justyna- Poznań
03.02.2009 17:35
Mam pytanie, na które znam odpowiedź, lecz nie potrafie z tym walczyć. Widzę,że ludzie gzeszą. Należy więc zwrócić im uwagę, żeby nie grzeszyli. Gdy widzę,że człowiek źle postępuje, nie potrafię mu powidzieć,że robi źle. Ale tylko "myśle" a nie wykonuje. Jest to grzech, bo "grzeszących upominać", ale nie wiem jak zdobyć w sobie odwagę na to jednak upomnieć. Proszę o odpowiedź, a zarazem dziękuję.
Odpowiedź:
Przytoczę w tym miejscu jedną z wcześniejszych odpowiedzi.
Ksiądz Stanisław Olejnik, w swoim podręczniku teologii moralnej pisze, że obowiązek upominania istnieje, gdy jednocześnie spełnione są dwa warunki:
a) istnieje rzeczywista potrzeba bliźniego apelująca o pomoc
b) istnieje moralna możliwość takiego upomnienia
Nie mogą upominać ci, którzy w tym samym przedmiocie ciężko upadają, gdyż upominanie w takim wypadku byłoby aktem obłudy i zapewne byłoby nieskuteczne
Samo upomnienie powinno być podejmowane roztropnie i z taktem, a nawet z pokorą. Inaczej nie tylko będzie nieskuteczne, ale nawet szkodliwe. Nieraz trzeba milczeć i cierpliwie czekać. Zerwać kontakty z kimś kto źle czyni należy, gdyby miało to być potraktowane jako aprobata dla złych czynów.
Jezus uczył, że upominać powinno się najpierw w cztery oczy, potem przy świadkach, a dopiero potem należy donieść Kościołowi. Od tej zasady odstąpić trzeba wtedy, gdy grzech jest mocno szkodliwy społecznie, daje zgorszenie itp...
Warto dodać jeszcze jedno: upominanie powinno wynikać z miłości bliźniego, a nie ze strachu ze samemu popełni się grzech.
Jak wynika z powyższego obowiązek upominania nie jest bezwzględny, niezależny od wszystkich okoliczności. W praktyce zanim zdecydujesz się upomnieć spróbuj się najpierw zastanowić, czy upomnienie ma sens. Czasem chodzi o drobiazgi, czasem ktoś wie że źle robi, ale nie potrafi sobie z jakąś wadą poradzić i upominanie go jest tylko dodatkowym dołowaniem go. A czasem, np. w wypadku gdy koledzy nie chodzą do kościoła, ważniejsze jest dobry przykład czy poruszenie tego tematu podczas luźnej rozmowy, a nie zaraz jakieś oficjalne upominanie...
J.