jesli małżonków nadal łączy uczucie,jeśli nadal obojgu zależy na dobru związku i dzieci..to jaki problem?-istnieją małżeństwa gdzie każdy z małżonków jest innego wyznania..to nie jest od razu powód do rozstania..na jakie inne?..przeważnie nadal łączy je jedna nazwa-chrześcijaństwo..
Droga Renato;) Jest sporo wyznan nie majacych nic wspolnego z chrzescijanstwem. W tym konkretnym przypadku chodzi mi o rodzimowierstwo slowianskie, ale uogolnilbym to do zmiany wyznania na dowolne niechrzescijanskie.
Przywilej Pawłowy dotyczy małżeństwa osób nieochrzczonych, z których jedna przyjmuje chrzest, a druga nie chce z nią żyć (wcale, lub bez obrazy Boga). Dodajmy: strona chrześcijańska nie może być temu winna.
Innymi słowy: przywilej pawłowy nie dotyczy małżeństw osób ochrzczonych.
jest takie coś jak separacja...kościół nie nakazuje na siłę być z kimś kto jest krzywdzicielem rodziny..należy chronić życie własne i dzieci..to jest też obowiązek rodziców..ochrona potomstwa
Dla KK małżeństwo ma tylko wymiar seksulany. Takie odczuwam wrażenie. Ważna jest przysięga + współżycie. Więc jeżeli Miłość wygasa (lub jej nigdy nie było), to w zasadzie sory bejbe, to Twój problemm, małżeństwo było ważne, żyj sam, chadzaj w worku pokutnym i się biczuj. Istotą małżeństwa jest Miłość! I jeżeli jej nie ma bądź nie było, to małżeństwa również nie było... Ale co tam. Sąd Biskupii to kolejny urząd - w zasadzie nie wiadomo po co. Nie pomagają ludziom czasem w naprawdę rozpaczliwych sytuacjach. Chrystus cierpiał, ty również powininenś. Sprawy nie rozpoczną - bo za mało świadków. Na wstępie pytanie: Czy jak Pan składał przysięge, to już Pan wiedział, że Pana żona pana zdradzi? Gdybym to wiedział, to bym się z nią nie żenił :( Po dwóch latach - nigdy Cię nie kochałam. I co teraz? Nic... Mogę pisać wnioski, podania, że niby była niedojrzała. To hipokryzja. O ile ktoś się w ogóle taką sprawą zajmie. Jak na razie nikt się nie kwapił... Obecnie moja narzeczona, kocha mimo wszystko. Mimo tego, że wie jak będzie wygladała nasza przyszłość. Wie, że ksiądz ma kolędzie bedzię kpił, ludzie na forum będą nas nazywać - niemałżeństwem, tylko związkiem (oby nie radzieckim), a nasze życie "życiem na kartę rowerową". Że KK odepchnie nas, bo cudzołożymy. Nie liczy się Miłość, nie liczy się każdy uśmiech, serdeczność, obiad podany. Liczy się to, że będziemy spać ze sobą. No bo jak przeczytałem na forum tutejszym - po to jest małżeństwo - żeby uprawiać seks. Gratuluję podejścia...
Witaj. Nie widziałbym Twojej sytuacji w tak czarnych barwach. Sam jest w związku małżeńskim niesakramentalnym i sporo czytałem na ten temat. Kościół nie odrzuca nas , mam wujka będącego szafarzem Eucharystii, dzięki niemu zrozumiałem , że Bóg mnie nie potepia i jesli moje zamiary są szczere , jest ze mną, a właściwie z Nami w naszym związku. Ja byłem kawalerem , żona po rozwodzie od 10 lat porzucona przez męża. Ja wcześniej byłem w 2 związkach partnerskich , mam obecnie 49 lat , a od niecałego roku jesteśmy małżeństwem. I żona , i ja nareszcie czujemy , że znaleźliśmy właściwą osobę. Kapłan chodzący z kolędą był bardzo naturalny i uprzejmy , nie krytykował , mimo że jest znany z dość energicznego traktowania wiernych. Pamiętaj , że istniej też Komunia Św. duchowa , ale o tym trzeba poczytać i porozmawiać z odpowiednimi osobami. Ksiądz Tischner napisał , że niekiedy małżonkowie w takim związku proszą i wręcz wypraszają u Boga łaskę dla siebie , ja czasami modlę się podobnie jak kobieta mówiąca , że nawet dla innych okruszyny się znajdą. Oczywiście nieraz jest trudno , bardzo trudno w czasie mszy św , cisną się łzy do oczu w czasie rozdawania Komunii Św. Ale trzeba mieć nadzieję i ufność. Otrzymaliśmy też pewien niezwykły znak - po mojej prośbie modlitewnej - podczas bytności na cmentarzu przy grobach moich najbliższych zmarłych , który na pewno nie był przypadkiem. Pozdrawiam Cię serdecznie , mój email januszunge@o2.pl
Mam pytanie... jestem panną i spotykam się z meżczyzną, którego przed latami opuściła żona... nie była to jego wina, po prostu jego żona zostawiła go z dzieckiem, ponieważ zakochała się w innym... bardzo się kochamy, ale ja mam wiele wątpliwości, co do tego związku, ponieważ chciałabym zawrzeć małżeństwo przed Bogiem... a jak wiadomo w jego przypadku jest to już niemożliwe... może jednak się mylę?
Jeżeli jesteś katoliczką stricte tak jak to się niby powinno się być to zostaw go, bo zniszczysz jego życie. Coś o tym wiem, mój rozwód był przyczą niejednego rozstania; bardzo bolesnego; całe swoje życie odpowiadam za błedy mojej byłej żony, za to, że mnie nigdy nie kochała. Za to, że biskupii nie chcą zając się moją sprawą. Za to, że chce założyć rodzinę i kochać. Tylko osoba silna i naprawdę kochająca potrafii to zrozumieć, uszanować, zaakceptować. Jeśli nie jesteś na to gotowa, na poświęcenie, brak Sakramentów i wyśmiewanie przez księdza na kolędzie, daruj sobie. Zrobisz krzywdę jemu i dziecku... Każdy zasługuje na Miłość, ale nie każdy potrafii to zrozumieć i wytrwać...
Ja rowniez bylam w podobnej sytuacji. Zrobilam wszystko aby ocalic swoje malzenstwo, bylam w stanie nawet wybaczyc ale nie mialam wystarczajaco duzo pieniedzy jak kobiet, do ktorej odszedl moj maz. Czuje sie zapomniana przez Kosciol i tak ciezko mi to zrozumiec. Tak bardzo chcialabym przyjac Komunie ale zyje z mezczyzna, ktory zaadoptowal moje dziecko i jestesmy bardzo szczesliwi. Przeciez Bog jest milosierny. My zrobilismy WSZYSTKO, aby dotrzymac naszej przysiegi, nie rozbilismy zwiazku, nie zranilismy nikogo. Dlaczego Sludzy naszego Kosciola o nas zapomnieli. Gdzie w Pismie Sw. jest napisane o rozwodach? Czasami czytam o uniewaznieniach zwiazkow malzenskich. Kiedys bylo to naprawde wyjatkowa sytuacja a teraz z pieciorgiem dzieci mozna starac sie o uniewaznienie sakramentu. Nie szukam usprawiedliwienia dla siebie ale ani ja ani moj partner nie skrzywdzilismy nikogo, to my zostalismy skrzywdzeni.
ten mężczyzna ślubował swojej żonie, że jej nie opuści aż do śmierci. wiążąc się z Tobą, okazał się być niesłowny. ja osobiście nie chciałabym być z kimś kto łamię przysięgę złożoną Bogu...
Moja zona zostawila mnie i zdradzila ,a do tego sam wychowuje nasze dziecko,zona nawet nie chce kontaktowac sie ze mna i z naszym synem.Bylem sam z dzieckiem przez rok,teraz jestem z inna kobieta ktora bardzo kocham a ona mnie a co najwazniejsze uwielbia moje dziecko i traktuje jak swoje.Wiem ze wedlug Kosciola to jest zle i popelniamy grzech.Zastanawiam sie tylko czy wedlug BOGA jest to zle? i sadze ze chyba nie! chcialem tylko powiedziec BOG wziol BOG dal.Kazdy ma zapisane swoje zycie,jedynie co to tylko mozna wybrac miedzy dobrem a zlem, a ja uwazam ze to co robie nie jest zlem .
W Kościele nie ma rozwodów! Moze być tylko uniewaznienie ślubu koscielnego. Ja je otrzymałam. Starałam sie przez ponad 6 lat. Musi odbyć sie rozprawa przed Sadem Metropolitalnym, musza być świadkowie, musza byc fakty, które stwierdza nieważnosć ślubu. Życze powodzenia!
ja związałam się alkoholikiem, który przed ślubem bardzo pieknie ukrywał to swoje picie z pomoca swojej rodziny, szczególnie matki.... w noc poślubną powiedział mi, że nie będzie sie starał już bo ma mój akt własności.... i dopiero poopowiadał mi kilka koszmarów ze swojego zycia, które znając wcześniej pewnie nie zdecydowałabym się na ten ślub. Potem było chlanie, zdrady, znęcanie sie psychiczne i fizyczne..... powiedziałam dość..odeszłam...złożyłam pozew o rozwód ...dostałam bardzo szybko.... poznalam wspaniałego mężczyznę, katolika, kawalera. Oboje cierpieliśmy, ze nie możemy slubować przed Panem Bogiem. Wtedy wzięłam kk i podjęłam walkę o unieważnienie ślubu kościelnego. po roku spraw, przesłuchania świadków, pism ...wyrok I instancji - NIEWAŻNE ...mała radosc bo druga moze wydac inny i już....... Kolejne pół roku czekania i wyrok NIEWAŻNE!!! łzy radości, szczęścia i 2 tygodnie temu zostaliśmy mężem i żoną. Ślubowaliśmy przed Bogiem....napisałam tą historię aby dodać otuchy tym, którzy mają nadzieję...czasem się udaje i warto powalczyć o swoje szczęście:)
Dzień dobry. Proszę o poradę. Od kilku lat walczę z załamaniem nerwowym w związku ze śmiercią narzeczonego i co za tymi idzie samotnością. Jakiś czas temu poznałam kogoś. Właściwie to on mnie znalazł. Rozumiemy się bez słów, ciągle śmiejemy i oboje czujemy że to jest coś "ważnego". Niestety jest on po rozwodzie. Rozwodzie cywilnym bo jak wiadomo w kościele nie ma rozwodów, a więc wciąż wg Kościoła jest związany z kobietą z którą tak na prawdę w życiu nie łączy go już nic. W związku z wpojoną mi wiarą, czułam się nieswojo, balam się konsekwencji tego związanych z moją wiarą. Bo to tak jakbym stała między mężem a żoną, których tak na prawdę już nie ma. Postanowiłam mu o tym powiedzieć i aktualnie ta znajomość stoi na skraju istnienia. Nie czuję jakoś specjalnie ulgi wewnętrznie. W psychice jest tylko to że zrobiłam zgodnie z moją wiarą (choć nie wiem czy nie mam wątpliwości co do tego) ale kłòci się to z moimi uczuciami i chęciami. Wiem też że w jakiś sposób Go ranie. A co jeśli odrzucam to czego tak bardzo potrzebuje i już więcej nie będzie mi to dane? Proszę o poradę i ewentualnie rozwianie moich wątpliwości.
Jak to nie ma rozwodów?? Dziwne jest stwierdzenie "unieważnienie". Zaden ksiądz nie umie odpowiedziec mi na pytanie a co z dziećmi z takiego związku?? to bękarty ??? one sa. Nie można powiedzieć, że ich nie ma "unieważnia" się ich byt???
Nie ma także unieważnienia. Jest uznanie za nieważne od samego początku.
Dzieci z takiego małżeństwa są uważane za dzieci ślubne - liczy się świadomość rodziców w chwili ich poczęcia, nie stan prawny stwierdzany później. Ich rodzice współżyjąc nie popełniali żadnego grzechu.
Nawiasem mówiąc, kategoria "ślubne" i "bękarty" ma jeszcze znaczenie?
A skąd się wzięła kategoria dzieci ślubne i bękarty? Wrrrrr Czy w chrześcijaństwie nie każde życie powinno być przyjmowane z miłością? Można ganić rodziców że współżyli w grzechu, ale samo dziecko? Czy to sprawiedliwe, że kiedyś takie dzieci przez całe życie mieli piętno bękarta? I to ma być chrześcijaństwo? Wrrrrr
Witam. Mam pytanie odnośnie stopnia pokrewieństwa. Wraz z partnerem zastanawiamy sie nad stopniem naszego pokrewieństwa: mojej mamy siostra była w małżeństwie z mojego chłopaka taty bratem. W jakim stopniu pokrewieństwa jesteśmy?
Ściśle rzecz biorąc nie jesteście krewnymi, a powinowatymi. Czyli wasze rodziny połączone są nie więzami krwi, ale małżeństwem waszych krewnych. Według moich, być może nie do końca prawidłowych wyliczeń, jesteście powinowatymi w czwartym stopniu linii bocznej. Według mojej wiedzy, jeśli nie jesteście grekokatlikami, a katolikami rzymskimi, to przeszkody nie ma.
Witam forumowiczów. Jestem żonaty od 4 lat. Przed ślubem oboje z żoną pragnęliśmy dzieci i rodziny. Postawiłem dom. Niedawno żona mi oznajmiła że nie chce dzieci, nie chce nawet adoptować. Powiedziała mi że nie czuję instynktu macierzyńskiego i wątpi że kiedykolwiek się to zmieni. Czuję się trochę oszukany ponieważ brałem ślub z przekonaniem że będziemy mieć dzieci. Planujemy się rozwieść a później starać się o unieważnienie ślubu. Mam teraz zbyt różny światopogląd żebyśmy mogli się dogadać. Czy w takiej sytuacji jest możliwe unieważnienie małżeństwa?
Innymi słowy: przywilej pawłowy nie dotyczy małżeństw osób ochrzczonych.
Nie widziałbym Twojej sytuacji w tak czarnych barwach. Sam jest w związku małżeńskim niesakramentalnym i sporo czytałem na ten temat. Kościół nie odrzuca nas , mam wujka będącego szafarzem Eucharystii, dzięki niemu zrozumiałem , że Bóg mnie nie potepia i jesli moje zamiary są szczere , jest ze mną, a właściwie z Nami w naszym związku. Ja byłem kawalerem , żona po rozwodzie od 10 lat porzucona przez męża. Ja wcześniej byłem w 2 związkach partnerskich , mam obecnie 49 lat , a od niecałego roku jesteśmy małżeństwem. I żona , i ja nareszcie czujemy , że znaleźliśmy właściwą osobę. Kapłan chodzący z kolędą był bardzo naturalny i uprzejmy , nie krytykował , mimo że jest znany z dość energicznego traktowania wiernych.
Pamiętaj , że istniej też Komunia Św. duchowa , ale o tym trzeba poczytać i porozmawiać z odpowiednimi osobami.
Ksiądz Tischner napisał , że niekiedy małżonkowie w takim związku proszą i wręcz wypraszają u Boga łaskę dla siebie , ja czasami modlę się podobnie jak kobieta mówiąca , że nawet dla innych okruszyny się znajdą.
Oczywiście nieraz jest trudno , bardzo trudno w czasie mszy św , cisną się łzy do oczu w czasie rozdawania Komunii Św.
Ale trzeba mieć nadzieję i ufność.
Otrzymaliśmy też pewien niezwykły znak - po mojej prośbie modlitewnej - podczas bytności na cmentarzu przy grobach moich najbliższych zmarłych , który na pewno nie był przypadkiem.
Pozdrawiam Cię serdecznie , mój email januszunge@o2.pl
Dzieci z takiego małżeństwa są uważane za dzieci ślubne - liczy się świadomość rodziców w chwili ich poczęcia, nie stan prawny stwierdzany później. Ich rodzice współżyjąc nie popełniali żadnego grzechu.
Nawiasem mówiąc, kategoria "ślubne" i "bękarty" ma jeszcze znaczenie?
Czy w chrześcijaństwie nie każde życie powinno być przyjmowane z miłością? Można ganić rodziców że współżyli w grzechu, ale samo dziecko? Czy to sprawiedliwe, że kiedyś takie dzieci przez całe życie mieli piętno bękarta? I to ma być chrześcijaństwo? Wrrrrr
Więcej o przeszkodzie powinowactwa pod adresem
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAI/pr_malzenskie_04.html