Klara 23.01.2015 21:30

Od dawna zastanawia mnie jedna kwestia. Załóżmy, że ktoś ma pewne problemy ze zdrowiem, pewne objawy mogące wskazywać na jakąś (nie wiadomo, jaką), chorobę, ale nie przeszkadzające mu w życiu aż tak, żeby poszedł do lekarza. Osoba ta jest świadoma, że może mieć np. raka (już teraz albo w przyszłości), ale nie stara się znaleźć przyczyny dolegliwości, po prostu z nimi żyje.

Czy takie podejście to grzech? Pogodzenie się z mozliwością, że coś tam szwankuje i być może się przez to umrze, jeśli nie podejmie się żadnych działań? Nie mam na myśli niechęci dalszego życia, tylko po prostu podejście na zasadzie "a może przejdzie/może to nic takiego/i tak na coś trzeba umrzeć".

Odpowiedź:

Odpowiadający nie widziałby w tym grzechu. Zwłaszcza jeśli objawy nie są już naprawdę niepokojące. Dlaczego?

Drobne dolegliwości mogą świadczyć o jakiejś rozwijającej się poważniejszej chorobie albo i nie. Oczywiście są tacy, co z byle głupstwem biegają do lekarza. I często niepotrzebnie zabierają im czas. Ale ten, bez poważniejszych badań i tak niewiele może powiedzieć. A na badania trzeba długo czekać. Warto jeśli chodzi o jakiś drobiazg?

Do tego często dochodzi lęk przed poważna chorobą. I trudno się dziwić: leczenie bywa nieraz bardzo uciążliwe. Tak, człowiek powinien dbać o swoje zdrowie, ale jeśli nie idzie do lekarza bo się boi, to trudno mówić o dobrowolności czynu. Źle to niby jest, ale nie osadzałbym takich ludzi jako wielkich grzeszników...

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg