Gość 19.10.2015 18:20

Szczęść Boże!
Od paru lat mam problem z nachodzącymi myślami, np. przychodzi mi do głowy (choć tego nie chcę) żeby ktoś umarł itp. Nie byłby one problrmem, gdyby nie to, że gdy próbuje przeprosić za nie Boga i jakoś te myśli odkręcić to przychodzi do mojej głowy ich jeszcze więcej.
Np. przychodzi mi do głowy, żeby ktoś coś zgubił, próbuję wtedy powiedzieć, żeby jednak nie zgubił, ale w mojej głowie pojawia się żeby to mimo wszystko jednak zgubił, to ja znowu przepraszam za to, tylko że szeptem, ale (nie wiem czy w myślach czy w słowach) znowu pojawia się żeby to zgubił, następnie znowu próbuję to odkręcić, ale nawet jak uda mi się bez dodatku złych myśli to nie jestem pewna czy napewno i dalej przepraszam, a wtedy się mylę i sama mówię złą wersję i znowu przepraszam i próbuję prosić, żeby złe wersje nie były brane pod uwagę, a liczyły się tylko dobre, ale następnie w mojej głowie lub niechcący w słowach pojawia się by było na odwrót i tak w kółko, aż uda mi się to jakoś skończyć lub nie padnę ze zmęczenia (to może trwać nawet parę godzin)
I moje pytanie brzmi:
-czy takie złe nachodzące prośby/myśli mogą się spełnić?
-czy jest jakiś sposób by sobie z tym radzić?
-czy jeśli naszła mnie myśl, że Bóg chce tylko abyśmy z jego rąk cierpieli i błagali o litość (wiem, że jest bez sensu) i próbowałam o tym nie myśleć, ale z każda chwilą przychodziło do mojej głowy (nie wiem czy to ja wywoływałam, czy nie) argumenty, że to prawda i nawet, niechętnie, sama częściowo miaĺam wrażenie, że On naprawdę tak chce,
Jednak w tym samym czasie próbowałam przeprosić za to Boga i tłumaczyć sobie, że ten pomysł jest okropny, bo czułam i miałam pewność, że Bóg jest dobry
czy to był grzech?
Teraz czuję się z tym okropnie i nie potrafię myśleć o niczym innym, niż że mogłam tak oskarżyć Boga...

Odpowiedź:

Przychodząca do głowy zła myśl nie jest grzechem. Zwłaszcza jeśli chodzi o jakąś myśl natrętną, a niechcianą. Grzechem staje się, gdy człowiek ją akceptuje, z lubością się na niej zatrzymuje, rozwija ją, trwa na niej. Nie wiem jak to jeszcze ująć. W każdym razie niechciana myśl grzechem nie jest.

Jak sobie poradzić... Moim zdaniem to, o czym piszesz w jednym z pytań, o natrętnej myśli, że Bóg jest zły, to klasyczny przykład pokusy, nie grzechu. Jeśli pokusę odrzucasz, to nie tylko nie masz grzechu, ale i zasługę, że jej nie uległaś...

Taka pokusa stałaby się grzechem  gdybyś tym myślom uległa, gdybyś uznała, że jest, jak Ci pokusa podpowiada. Np. że Bóg jest zły. Ale uznanie za prawdę takich tez to nie kwestia sekund, minuty, dwóch minut. Faktycznie uznałabyś, że tak jest, gdybyś przyjęła to za pewnik, a następnego dnia, uznając że teraz już wiesz jak jest nawet nie próbowała do sprawy wracać.

To trochę tak jak z osądem drugiego człowieka. Myśli przychodzą człowiekowi do głowy różne. Ale jeśli następnego dnia zmieniasz zdanie, to trudno uznać, że poprzedniego wydałaś wyrok. Znaczy że się wahałaś...

I to chyba powinno być najistotniejsze w tej twojej walce: uświadomienie sobie, że te natrętne myśli to pokusy. I że zaakceptowanie jakiejś złej myśli  na temat tego jaki jest Bóg, to nie kwestia paru minut, a dni, tygodni, miesięcy. A jeśli jest tak, ze te myśli ciągle przychodzą a Ty ciągle przepraszasz, to znaczy ze ich wcale nie zaakceptowałaś.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg