Skrupulant 25.05.2023 10:52

Szczęść Boże. Jestem skrupulanetem, a także ojcem i mężem. Mam pytanie dotyczące cierpienia. Wiem, że jest ono tajemnicą i że jego pełny sens poznamy dopiero po śmierci. Mimo wszystko nie potrafię uporać się z problemem, jaki stanowi dla mnie modlitwa o przeniesienie cierpienia z innego człowieka na mnie. Czy to znaczy, że ideałem byłoby, abym w sytuacji choroby kogoś bliskiego prosił Boga o to, aby "zabrał" tę chorobę od tej osoby i "przeniósł" ją na mnie? Czy w sytuacji, w której bliski choruje, dajmy na to, na nowotwór, powinienem prosić Boga, aby oddalił tę chorobę i zesłał ją na mnie? Czy nie wystarczy prosić o uzdrowienie (z pokorą, mając na uwadze, że być może Bóg ma wobec nas i naszych bliskich inne plany)? Przyznam, że pragnienie takiej ofiary jest dla mnie czymś nie do końca zrozumiałym. Rozumiem z kolei sytuację (godną podziwu!) W której ktoś ofiarowuje jakieś swoje cierpienie w intencji kogoś innego (cierpiącego). Ale czy naprawdę powinienem w ekstremalnie trudnej sytuacji prosić Boga o to, aby, załóżmy, glejaka IV stopnia "przerzucił" z mojego dziecka na mnie?

Idąc tym rokiem rozumowania, czy może powinienem z góry prosić Boga o to, by zsyłał na mnie przeróżne cierpienia w zamian za spokój i zdrowie moich bliskich? Ale jak wówczas mógłbym spokojnie żyć, mając świadomość, że prosiłem Boga, który przecież nie pozostaje obojętny na nasze wołanie o cierpienie. Czy to konieczne? Może lepiej swoje codzienne krzyże (te mniejsze i te większe) ofiarowywać z pokorą w danych intencjach, zamiast ich wyszukiwać. Z góry dziękuję za odpowiedź, dodam, że jestem pod wrażeniem ogromnej pracy odpowiadających, za którą jestem bardzo wdzięczny. :) z Panem Bogiem!

Odpowiedź:

Napiszę tak: nie jest to konieczne. Nie ma obowiązku prosić o to, by Bóg chorobę z człowieka nam bliskiego "przełożył" na nas. Można tak prosić, owszem, ale obowiązkiem na pewno to nie jest.

Z wielkim szacunkiem trzeba podejść do człowieka, którego tak boli choroba bliskiej mu osoby, np. dziecka, że wolałby sam nieść to cierpienie. To na pewno jest jednak heroizm. A heroizmu nie można wymagać. No, może w jednym wyjątkiem: gdy w grę wchodzi kwestia zaparcia się wiary. Ale tak... Człowiek ma prawo nie chcieć takiej zamiany, bać się jej. Zresztą... Skoro nie choruję ja, a choruje kto inny, to czy można domyślać się, że wolą Boża jestem bym ja za tę osobę się poświęcił? Czy to jedyny przejaw miłości? Czy jedynym cudem  jaki możemy wymodlić jest "zamiana"? Niby dlaczego? Skoro konkretny człowiek zachorował, to czemu zakładać, że Bóg tak naprawdę chciałby czegoś innego? Myślę, że w pewnych przypadkach - nikogo konkretnego nie osądzając - może to być nawet przejaw jakiejś zarozumiałości...

Nie, nie ma nic złego w tym, że na taki krok się nie decydujemy...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg