Paweł W. 17.08.2011 01:41

1.Jest sobie para mieszkająca razem przed ślubem, ale nie współżyjąca. Podobno grzech. Odpowiadający kiedyś porównał ich do rozbójników, którzy akurat nikogo nie napadają. Że takie mieszkanie tworzy okazję do grzechu. Nie przyjmuję tej logiki. Czyż posiadanie noża nie tworzy okazji do zabójstwa? Czyż wspólne cele w więzieniu albo pokoje w koszarach nie tworzą okazji do homoseksualizmu?
Nie bardzo też widzę tu jakiekolwiek zgorszenie. Ani przed obcymi, bo skąd mogą wiedzieć czy mają do czynienia z narzeczonymi czy np. z rodzeństwem, ani przed bliskimi, bo ci znają zasady kierujące narzeczonymi. A wręcz uważam, że nie mają prawa posądzać tych narzeczonych o brak zasad, dopóki coś przeciwnego nie zostanie udowodnione.
Nie mogę zgodzić się, że jest to brak odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie. To fundament pod odpowiedzialne powiedzenie "tak" na całe życie. Na podstawie wszechstronnego poznania drugiej osoby. Kościół z jednej sprzeciwia się rozwodowi a z drugiej wymaga kupowania, za przeproszeniem, kota w worku?
Nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że próba jest obrazą dla prawdziwej miłości. Wręcz przeciwnie-uważam, że nie sposób mówić o prawdziwej miłości, gdy nie ma w niej silnego elementu rozumowego. Bez tego jest dziecinne nastoletnie zakochanie.

2.Typowym symbolem chrześcijańskim czy to w kościele, czy przy drodze na wsi jest krzyż z wizerunkiem ukrzyżowanego. A czy zdaniem odpowiadającego nie jest to trochę upokarzanie Chrystusa? Takie uporczywe przedstawianie Go jako pokonanego? Przecież to nie ukrzyżowanie tylko zmartwychwstanie jest w chrześcijaństwie najważniejsze!

3.Jak odpowiadający oceniłby praktykę zbierania tacy na już opłaconej wcześniej mszy św. specjalnej (ślubnej, pogrzebowej)?

Odpowiedź:

1. Istotą problemu jest chyba to, że patrzysz na małżeństwo - za przeproszeniem - jak na kupowanie kota. Partnera, także partnera życiowego, poznaje się na wiele różnych sposobów. Nie ma potrzeby sprawdzania go przez zamieszkanie razem. Po drugie, takie sprawdzanie niewiele daje. Bo człowiek zbiegiem czasu się zmienia. W małżeństwie chodzi o to, by iść razem przez życie, by się wspierać, a nie zastanawiać się, czy ten drugi da mi satysfakcjonujące mnie wsparcie....

A co do oceny kim są ludzie mieszkający razem... Wybacz, ale jeśli nie widać po Tobie na ulicy, że kochasz swoją narzeczoną, konkubinę czy jak to jeszcze nazwać, to co to za miłość? Naprawdę inaczej wyglądają razem brat z siostrą. Nawet jeśli są dla siebie mili i serdeczni... I w głównej mierze w zgorszeniu nie o nieznających was sąsiadów chodzi, ale o tych, którzy może i mieszkają daleko, ale wiedzą, że nie będąc małżeństwem zamieszkaliście razem...

2. Odpowiadający nie widzi wstawianiu krzyży niczego, co upokarzałoby Jezusa.

3. Odpowiadający nie widzi nic złego w zbieraniu dobrowolnych ofiar.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg