeśli ktoś nie zamierza popełniać samobójstwa, to praktycznie żadnym. Pytanie tylko po co ktoś sobie coś takiego wyobraża. Jakie kompleksy próbuje tym leczyć. Bo chyba nie jest to dobra metoda...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg