mariusz 02.04.2004 13:10

Witam serdecznie! Korzystajac z mozliwosci zadania pytan droga internetowa, pragne napisac kilka slow o sobie.Mam 28 lat , jestem kawalerem. Moje dolegliwosci rozpoczely sie, jak sobie teraz mysle jakies 7-8 lat temu. Zawsze bylem czlowiekiem niesmialym, wrecz chorobliwie....W szkole mialem z tego powodu powiedzmy nieprzyjemnosci, chociaz musze przyznac , ze nie bylem ani odrzucany ani nie lubiany.Po prostu koledzy ta moja niesmialosc wykorzystywali:gdy np. nie pojawilem sie na studniowce, bo i z kim?! Po drodze bylo powtorzenie roku w technikum, tez to mocno przezylem... Pozniej o dziwo postanowilem isc na moje wymarzone studia-politologie, zaocznie. Mialem wowczas 23 lata. Pracowalem, zarabialem i sie uczylem... Ale ta sielanka trwala tylko rok i kilka miesiecy. Po raz kolejny okazalo sie , ze boje sie ludzi, blizszych kontaktow z rowiesmikami przeciez... Ciezko bylo studiowac gdy podczas odczytu swojego referatu brakuje sliny w ustach i oblewa cie pot bo przeciez wszyscy sie patrza! Z zajec wychodzilem wczesniej, bo nie chcialem zeby ktoos zabieral sie ze mna samochodem, nie potrafie tego racjonalnie wytlumaczyc do dzis.Coz, rzucilem studia...Musialem o tym jeszcze powiedziec rodzinie i znajomym. Posluzylem sie klamstwem oczywiscie:ze brak pieniedzy itd. Aha, jeszcze jedno, przez rok zylem w zaklamaniu, bo powiedzialem im ze chodze na drugi rok, gdy tymczasem wcale nie jechalem na zajecia tylko Bog wie gdzie, takie bezuzasadnione wagary! Pozniej byly kolejne mierne miejsca pracy i taka jak ja to mowie "banalna egzystencja" z dnia na dzien, bez celu wlasciwie. Do wszystkiego mam slomiany zapal, dopoki plany nie zetkna sie z rzeczywistoscia. Do szalu doprowadza mnie gdy stojac w kosciele nagle zaczyna mi byc duszno, moja twarz oblewa sie potem i musze z niego wyjsc. Albo gdy chce wziac na rece mojego chrzesniaka a on zaczyna plakac, co jest w pewnym sensie normalne, a umnie co :pot i wstyd. Tak, jak sobie teraz mysle to pot jest wszechobecny!!! On mnie pomalu dobija, co dzien - nie pozwala miec dziewczyny, dobrej pracy, studiow i nie pozwala sensowniej zyc. Kazde moje zawahanie w mowie, sytuacja lekko stresowa i on juz sie pojawia na moim czole, brrr....Najgorsze jest to , ze czuje iz marnuje swoje zycie bo czuje ze moglbym w nim naprawde dojsc do czegos. Praktycznie wszyscy moi znajomi, rodzina, mowia ze jestem przystojny, inteliigentny itd , tylko co z tego...
Osobna sprawa to kontakty damsko -meskie-ja nie mam ich w ogole. Jest gdzies we mnie taka blokada ktorej nie moge przeskoczyc...sam nie wiem co mam w tym miejscu napisac...
Na koniec chcialbym tylko napisac ze czesto mam takie dni, ze wydaje mi sie ze zawoluje caly swiat. Ze krok po kroku odbuduje swoje zycie, takie wielkie, idealistyczne i ciekawe plany mialem. Dzis tez je chyba mam ale sil jakby coraz mniej....

Serdecznie prosze sie o ustosunkowanie sie do mojej krotkiej historii i blagam , nie piszcie ze mam iść do psychiatry bo ja tego i tak nie zrobie.To dla mnie oznaka słabości, niestety....I tyle

Odpowiedź:

Nigdzie wybierać się nie musisz, ale pewnie mógłbyś porozmawiać z psychologiem. Możesz to zrobić dzwoniąc do Katolickiego Telefonu Zaufania (0-prefix-32-2530-500). Najlepiej za pierwszym razem spytaj o dyżur psychologa. Albo zadzwoń w niedzielę między 6 a 10 rano...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg