Gość 09.10.2015 10:09

Witam, w związku z tym co ostatnio dzieje się w mediach nasunęło mi się pytanie. Mam świadomość że, nie wszyscy księża są prawdziwie z powołania. Niestety od jakiegoś czasu zastanawiam się czy księża w ogóle wierzą? Mój znajomy był ostatnio u pewnego księdza, żeby porozmawiać na temat swojego kryzysu wiary na co dostał odpowiedź, że tak na prawdę prawie nikt nie wierzy. Ksiądz z Watykanu cieszy się z bycia gejem a jak się okazuje sporo Księży ma kochanki... O co tu chodzi? Czy nasza wiara jest bez sensu? Coraz trudniej jest mi wierzyć... Czy są jeszcze prawdziwi księża którzy wierzą, a nie traktują swojej posługi jako sposobu na życie i zarabianie pieniędzy? Wiem, że to jacy są kapłani nie powinno determinować mojej wiary ale niestety rodzi wątpliwości. Tym bardziej, że staram się odrzucać zarzuty moich niewierzących znajomych a one potem znajdują potwierdzenie...

Odpowiedź:

Nie bardzo umiem odpowiedzieć na Pani pytanie. Podejrzewam, że w przypadku wątpiących kapłanów dużą rolę może odgrywać lekceważony problem wypalenia zawodowego. To nie tak, że ksiądz nie szuka odpowiedzi czy się wiarą nie interesuje. Choć oczywiście i tak może być. Podejrzewam, że w dużej mierze to zmęczenie ciągłym zajmowaniem się sprawami wiary. Ksiądz rzadko ma możliwość odpocząć od tych spraw. Zajmując się tym co lubi. Od rana do wieczora - tylko pobożność. Z czasem może to zrodzić chęć ucieczki. To znaczy odgrodzenia się od tych wszystkich spraw i zajęcia się czym innym. Choćby relacją z drugim człowiekiem, z kochanką...

Myślę, że to między skutek błędów w formacji stałej kapłanów.... Jak by to ująć... Duszpasterstwo polega w dużej mierze na organizowaniu ludziom na co dzień zajmujących się innymi sprawami różnych praktyk religijnych. Czy to modlitwy, czy to nauk, czy nabożeństw. Dla człowieka, który jest lekarzem, pielęgniarką, nauczycielem, sprzedawcą, kierowcą czy górnikiem tego rodzaju zajęcie jest odskocznią od jego codziennych obowiązków. Stąd jawi się jako coś atrakcyjnego. Dla księdza to codzienność. Formowanie go przez wtłaczanie mu kolejnej porcji wiedzy, kolejnej dawki pobożnych praktyk pewnie w niejednym rodzi chęć ucieczki. On tego po prostu ma już tego serdecznie dość. Dlatego od pobożnych rozmów woli rozmowę o samochodach czy pieniądzach albo i polityce. A to niewątpliwie w niejednym wrażliwym kapłanie rodzi wyrzuty sumienia: no proszę, jestem księdzem, a nawet mi się nie chce rozmawiać na pobożne tematy...  Stąd już tylko krok... Nie tyle może do niewiary, ile zniechęcenia: po co to wszystko, jaki to ma sens...

Myślę, że podobny mechanizm może działać u przepracowanych kościelnych, organistów czy katechetów. Ale ci, którzy na co dzień zajmują się innymi sprawami tego nie rozumieją. Nie rozumieją, że można mieść dość ciągłego poruszania się w obszarze spraw wiary. I wydaje im się, ze ten czy ów ksiądz jakiś niepobożny, jakiś taki za bardzo świecki...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg