Manio1962 26.11.2007 00:10

(...) "Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo". (..)

To początek prologu w Ewangeli św. Jana Aposłoła. Wiem, że Kościół naucza od samego początku, że tym "Słowem" jest Jezus Chrystus, jako druga osoba Boska. Kiedyś zastanawiałem się nad tymi słowami i doszedłem do zaskakującego wniosku, i tu moje pytanie: Czy druga osoba Boska, czyli Syn Boży mógł istnieć jako tylko "Słowo" nie jako osoba Boska. Zastanawiająć się nad inymi słowami Biblii: (...) "Jam cię dziś zrodził". (...) albo w Wyznaniu Wiary, mówimy: "Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu". Skoro zrodzony, to więc kiedys musiło to nastąpić. Nie mógł Bóg zrodzić Syna swojego jako osoby duchowej, ponieważ wtedy Syn Boży nie byłby Bogiem, ale stworzeniem Bożym. Do zrodzenia Syna Bożego, potrzebna była Matka. A wiemy, że takiej Matki jako osoby Duchowej nie było i nie ma. Chdzi mi tu o Matkę, Boga, czyli żonę Boga Ojca. W drugiej części zdania Prologu janowego, czytamy: "A słowo było u Boga". Jeśli jest to dobrze przetłumaczone, to oznaczałoby, że "Słowa" nie było przy Bogu, ale u Boga. Można to też tak tłumaczyć, że "Słowo" było w Bogu, w jego sercu. A skoro było w Bogu to, "Słowo" było Bogiem. (...) "Ono było na początku u Boga". (...) Dwa razy to podkreśla św. Jan w swoim Prologu.
(...) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas". (...)
Bóg posłał swoje "Słowo" po przez Ducha Świętego i Ono stało się ciałem. Narodził się Bóg-Człowiek, Syn Boży, poprzez Matkę ziemską. Zesłał Ducha Świętego na Niego bo przecież został ochrzczony przez Jana Chrzciciela. Po co miałby Bóg zsyłać na swojego Syna swojego ducha, skoro jako Syn Boży był Święty? Czy Jezus, Syn Boży, mógł przyjść na świat, będąc nie uświęcony? Sam Jan Chrzciciel, przestraszył się tego, że On prosił go o chrzest. (...) "To ja potrzebuję chrztu od Ciebie!" (...) mówił Jan. Jan także pisze: (...) "Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na nim". (...)
Wiem, że to, co tu pisze, może zamącić nie jednemu w głowie. Jednak chcę tu zaznaczyć, że jest to tylko moja myśl nie zaczerpnięta z czego innego.
Wiem, że nie powinienem tak myśleć, ale nic na to nie poradzę. Taka mi przyszła myśl i to wszystko. A co jeśli ja mam rację a nie Kościół??? Czy może mi ktoś wytłumaczyć, że nie mam racji!!!

Odpowiedź:

O Trójjedynym Bogu, podobnie jak o wielu tajemnicach wiary nie da sie mówić inaczej, jak językiem analogii. Nie wolno nam z nich wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Tak jak z określenia "złoty sierp księżyca" nie można wyciągać wniosku, że księżyc jest narzędziem rolniczym, a ze stwierdzenia "gromadka dzieci przegalopowała jak stado koni po korytarzu" wyciągać wniosku, że dzieci trzeba karmić owsem.

Wyjaśnienie pierwszej z Twoich wątpliwości zawiera zdanie, które przytoczyłeś na samym początku: "Bogiem było Słowo". Nie może więc mieć początku. Mówimy też o odwiecznym zrodzeniu Syna przez Ojca, ale to też nie jest określenie adekwatne do rzeczywistości. Bo jest uwikłane w czas. Bo my nie umiemy myśleć pomijając kategorię czasu. Tymczasem słowo "zrodzony" ma tylko i wyłącznie podkreślić jedność natury Ojca i Syna. "Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego; zrodzony a nie stworzony współistotny Ojcu (...)" to wszystko określenia, które mają pokazać, ze Jezus jest tak samo Bogiem, jak Ojciec. Bo wszystko w Bogu jest jednym, jeśli nie zachodzi przeciwstawność relacji. Czyli np. Ojciec posyła, Syn jest posłany... Przykładanie do tego terminu ("zrodzony") naszych obserwacji dotyczących życia w rodzinie może być mylące...

Przytoczmy tu stosowny fragment Katechizmu Kościoła katolickiego:

Trójca jest jednością. Nie wyznajemy trzech bogów, ale jednego Boga w trzech Osobach: "Trójcę współistotną". Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem: "Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury". "Każda z trzech Osób jest tą rzeczywistością, to znaczy substancją, istotą lub naturą Bożą".

Osoby Boskie rzeczywiście różnią się między sobą. "Bóg jest jedyny, ale nie jakby samotny" (quasi solitarius). "Ojciec", "Syn", "Duch Święty" nie są tylko imionami oznaczającymi sposoby istnienia Boskiego Bytu, ponieważ te Osoby rzeczywiście różnią się między sobą: "Ojciec nie jest tym samym, kim jest Syn, Syn tym samym, kim Ojciec, ani Duch Święty tym samym, kim Ojciec czy Syn". Różnią się między sobą relacjami pochodzenia: "Ojciec jest Tym, który rodzi; Syn Tym, który jest rodzony; Duch Święty Tym, który pochodzi". Jedność Boska jest trynitarna.

Osoby Boskie pozostają we wzajemnych relacjach. Rzeczywiste rozróżnienie Osób Boskich - ponieważ nie dzieli jedności Bożej - polega jedynie na relacjach, w jakich pozostaje jedna z nich w stosunku do innych: "W relacyjnych imionach Osób Boskich Ojciec jest odniesiony do Syna, Syn do Ojca, Duch Święty do Ojca i Syna; gdy mówimy o tych trzech Osobach, rozważając relacje, wierzymy jednak w jedną naturę, czyli substancję". Rzeczywiście, "wszystko jest (w Nich) jednym, gdzie nie zachodzi przeciwstawność relacji". Z powodu tej jedności Ojciec jest cały w Synu, cały w Duchu Świętym; Syn jest cały w Ojcu, cały w Duchu Świętym; Duch Święty jest cały w Ojcu, cały w Synu".


Dlaczego Jezus zostaje na początku swojej działalności namaszczony Duchem świętym? W Katechizmie Kościoła katolickiego (727) czytamy, że "całe dzieło Chrystusa jest wspólnym posłaniem Syna i Ducha Świętego". Chodzi chyba o to, by posłannictwa Syna i Ducha sobie nie przeciwstawiać.

Na koniec przytoczmy dla wygody czytelników, co na ten temat napisano w Katechizmie (727-730)

"Całe posłanie Syna i Ducha Świętego w pełni czasu jest zawarte w fakcie, że Syn od chwili Wcielenia jest namaszczony Duchem Ojca: Jezus jest Chrystusem, Mesjaszem.

W tym świetle należy czytać rozdział drugi Symbolu wiary. Całe dzieło Chrystusa jest wspólnym posłaniem Syna i Ducha Świętego. W tym miejscu zostanie omówione tylko to, co dotyczy obietnicy Ducha Świętego danej przez Jezusa i Jego daru udzielonego przez uwielbionego Pana.

Jezus nie objawia w pełni Ducha Świętego, dopóki sam nie zostanie uwielbiony przez swoją Śmierć i swoje Zmartwychwstanie. Powoli jednak wskazuje na Niego, nauczając tłumy, gdy objawia, że Jego Ciało będzie pokarmem na życie świata. Wskazuje Go Nikodemowi, Samarytanc i uczestnikom Święta Namiotów. Swoim uczniom mówi otwarcie o Duchu Świętym w związku z modlitwą i świadectwem, które powinni dawać.

Dopiero wtedy, gdy nadeszła godzina, w której Jezus miał być uwielbiony, obiecuje On przyjście Ducha Świętego, ponieważ Jego Śmierć i Zmartwychwstanie będą wypełnieniem obietnicy danej ojcom. Duch Prawdy, inny Paraklet, zostanie dany przez Ojca na prośbę Jezusa; zostanie posłany przez Ojca w imię Jezusa; Jezus pośle Go od Ojca, ponieważ On wyszedł od Ojca. Duch Święty przyjdzie, poznamy Go, będzie z nami na zawsze, zamieszka z nami, nauczy nas wszystkiego i przypomni nam wszystko, co powiedział nam Chrystus, i zaświadczy o Nim. On doprowadzi nas do całej prawdy i uwielbi Chrystusa; przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie.

Przychodzi w końcu godzina Jezusa. Jezus oddaje ducha w ręce Ojca w tej chwili, w której przez swoją Śmierć staje się zwycięzcą śmierci. Gdy więc powstaje "z martwych dzięki chwale Ojca" (Rz 6, 4), zaraz daje Ducha Świętego, "tchnąc" na uczniów. Od tej godziny posłanie Chrystusa i Ducha staje się posłaniem Kościoła: "Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam" (J 20, 21).


J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg