Tadeusz 30.01.2008 13:24

Moja żona ok 2 lata temu zakochała sie w księdzu, pod wpływem tego uczucia zaczeła chodzic rano do kościoła. Najpierw z chęci widzenia go, a potem po około ponad pół roku już codziennie bo nie mogła sobie poradzic z uczuciem. Zaczęła również studiowac mistyków. Ja początkowo nic nie podejrzewałem, ale wreszcie pół roku temu mleko sie wylało. Teraz niby wszystko jest ok i wyjasniliśmy sobie pewne kwestie. Sęk w tym, ze ona nadal codziennie rano zrywa sie aby iść do kościoła, nie patrząc na to czy dzieci płacza czy nie. Potrafi wyrwac się z moich ramion i iść do Kościoła. Chodzi sama nie weźmie ze sobą dzieci. Wieczorami medytuje i czyta brewiarz. Ostatnio pojechała na rekolekcje razem ze swoja koleżanką, ja niestety nie byłem wziety pod uwagę. Robiłem tylko za szofera. Twierdzi, że mnie kocha. A z drugiej strony najbardziej potrzebuje mnie do łóżka. Czy tak ma być? Czuję się dodatkiem do jej życia. Jak sama mówi ona uzyskała spokój wewnetrzny i jest jej dobrze. Ale co ze mną z dziećmi. Twierdzi, że powinienem sie pozbyc problemów tak jak ona. Ale co z jednościa w małżeństwie? Na czym ma polegać wspolnota ducha? Jestem zdezorientowany nie wiem co robić. Nie wiem czy dobrze myśle ale cos chyba jest nie tak z hierarchią ważności. Ja też kocham Boga ale nie koniecznie muszę codziennie chodzic do koscioła i medytować. Jak kazdy meżczyzna mam swoje obowiązki które staram sie własciwie wypełniać ofiarując to co robie Bogu. Mam wrażenie że w przypadku mojej żony Bóg przysłania jej najblizszych. Nawet teraz w ferie kiedy nie musi rano wstawać zrywa się i idzie do koscioła a wieczorem mówi że jest zmęczona. Dodam że jestesmy kilkanaście lat po ślubie i mamy kilkoro dzieci.
Poradźcie co robić, bo nie chcę wracac do sytuacji jaka była wczesniej i chce zbudować więź duchową z żoną. Czy to jest normalne, żeby żona nie potrafiła zostać z mężem w łóżku tylko zrywała się i biegła do kościoła? Nie wiem jak długo to wytrzymam, bo niby jesteśmy razem ale każde osobno.

Odpowiedź:

Odpowiadający nie potrafi rozsądzić, czy codzienne wstawanie żony na poranną Msze jest czy już nie jest normalne. Bo jest wiele małżeństw, w których nie jest to dla nikogo problemem. I nie stanowi podstawy do zarzutów o zaniedbywanie męża i dzieci...

Jeśli tak jest naprawdę, to na pewno nie jest to postawa godna pochwały. Bo podstawowym obowiązkiem chrześcijanina jest nie tyle dużo się modlić ile dobrze wypełniać obowiązki swojego stanu. Wyjściem mogłoby być uświadomienie żonie nienormalności zaistniałej sytuacji. Najprościej przez rozmowę. Tyle, ze może to być nieskuteczne. Czasem potrzeba działań bardziej "poglądowych"...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg