Skrupuły 14.05.2023 23:38

Szczęść Boże. Proszę Pana, aby ukryć moje pytanie.

(...)
Co robić?

Odpowiedź:

Pozwolę sobie nie usunąć całości pytania, a zacytować jego najistotniejsze fragmenty...

(...) Czytam Pana różne odpowiedzi, czy to na moje czy innych pytania. Ale to do mnie nie przemawia, w znaczeniu, że nie potrafię tego zmienić. Bo trudno jest używać rozumu, gdy wszystko mówi, że jest inaczej. Co więcej, nawet gdy tego rozumu użyję, to i tak jest niepokój i lęk, że się mylę czy oszukuję.

(...) Spowiednik dał mi rady w tym względzie, ale choć próbowałem ich użyć, to wciąż jest niepokój. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie potrafię użyć rozumu w tej czy innych kwestiach. A życie to ciągły lęk i niepokój przed śmiercią i potępieniem.

(...) Gdybym miał pewność, że to co mnie niepokoi to nie są moje grzechy, to bym to już dawno porzucił, ale nie potrafię. Tak samo boję się o swoje zbawienie, choć się staram.

(...) Pójście do psychologa w tym momencie z przyczyn niezależnych ode mnie odpada. A nie wiem co zrobić. Bo choć spowiednik mi mówił, że w chociażby niepokoju mogę do Komunii przystępować, to już nawet nie wiem co jest tym niepokojem a co nie, czy się nie oszukuję, wmawiając sobie, że coś jest niepokojem. Nie wiem czy mogę przystępować do Komunii. Co robić?

Co robić? Nie wiem. Skoro psycholog odpada, to nie wiem co zrobić. Istota tego, co dzieje się z Tobą polega na lęku. Pojawia się, irracjonalny, a Ty chciałbyś, żeby go nie było. Ale nie będzie go - jak piszesz - gdy będziesz miał całkowita pewność. A jak chcesz zdobyć całkowita pewność odnośnie tego, jak na Twoje postępowanie patrzy niewidzialny Bóg? Toż nie masz pewnie całkowitej pewności nawet co do tego, czy istnieje. Gorzej, nie powinieneś mieć całkowitej pewności, że świat jest taki, jakim go widzisz. Przecież, pomijając fakt, że kolory to tylko interpretacja naszego mózgu pewnej długości fali elektromagnetycznej, możemy żyć w matrixie, nie tak? Może naprawdę żyjemy gdzieś w szpitalnej klinice, tylko z podłączonymi do mózgu elektrodami, które pokazują nam jakieś obrazy? Ostatecznie co noc widzimy różne inne, których nie nazywamy rzeczywistością, tylko snami, a przecież gdy śnimy wydają się równie prawdziwe, nie tak?

A czy masz pewność, że wychodząc z domu do niego wrócisz? Wielu ludzi nie wraca. Wpadają pod samochód, miewają zawały. Czy z tego powodu siedzisz cały czas w domu? W domach zresztą ludzie też umierają. Masz pewność, czy dożyjesz wieczora? Masz pewność, że nie spadnie ci na głowę jakiś kawałek satelity? Albo meteoryt? Mimo to nie boisz się wyjść z domu, lęk przed tym, że tak się stanie Cię nie paraliżuje. Czemu w tej jednej sprawie, sprawie zbawienia,  chcesz mieć pewność absolutną, a że jej nie masz reagujesz lękiem? Balkony czasem się urywają. Czy z tego powodu nie wchodzisz na balkon? Nie boisz się, że zerwie się wiatr i spadnie Ci na głowę gałąź, to dlaczego tak paraliżuje Cię strach przed dobrym Bogiem? Przecież gdyby Bóg był taki, jak się boisz - czyli z każdej Twojej pomyłki wyciągał jak najsurowsze konsekwencje - to chciałbyś takiego Boga spotkać w niebie? Po co, skoro ciągle by się Ciebie czepiał?

Twój lęk jest irracjonalny. Musisz to sobie powiedzieć. I gdy przychodzi, zamiast godzinami analizować "był grzech czy nie" po prostu jako coś irracjonalnego go potraktować. Nie pozwolić mu się rozhulać. Odrzucam go i koniec. Nie da się? Tu masz chyba rację. Bez pomocy psychologa to może się nie udać. Ale...

Opowiadał mi kiedyś znajomy, jak wspinał się Tatrach. Weszli z kolega w jakiś kruchy teren. Szedł powoli w górę, gdy tymczasem wszystkie, po kolei, zabezpieczenia jakie udało mu się założyć, pod wpływem pracy liny wypadły. Był kilkanaście metrów nad kolegą, przed nim przewieszka. Z wątpliwą asekuracją. Co zrobić? Zejść? To byłoby jeszcze trudniejsze niż pójść w górę. Zacząć wzywać pomocy? Bez sensu. Opowiadał, że po prostu wyłączył strach. Powiedział sobie "najwyżej". "Nie ma dobrego wyjścia, ale pójście dalej, mimo strachu,  jest najrozsądniejszym co można zrobić". I tak zrobił. Przeszedł. Nie trzeba mówić, że kiedy mógł już strach włączyć, już go nie było. Nie był potrzebny.

Ty możesz zrobić podobnie. Nie wiem tylko jaki guzik nacisnąć, żeby ten strach wyłączyć. Wyłączać, w liczbie mnogiej, bo to nie jest tak, że raz wyłączysz i nie będzie. Trzeba będzie to powtarzać. I to właśnie powinien z Tobą odkryć psycholog, tak właśnie trzeba zrobić. Znam człowieka, który w ten sposób zwalczył swoją nerwicę. Bał się, że zemdleje i mdlał. Udało mu się bez wielkich terapii. Jedna właściwe rada psychologa wystarczyła.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg